Total Drama: Sea Route - Odcinek 15
Chris: Ostatnio w Total Drama: Sea Route...
Pojawiają się klipy z poprzedniego odcinka.
Chris: Udaliśmy się w odwiedziny do jednego z królestw herbary, ale tego mniej kojarzonego, czyli Sri Lanka. Tam, w Handunugoda Estate w Ahangama, rozegraliśmy dwa zadania. Jedno było na plantacji. Zawodnicy musieli zebrać jak najwięcej listków herbaty. To zadanie wygrał Caleb, ale poniekąd dołożyła się do tego Heather. Drugie zadanie, w fabryce, zawodnicy musieli najpierw wysłuchać nudnego wykładu o herbacie przewodnika fabryki, a potem na jego temat odpowiadać na pytania na punkty. Tu praktycznie tylko Mary i Noah brali udział czynnie i to właśnie Mary zdobyła drugi immunitet. Sojusz Heather zagłosował na Toma, ale program opuścił Max. To oznacza, że trzecia obsada już nie istnieje. Dzisiaj kolejny dzień i kolejny odwiedzony port w Total Drama: Sea Route!
<Czołówka>
Przed Wyzwaniem, New York Bight (kierunek na Nowy Jork)[]
Męska część kajuty[]
Do pomieszczenia zerknęła ukradkiem Mary, a zobaczywszy, że nikogo nie ma w nim - weszła. Wyciągnęła z kieszeni krótkofalówkę, którą włączyła. Tą krótkofalówkę schowała do torby jednego z chłopaków - wybrała bagaż Bowiego. Następnie Mary niepostrzeżenie wyszła.
Mary: Podsłuchałam na stołówce, jak Caleb mówi do Noah, że około 9:40 oboje mają zobaczyć się z Heather właśnie w męskim pokoju. Zastanawiacie się o co chodzi? *wyciągnęła drugą krótkofalówkę* Podsłuchiwanie na odległość, które pozwoli mi się dowiedzieć jakie są prawdziwie zamiary Heather i chłopaków. No i podrzucone Bowiemu, jakby ktoś się zorientował to wina spadnie na niego.
Do pokoju chłopaków weszli Heather, Caleb i Noah. Heather zamknęła drzwi, a przedtem dokładnie się obejrzała czy nikogo nie ma w obu pokojach.
Heather: Musimy porozmawiać poważnie o strategii. Co się tyczy dzisiejszego zadania, Caleb pomożesz mi je wygrać, jak ja pomogłam tobie.
Caleb: Przecież już ci to obiecałem. Po co się powtarzać?
Heather: Ale tutaj mamy świadka, czyli Noah. To zupełnie coś innego.
Noah: Dobra, jednym uchem weszło, drugim wyszło. To co takiego planujemy? Eliminację Mary?
---
Mary w ustronnym miejscu na pokładzie łapała sygnał i słyszała wszystko o czym rozmawiają Noah, Caleb i Heather. Nie miała włączonego mikrofonu ze swojej strony, jedynie słuchała.
---
Heather: Tak. Według mnie ewidentnie jest pchana do przodu w tym programie. Ona ma już trzeci immunitet z rzędu. Wkurza mnie, że ona się czuje cały czas bezkarnie.
Noah: Akurat to że wygrała trzy wyzwania to chyba mniejszy problem. Bardziej obawiałbym się co ona może wymyślić, by zostać w grze.
Heather: W momencie gdy nie zdobędzie nietykalności? Nie ocali jej nic.
Caleb: Ona znając jest możliwości pewnie z tego wybrnie. Widziałem ją w akcji i nie mam przekonania czy tak łatwo się pozwoli przegłosować.
Noah: Właśnie. Oglądałeś ją i nam nie powiedziałeś od razu?
Caleb: No, ona pozbyła się Mike'a, ale zrobiła to w bardzo okrutny sposób. Manipulowała lalką Heather, by później obaczyć winą Nichelle. Ale ta dostrzegła, że Mike ma jakieś wątpliwości i podejrzenia, więc poczekała na niego, jak wszyscy wyszli. Ona szantażowała Mike'a lalką voodoo, by ten uraził Priyę.
Noah: Ona gra na naszych słabościach i wykorzystuje je na swoją korzyść. Ale skoro wiesz, że Mike został torturowany przez Mary, by obrazić Priyę czy cokolwiek... To powiedziałeś jej o tym?
Heather: Caleb nic nie powiedział Priyi, bo to imbecyl, obrażony na nią za zdradę i inne pierdoły.
Caleb: Co ja właściwie zyskam na tym, jak Priya się o tym dowie? No co?!
Heather: Może chodź w pewnej części zaufanie? Poza tym wtedy nie zagłosuje na przykład na ciebie, a na Mary. Ty w ogóle myślisz?
Caleb: No myślę, teraz to ma jakiś sens.
Noah: Coś Mary jeszcze robiła?
Caleb: Kiedy Blaineley pomagała Lorenzo w grze... Mary przekonała kamerzystę, by ten ich zdemaskował. Prawda pokazana na ekranie i przez to Chris go wywalił.
Noah: Tutaj akurat in plus, bo nie cierpiałem typa.
Heather: Ta zarozumiała okularnica myśli, że jest taka przebojowa? To już dzisiaj się zdziwi.
Noah: Chcesz jej jakoś uprzykrzać udział?
Heather: Nie, po co mam tracić na to czas, kiedy chcę wygrać wyzwanie. Caleb mi pomaga, więc masz Noah specjalne zadanie. Będziesz musiał sabotować Mary, aby nie zdobyła immunitetu.
Noah: A ona mnie nie przejrzy? Ostatnio już miała do mnie pretensje, bo coś palnąłem i ledwo wybrnąłem.
Heather: To już twoja działka, jak to zrobisz. A Ty Caleb jeszcze nim dopłyniemy... Powiesz Priyi jak było naprawdę z Mike'm i przekonasz ją do głosowania na Mary.
Caleb: Spróbuję, ostatnio byliśmy w stanie wymienić kilka zdań to powinna mnie wysłuchać.
Heather: Mnie nie interesuje wasz konflikt. Masz mi zdobyć jej głos.
Caleb: I tak zrobię, ale na spokojnie. Przecież jest cały dzień.
Heather: Ja ci dam cały dzień... Muszę mieć pewność co do tego odpowiednio wcześniej.
Noah: A co z Tomem, bo przecież ostatnio na niego głosowaliśmy.
Heather: Denerwuje mnie, za daleko zaszedł. Ale teraz liczy się tylko Mary i chętnie zobaczę jej minę podczas ceremonii.
Pokład[]
Mary słysząc, że sojusznicy w pokoju chłopaków się rozchodzą, wyłączyła krótkofalówkę.
Mary: Mina, którą zobaczy Heather będzie co najwyżej taka *popatrzyła do kamery z kamiennym wyrazem twarzy* Najważniejsze że wiem na czym stoję. Muszę teraz znaleźć Priyę.
Mary: Noah będzie próbował udaremniać moje wysiłki w zadaniu. Zobaczymy do czego się posunie, choć fajerwerków się nie spodziewam. Niemniej pozwolę mu na to. Chyba logicznie? Przecież z założenia tego sojuszu mam "nie wygrać". I nie wygram, ale z idącą za tym koncepcją.
---
Sanders oglądała wodę oparta o barierki, ale zakłócili jej tą chwilę Bowie i Tom, którzy odbijali piłką plażową i Sanders nią dostała od Bowiego.
Sanders: Nie zorientowałam się, kiedy tu przyszliście. W co tak w ogóle gracie?
Bowie: A w nic nadzwyczajnego, w odbijacie piłki. Kto nie odbije, ten traci życie. A kto wrzuci do wody, ten traci pięć. To Toma zasady, nic dziwnego że wygrywa ze mną.
Tom: Jeszcze możesz to wygrać.
Bowie: Poważnie tak myślisz, kiedy ja mam 9 żyć, a ty 26?
Tom: Niespecjalnie, ale nadzieja umiera ostatnia, jak to mówią.
Sanders: Długo jeszcze będziesz grać czy mam sobie wybrać inne miejsce?
Bowie: Raczej po tej rundzie będę chciał rewanżu z Tomem.
Tom: Ale nic nie stoi na przeszkodzie byś z nami zagrała.
Sanders: Właściwie to świetny trening na refleksję i koordynację wzrokoworuchową. Czemu nie.
Tom: Ale najpierw musimy skończyć tą rundę.
Bowie odbił sobie dwie piłki do wody, kończąc rundę.
Bowie: I po ptokach, przegrałem. Lecimy już z nową rundą z Sanders, może zdążymy przed wyzwaniem.
Zaczęli grę odbijając piłkę między sobą.
Tom: I widzisz Sanders, nie jesteśmy tacy źli, jak o nas myślisz.
Sanders: Idziecie do celu po trupach. Raczej wiadome, że nie mam o was dobrego zdania.
Bowie: Jedynie rozgrywamy swoją strategiczną grę. Też znajdź sobie, może twoje szanse będą większe.
Sanders: Wszystkich możliwych sojuszników już nie mam dzięki wam. Także wolę już nie mieć strategii jako takiej niż uciekać do snucia intryg.
Tom: Każdy powinien grać tak, jak chce. Staci też jakoś grała.
Bowie: To Staci brała udział w ogóle w tym programie? Nie zauważyłem.
Tom: No była w przeciwnej drużynie.
W odbijaniu piłką najwięcej żyć miała Sanders - 35, Tom miał 29, a Bowie 27.
Bowie: Sanders mówisz, że nie masz strategii, nie masz sojuszników. To oznacza, że nie do końca ufasz reszcie... nie tylko nam. Możesz nam pomóc się pozbyć chociażby kogoś z sojuszu Heather albo Priyę.
Sanders z irytacji aż wybiła piłkę za burtę.
Sanders: Nie będę pomagała wam i uzależniała swoich wyborów od waszej "strategii". Miałam przeczucie, że będziecie próbowali.
Tom: Nie no, nie zmuszamy.
Sanders: Zgaduję, że i tak jestem w obiektem waszych zainteresowań.
Tom: Nie jesteś w naszym typie raczej.
Sanders: Miałam na myśli potencjalne głosowanie na mnie.
Bowie: Gdyby tak było to bym tobie nie proponował głosowania, nie?
Sanders: Powiedzmy.
Sanders: Powiedzmy, bo może faktycznie chcą się pozbyć kogoś od Heather albo samej Heather. I może najbardziej sensowne byłoby pójdzie za którąś z tych stron, ale na pewno nie za Bowie i Tomem.
---
Stołówka[]
Tego dnia serwowane były na śniadanie płatki. Priya jadła je z apetytem. Do stołówki weszła Mary, wzięła swoją porcję od Szefa i usiadła obok Priyi.
Priya: Co tam słychać Mary? Mmm, pycha te płatki. Jedz!
Priya zwróciła uwagę, że Mary nie jest w dobrym nastroju i po mimice twarzy mądrali było widać zrezygnowanie.
Priya: Mary, co tobie jest? Powiedz mi.
Mary: Ja tobie to powinnam powiedzieć, ale nie wiem... czy to jest warte tego. Moje położenie jest i tak bardzo słabe.
Priya: Powiedz, o co chodzi?
Mary: Heather z Noah i Calebem zmuszali mnie do głosowania na ciebie. Ja nie mogłam tego zaakceptować i wiesz co Caleb zrobił?
Priya: Co?
Mary: Oskarżał mnie, jakby w momencie, kiedy nie było go w programie, o rzeczy których w ogóle nie zrobiłam. Szantażował mnie, że rzekomo zrobiłam krzywdę Mike'owi i mnie to dotknęło.
Priya: Rety, co z niego za palant. I to tylko dlatego, że nie chciałaś na mnie głosować... Do czego jeszcze się oni posuną.
Mary: Niestety naraziłam się i przejęłam od ciebie ich głosy. Przyjdzie mi odpaść, a tak mi dobrze szło.
Priya: Nie myśl tak, przecież potrafisz znaleźć wyjście z tej sytuacji. Możesz wygrać zadanie.
Mary: Kiedy wygram zadanie oni przegłosują ciebie. Może tobie tego nie mówiłam, a doceniałam cię zawsze i polubiłam.
Priya: Ale ty chcesz się poświęcić dla mnie? Nie musisz... I wiesz co?! Nie!
Priya rzuciła odepchała miskę z płatkami.
Priya: Daje tobie słowo honoru, że nie odpadniemy obydwie. I te wszystkie Caleby mogą nas pocałować w cztery litery.
Mary: Oby było jak mówisz, ale ja takie pewności, jak Ty nie mam.
Priya: Spokojnie.
Do pomieszczenia wszedł Caleb, a zobaczywszy Priyę i Mary siedzące obok siebie osłupiał. Priya zmierzyła mięśniaka agresywnym spojrzeniem.
Caleb: Priya, nie ufaj jej! To jest dwulicowa kombinatorka!
Caleb wytknął palcem Mary. Priya wzięła jej porcję płatków i rzuciła nimi Caleba w twarz.
Mary: Biedne płatki.
Priya: Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać *zwróciła się do Caleba* Posłuchaj ty pozbawiony empatii worku mięśni... Powiedz tej Heather, że albo dacie spokój Mary albo rozwalę ten wasz zakichany sojusz!
Caleb: Ona tobą zmanipulowała, przejrzyj na oczy dziewczyno. Kto tak naprawdę stał za eliminacją Mike'a?! Kto?! On był torturowany przez nią lalką voodoo i zmuszony do tego, by powiedzieć te przykre rzeczy przy Nichelle. Tak było!
Mary: To jest kłamstwo! Nie możesz mi wmówić czegoś z czym nie miałam do czynienia.
Caleb: Zamknij się wiedźmo.
Priya była zszokowana i oburzona zachowaniem Caleba wobec Mary, która ściągnęła okulary i zaczęła płakać.
Priya: Zmusiłeś mnie do tego Caleb.
Priya rzuciła się na Caleba i zaczęła go bić.
Caleb: Aua! Zostaw mnie w świętym spokoju...
Caleb złapał Priyę obiema rękami w górę, że ta nie mogła nimi ruszyć.
Caleb: Jak chcesz jej wierzyć to twoja sprawa, ale Ciebie ostrzegłem. Kiedy przyjdzie do rozliczeń to mnie przynajmniej przeprosisz i powiesz że miałem rację...
Priya: Jesteś straszny i kłamliwy. Puścisz mnie?
Caleb puścił Priyę.
Priya: Idziesz Mary pochodzić?
Mary: Chyba wezmę dodatkową miskę płatków.
Priya: Jasne, tylko uważaj na Caleba.
Caleb strzelił facepalma, a Priya wyszła ze stołówki. Mary wzięła dodatkową miskę i się zaśmiała szyderczo z Caleba.
Mary: Twoja była dziewczyna, którą już tyle razy zawiodłeś, miała tobie od tak zaufać? Zaufania się tak łatwo nie odbudowuje, a ty dopełniłeś tego, że nie odbuduje się nigdy, przenigdy.
Caleb: I tak odpadniesz. Twoje gierki to nie doprowadzą cię do miliona tylko do jeszcze większej samotności.
Mary: Mówi to osoba, która jest samotna.
Caleb: Co ty wygadujesz? Przecież mam sojusz.
Mary: Muszę o innej samotności. Wyobraź sobie że jesteś zamknięty w klatce. Ludzie ciebie podziwiają, ponieważ jesteś atrakcyjny, ale nikt nie zatrzyma się na dłużej przy tej metaforycznej klatce i nie zachce z tobą zostać.
Caleb nie ogarnął o co Mary chodzi i nie wiedział nawet co odpowiedzieć, a ona mknęła do wyjścia.
Mary: Tak prawdziwe, że aż mowe odjęło? Wiem, wiem.
Z głośników zawodnicy usłyszeli głos Chrisa.
Chris: Zawodnicy, dopływamy do Nowego Jorku. Przygotować się!
Nowy Jork, Stany Zjednoczone (Ameryka Północna) - Wyzwanie[]
Zbiórka na porcie w Nowym Jorku. Pogoda była pochmurna, ale nie zanosiło się na deszcz. Do Chrisa podszedł Szef z ośmioma parami kajdanek.
Chris: Znajdujemy się w Nowym Jorku, jednym z najpopularniejszych miast na świecie. Jakbyście mieli wymienić jedną rzecz, która kojarzy wam się z tym miastem?
Heather: Upierdliwi ludzie i ogromne korki...
Priya: Statua Wolności oczywiście.
Noah: Rockefeller Street chociażby?
Sanders: Empire State Building. Tam mieliśmy zadanie w Wariackim Wyścigu.
Noah: Ty miałaś raczej.
Mary: Ja najbardziej lubię Broadway.
Tom: Zakupy na Manhattanie, ach. Mam nadzieję, że będzie będzie chwila na nowe zakupy.
Caleb: Ty widzisz życie poza tymi swoimi zakupami i blogiem?
Tom: Widzę, nie martw się o mnie.
Chris: Może was zawiodę, ale zadanie raczej nie będzie się rozgrywać w wymienionych miejscach. Jak dobrze wiecie, w Nowym Jorku żyje ponad 100 tysięcy bezdomnych. Dzisiejsze wyzwanie polega na znalezieniu bezdomnego. Następnie musicie zakuć się z nim w kajdanki i pójść wraz z nim do Central Parku. Ale, ale... będziecie musieli znaleźć jednego z pięciu konkretnych bezdomnych.
Blaineley przyniosła zdjęcia bezdomnych, Chris je pokazywał uczestnikom.
Chris: Bezzębny Jonny T., Ian Malinovski, Crazy Philipp M., Junko "Viola" Marayanawa i Łysy Conney B. Oto poszukiwana piątka. Pięciu bezdomnych oznacza, że do zdobycia jest aż pięć immunitetów. Oczywiście nie będziemy tutaj cały dzień i macie pięć godzin na to zadanie, więc może być pięć ale równie dobrze może być zero, jak nikt nie znajdzie tych na zdjęciu w ciągu 5 godzin.
Noah: Czyli przy pięciu immunitetach... Tylko trzy osoby są zagrożone eliminacją.
Chris: Dokładnie.
Heather: Gdzie my w ogóle mamy ich znaleźć?
Chris: Na ulicach Nowego Jorku, a gdzie indziej?
Bowie: Ja nie rozumiem jednego. Jak już zakujemy się z tym kimś to równie dobrze już wtedy możemy zostać zwycięzcami. Przecież nikt z uczestników go wtedy nie zabierze.
Chris: Wraz z kajdankami dostajecie kluczyk, inny uczestnik może znaleźć zakutą parę nim dojdzie do Central Parku. Wtedy jeżeli ten uczestnik przekona bezdomnego to może zmienić "partnera"... A to dlatego że kluczyk dajecie bezdomnym i to od nich zależy z kim chcą iść czy w ogóle chcą.
Heather: Każdego da się złamać.
Chris: Może, ale odradzałbym przemoc. Te osoby które zostały przez nas wybrane raczej nie będą z wami chciały iść. No dobra, pytania?
Las rąk...
Chris: Skoro nie ma to... *zatrąbił*
Na sygnał zawodnicy podzieli się i pobiegli w różne strony. Sanders i Priya jako jedyne poszły oddzielnie, a tak Tom z Bowiem, Heather z Calebem oraz za Mary pobiegł Noah.
---
Mary, a tuż za nią Noah zatrzymali się na ulicy Fulton St. Dziewczyna udawała zakłopotaną tym, że Noah za nią chodzi.
Mary: Dlaczego za mną chodzisz Noah? To zadanie raczej ma charakter indywidualny.
Noah: To prawda, ale 5/8 może wygrać. Pomyślałem o małej współpracy przy tym zadaniu. Z korzyścią dla nas obu.
Mary: Przecież za mną nie przepadasz i chcesz ze mną działać?
Noah: Nasze relacja to jedna sprawa, a inna to wyzwanie. Ty po prostu znasz nazwy i układ ulic, ale raczej nie ogarniasz gdzie mogą się podziewać.
Mary: Rozumiem, że wiesz gdzie ich znajdziemy?
Noah: Przynajmniej tak mi się wydaje *sarkazm*
Mary: Zgoda, to prowadzisz.
Noah: Podejrzanie za łatwo ją namowiłem. Zakładałem że dłużej będziemy dyskutować. No nic, teraz muszę ją trzymać jak najdalej od miejsc, gdzie mogą być bezdomni. Skieruje ją dokądś, wcisnę jej kit i pójdę szukać.
Mary: Jestem ciekawa gdzie mnie Noah zaprowadzi i jaki kit mi wciśnie, w który będę musiała uwierzyć? Czasami mam wrażenie że mnie ten program ogłupia.
---
Na ulicy Summit Ave pojawiła się Priya. Idąc wzdłuż tej ulicy natrafiła na pryszczatego młodego chłopaka w dresie.
Priya: Cześć, jak się nazywasz?
Jasper: Jasper, ale czego chcesz mała?
Priya: Ej, tylko nie mała. Szukam kogoś, może znasz bezdomnych w tym mieście albo choć w okolicy?
Jasper: Paru tam znam.
Priya: Ian Malinovski? Mówi to tobie coś?
Jasper: Kto to kurwa jest? Nie znam typa.
Priya: No dobra... A może znasz Crazy Philippa?
Jasper: Crazy Philipp, ale lamusowa ksywa.
Priya: Możesz mi po prostu odpowiedzieć?!
Jasper: Co koleżanka taka niespokojna. Przecież widać, że nie znam tych krytyków.
Priya: To może Bezzębny Jonny?
Jasper: Ooo, ale który?
Priya: To jest ich więcej?
Jasper: No jest Bezzębny Jonny N. i Bezzębny Jonny T.
Priya: Rety, zapomniałam jak zaczyna się jego nazwisko. To było N czy T?
Jasper: A wiesz chociaż jak wygląda?
Priya: Widziałam jego zdjęcie przez kilka sekund i nie pamiętam tego już. Nie ma zębów.
Jasper: Obaj nie mają zębów Bezzębne Jonny.
Priya: A już chyba coś mi świta. Kolczyk na nosie.
Jasper: Jonny N. raczej nie przepada za piercingiem. To musi być Jonny T.
Priya: Dzięki, a gdzie on zwykle siedzi?
Jasper: Kurde no mylą się mi ich ulice. To powiem Ci dwie. Bloomfield Ave i N Day St.
Priya: I jak na jednej znajdę tego niewłaściwego to na tej drugiej będzie na pewno prawdziwy?
Jasper: Albo trafisz od razu.
Priya: Mam taką nadzieję, dzięki za pomoc.
---
Roseville Street, tam pojawiła się Sanders. Oglądała się po niej, widząc grupę gotek.
Gotka #1: Oho, co tutaj się stało, że przyszła policja?
Gotka #2: Może kogoś okradli tutaj, jak ostatnio? Nie, Sunny?
Gotka #3: No dobra, dobra. Pomogłam we włamaniu. Co poradzę, że gość miał coś w sobie?
Sanders: Emm, jakby to ująć. Może wyglądam wam na policjantkę, ale jestem przede wszystkim uczestnikiem show.
Gotka #2: Jakiego show. To oznacza, że jesteśmy w TV. Uuu, który to już raz.
Gotka #3: Wielkie mi co. Na drugim planie to każdy może być w TV.
Sanders: No nie wiem czy coś wam to mówi, ale to Total Drama. I jestem Sanders.
Gotka #2: Nie kapuję...
Gotka #1: A ja nawet zaczynam... Total Drama. Kiedyś oglądałam. Sanders, Sanders... A no tak brałaś udział w tym wyścigu.
Sanders: Tak było.
Gotka #3: No i wasz program każe mam zapieprzać po NY girl tak ciągle?
Sanders: Bardziej po świecie, ale coś w ten deseń.
Gotka #3: Uuu, światowo.
Sanders: Szukam jakichś ludzi. Może znacie kogoś z nich? *pokazała dziewczynom kartkę z wypisanymi ksywami bezdomnych*
Gotka #3: Trafiłaś pod właściwy adres siostro.
Gotka #2: Ten Ian Malinovski to taki przystojniak. Czekam tylko jak mi się oświadczy.
Gotka #3: On będzie mój, nie miej nadziei.
Gotka #1: W moim typie on nie jest. Ale Sanders, możemy cię do niego zaprowadzić.
Sanders: Rety, świetnie. Jesteście cool.
Gotka #2: O oczywistościach się nie gada.
Gotka #3: Chcesz zajarać? *chciała dać Sanders papierosa*
Sanders: Dobra, ale tylko jednego.
---
Na Manhattanie Bowie szukał kogoś przypominającego tych ludzi ze zdjęcia. Po chwili przybył do niego Tom z torbami zakupowymi.
Bowie: Formalności zrobione? To teraz trzeba znaleźć tych ludzi.
Tom: Jak ustalimy kto bierze pierwszego bezdomnego?
Bowie: No chyba ten, który go zobaczy jako pierwszy.
Tom: Albo ją, bo tam jest wrzód nich jakaś laska.
Bowie: Nie boisz się o swoje zakupy przy takim zadaniu?
Tom: Trochę tak i dobre przeczucie miałem, by zostawić kurtkę z figurką na pokładzie... Kiedy było wiadomo że płyniemy tutaj.
Bowie: Gdzie oni mogą być...
Tom: Żeby wiedzieć gdzie chowają się nasze zguby, musimy myśleć jak bezdomni. Więcej! Musimy się upodobnić do nich. I tak się składa, że kupiłem coś specjalnego na tą okazję!
W mgnieniu oka Bowie i Tom mieli ubrane na sobie łachmany z obskurnymi napisami.
Bowie: Sprytnie Tom, teraz możemy wydawać się bardziej przystępni dla tych biedaków.
Tom: Jeden z najtańszych zakupów, ale liczy się przydatność. Chodźmy dalej, tu nikogo nie znajdziemy.
Bowie i Tom opuścili Manhattan.
---
Do Bergenline Ave dobiegli Heather i Caleb.
Caleb: No dobra, pomagam ci teraz. Ale mam rozumieć, że potem pomożesz mi znaleźć biedaka dla mnie?
Heather: Wtedy pierwsze co zrobię to pojdę ze swoim do Central Parku. I może wrócę, jak będę miała ochotę. Zresztą nie potrzebujesz immunitetu, bo przecież i tak odpada Mary.
Caleb: Eh, tak się składa, że Mary powiedziała Priyi coś o nas, ale przede wszystkim o mnie, przede mną.
Heather: Co takiego?! Ty ptasi móżdżku, mówiłam byś poszedł od razu! Jak ta prymuska się dowiedziała o naszej rozmowie niby...
Caleb: Może nie dowiedziała, a się chociażby domyśliła...
Heather: Ty już nic lepiej nie mów. Zapytaj tego gościa o pomoc lepiej, to się przydasz.
Caleb podszedł do chudego gościa w okularach z dwoma olbrzymimi, agresywnymi psami.
Caleb: Nie wydaje mi się to dobry pomysł Heather.
Heather: No już tchórzu, nie mamy całego dnia.
Caleb popatrzył na chłopaka i chcąc pokazać swoją dominację na nim, złapał go za bark.
Caleb: Tylko chwila, szukamy kogoś i liczymy że pomożesz nam.
Mężczyzna: Pieski, zróbcie co trzeba z panem.
Psy rzuciły się na Caleba i zaczęły go gryźć, a on z nimi się szarpał. Heather strzeliła facepalma.
Heather: My tylko szukamy bezdomnych.
Mężczyzna: Po co? Kolekcjonujecie ich? Ja nie pomogę, nie interesują mnie inni tutaj.
Caleb przegrywał walkę z psami.
Heather: To mógłbyś chociaż zabrać te swoje kundle od niego? Mimo wszystko potrzebuje go w jednym kawałku.
Chudy mężczyzna pstryknięciem palcami wywołał swoje psy, a Caleb obolały i pogryziony wstał.
Mężczyzna: A i przepraszam, ale nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka.
Caleb: Ty masz jakieś problemy człowieku?
Psy zaczęły otaczać i warczeć na Caleba w obronie właściciela.
Heather: Caleb, nie baw się już z nimi! Szukamy dalej.
Caleb: Nie było tematu.
Caleb pobiegł za Heather.
---
Palisade Ave to ulica, do której zawitali Mary i Noah. Noah się nieco niecierpliwił, a Mary obserwowała jego mimikę twarzy enigmatycznym spojrzeniem.
Mary: Mam rozumieć Noah, że twoja intuicja dotycząca miejsc, w których znajdziemy bezdomnych Ciebie zawiodła?
Noah: No co poradzę. To wygląda jakby wszyscy się ukrywali. Może ty ich odstraszasz?
Mary: Z całą pewnością *sarkazm* Bo oni gorszych rzeczy ode mnie nie widzieli.
Noah: Już dłużej nie mogę nią kierować. Muszę się skupić na swoim bezpieczeństwie. Niby miałem ją odciągnąć przez całe wyzwanie, ale tylu ludzi dziś wygrywa. Przykre by było odpuścić i ryzykować.
Noah rozglądał się po ulicy, aby jakoś uciec Mary.
Mary: Mam wrażenie, że próbujesz wykręcić się. Nie musisz nic mówić Noah, to widać po twoich gestach.
Noah: Nie dziwne, przecież jak dotąd nic nie znalazłem i tylko zmarnowałem czas.
Mary: Sam prowadziłeś. Praktycznie zmarnowałeś mój czas, mając pewność że z twoją rzekomą "znajomością" bezdomnych poradzimy sobie sprawnie.
Noah: No cóż, popełniłam błędy, nawet mnóstwo błędów. Teraz lepiej niech każdy szuka indywidualnie.
Mary: Jasne, indywidualnie. Nie zmienia to faktu, że czuję się przez ciebie oszukana.
Noah: I co ja mam jej na to odpowiedzieć?
Noah: Zawsze mogło być gorzej. I wiec, że jesteśmy w tym samym miejscu. Powodzenia.
Noah odszedł od Mary, która to poczuła zażenowanie, mimo iż się tego spodziewała.
---
N Day St. eksplorowała Priya w poszukiwaniu Bezzębnego Jonnego. Natrafiła na nieśmiałego chłopaka zbierającego pieniądze do puszki. Priya wrzuciła kilka drobniagów chłopakowi.
Ollie: Dzięki, wielkie dzięki... już tak niewiele zostało!
Priya: A na co zbierasz konkretnie?
Ollie: Na nowe buty. Te mają podarte podeszwy.
Priya: Szkoda mi cię, czemu nigdzie się nie zgłosisz?
Ollie: Mam złe doświadczenia z przytułkami. Wolę już żyć tak i liczyć, że ktoś mnie gdzieś zaprosi. Piękna jesteś swoją drogą.
Priya: Dzięki.
Ollie: Masz chłopaka?
Priya: Mam, nazywa się Cody.
Ollie: Szczęściarz.
Priya: Ty też możesz kogoś mieć, kto cię pokocha, wystarczy tylko... trochę wysiłku. Nie widziałeś swoją drogą Bezzębnego Jonnego?
Ollie: Ale Bezzębny Jonny umarł wczoraj!
Priya: Co?! Jak to umarł?
Ollie: Przez alkohol.
Priya: Straszne... Chodzi o Jonny'ego T. czy N.?
Ollie: Jonny N. Smutnym człowiekiem był i miał smutną śmierć.
Priya: Na szczęście... Znaczy nie, fatalnie! Ale bałam się że to Bezzębny Jonny T. umarł. A to co szukam.
Ollie: Bloomfield Ave, tam go znajdziesz.
Priya: Wiem, po prostu pomyliłam ulice. I jeszcze raz bardzo przykro.
---
Gotyckie dziewczyny doprowadziły Sanders do Hudson Ave, dokładniej do Iana Malinovskiego, który grał na gitarze.
Gotka #2: To on we własnej osobie. Ciacho z niego, czyż nie?
Sanders: Dobrze zbudowany, fajny zarost, ale jakoś mnie nie pociąga.
Gotka #1: Same. Ja nie wiem co w nim widzicie.
Gotka #2: Może w sumie lepiej, że wam się nie podoba. Więcej dla mnie.
Gotka #3: Hej, Ian. Ta chce z tobą pomówić. I nie panikuj, nie jest typowym gliną.
Ian Malinovski: Słucham *grał sobie na gitarze*
Sanders: Jesteś z Ukrainy? Bo akcent taki jakbyś był.
Ian Malinovski: Zgadza się, przeprowadziłem się nie dawno bym zacząć żyć na nowo. Ale nie mam stałego zamieszkania, muzyką zarabiam na życie.
Sanders: Opowiesz mi po drodze trochę o sobie.
Ian Malinovski: A to ja gdzieś idę z tobą?
Sanders: To brzmi trochę niezręcznie, ale biorę udział w grze TV. W tej grze musimy skuć się kajdankami i pójść do Central Parku - wtedy wygram grę.
Ian Malinovski: Brzmi idiotycznie. Wy w tej telewizji jednak macie nawalone w bani. Jak jak tobie tak bardzo zależy...?
Ian Malinovski pozwolił sobie skuć rękę i Sanders też skuła swoją.
Gotka #1: Chcesz Sanders krótszą drogę do Central Parku?
Sanders: Pewnie. Kurczę, jestem wam chyba dłużna.
Gotka #2: To może kiedyś jakieś dobre piwo, a teraz cho za nami.
---
W Moonachie Rd Tom i Bowie szukali ludzi bezdomnych. Natrawili po drodze kilku w grupie. Bowie i Tom dołączyli się do grupy.
Bowie: Siemaneczko, o czym rozmawiamy.
Bezdomny #1: Wy to kto? My was nie znamy.
Bezdomny #2: Nie uważacie, że powinniśmy ich stąd jakoś usunąć? Jednak słyszeli co mówili.
Tom: Hehe, a po co od razu usuwać. Przecież przeżywamy te same niedole.
Bezdomny #3: Czemu mamy wam nic nie robić, jak naruszyliście naszą prywatność.
Bowie: Szukamy kogoś innego niż wy tak się składa.
Bezdomny #2: Dawać, może kogoś kojarzyć będziemy.
Tom: Łysy Conney B., Junko "Viola" Marayanawa...
Bezdomny #1 przerwał Tomowi.
Bezdomny #1: Zaraz, zaraz. Przecież Łysy Conney B. to nasz szef. Skąd go znacie?!
Tom: No ten tego, tak jakby...
Bowie: Panowie, nie mieliśmy pojęcia, że Conney szefem waszej grupy przestępczej.
Bezdomny #3: Haha! Pozory mylą, może wyglądamy na morderczych typów...
Bezdomny #2: Ale tak naprawdę tworzymy grupę, zbierać fanty dla jeszcze biedniejszych.
Bezdomny #1: No i Łysy Conney B. jest jej szefem.
Bowie: No nie ukrywam panowie, robicie robotę.
Tom: Tak, ale my... ktoś z nas go naprawdę potrzebuje do wynajęcia na parę minutek.
Bezdomny #1: O wilku mowa. Właśnie tu idzie.
Przybył łysy mężczyzna z nadwagą o ksywie Łysy Conney B.
Łysy Conney B.: Oddałem ten skruszony chleb i kiełbaski do tej samotnej matki z córką. Powinny im przynajmniej na dwa dni starczyć. Kim są ci ludzie?
Bezdomny #2: Jakieś leszcze.
Tom: Wcale nie... Jesteśmy, jesteśmy... Jesteśmy celebrytami, którzy biorą udział w Total Drama. Możecie nie kojarzyć, ale to jeden z najpopularniejszych reality show w Ameryce Północnej. Potrzebuję pana Conney'a do pójścia ze mną do Central Parku. Musimy zakuć się w kajdanki. Pójdziemy do prowadzącego i potem nasze drogi się rozejdą.
Bezdomny #2: Jakie brednie. Co mamy z nimi zrobić szefie?
Łysy Conney B.: Chwila koledzy... W takim razie celebryci, co będę miał w zamian za te moje wystąpienie w tym waszym programie?
Bowie: Nasz prowadzący cię na pewno doceni.
Łysy Conney B.: W dupie to mam. Dla mnie liczą się ludzie, którzy są w jeszcze gorszej sytuacji materialnej od nas.
Tom chwilę spojrzał na swoje worki z zakupami i choć było mu ich szkoda, podjął decyzję.
Tom: Oddam swoje zakupy. W tych torbach jest kilka ubrań, w których można oddychać. Kilka nada się na zimę dla nich.
Bowie: Wow, Tom poświęcił swoje zakupy dla... ok, dla swojego dobra. Ale nie sądziłem że posunie się do czegoś takiego. Pozytywnie zaskoczył mnie.
Łysy Conney B.: Wspaniale. Dziękuję! Koledzy, pilnujcie toreb, a ja pójdę do tego Central Parku.
Tom: Aha i powiecie gdzie Bowie może znaleźć w tym mieście... Junko "Viola" Marayanawe, Bezzębnego Jonnego T. czy Crazy Philippa M.?
Łysy Conney B.: Crazy Philipp M.? Nie cierpię typa. Ale skoro twój kolega musi go koniecznie znaleźć to... "zdycha" na Bergen Turnpike. Człowiek depresja.
Bowie: Dzięki wielkie. Tom, widzimy się na Central Parku.
Przybili żółwika i poszli w różne strony. Tom z Łysym Conney'em B. do Central Parku, a Bowie na ulicę Bergen Turnpike.
--- Kolejną pod rząd ulicę sprawdzali Heather i Caleb, a mianowicie Montgomery St. Caleb po poprzednich wizytach był mocno poobijany, miał też limo na oku.
Heather: Jeżeli ma Cię to jakoś zmotywować to powiem, że doceniam twoje poświęcenie się naszej wspólnej sprawie.
Caleb: Coraz bardziej mam dość tej całej zakichanej wspólnej sprawy przez którą obrywam...
Heather: Dobra, nie uda się z tym immunitetem to się jakoś nie wkurzę. Ale jak Mary zdobędzie nietykalność to zabiję Noah...
Caleb: Ja specjalnie w niego nie wierzę. Mary go jakoś obejdzie albo już to zrobiła.
Heather: Dlatego jednak wolę mieć ten immunitet dla spokoju.
Caleb: Też chcę go mieć, skoro można ich zdobyć dużo.
Heather: I będziesz mógł go mieć, jak mi pomożesz do końca, a nie będziesz stękał. Ciągle zaponinasz kto ci pomógł przy herbacie.
Caleb: No nie zapomniałem tego. Ty, patrz!
Heather odwróciła się w kierunku, w którym patrzył Caleb. Zobaczyli 10 letnią dziewczynkę japońskiej urody, ktora znęcała się nad pluszakiem 6 letniego chłopaka, który płakał. Dziewczynka symulowała jakoby zabija pluszaka malucha.
Chłopiec: Zostaw ją Fumi. Ona już prawie nie żyje...
Fumi: Straciła wystarczająco krwi. Nic jej nie uratuje, coś jak ja i mama mamy wiele ze sobą wspólnego...
Caleb: Brr, co za wstrętnie dziecko.
Fumi to usłyszała. Odepchnęła chłopaka i wyciągnęła nóż.
Fumi: Powiedział coś pan do mnie?
Zbliżała się do nich.
Caleb: Cofam to! Odejdź, bo nie chce ci nic zrobić.
Fumi: Nie wierzę. Jeden, dwa, trzy i giniesz ty!
Heather: To twoja mama?
Fumi odruchowo schowała nóż i jej wyraz twarzy zmienił się ze złośliwej na radosną. I mama do niej dobiegła.
Fumi: Mamusia!
Junko "Viola" Marayanawa: Fumi, moja. Byłaś grzeczna, jak mnie nie było?
Fumi: Oczywiście.
Caleb: Mam inne zdanie w tej kwestii.
Heather: Czy ty nie jesteś Junko Marayanawa?
Junko "Viola" Marayanawa: Tak, ale mówcie mi po prostu Viola. Skąd znasz moje imię?
Heather: Mamy zadanie zabrać bezdomnego do Central Parku. I ty byłaś na liście.
Junko "Viola" Marayanawa: No tak, nie mamy swojego domu od roku. Fumi to przede wszystkim przeżyła.
Heather: Nie ma lekko na tym świecie, o wszystko trzeba się szarpać. Potrzebuje ciebie tylko do tego zadania.
Junko "Viola" Marayanawa: To jest jakieś reality show?
Heather: Tak... Dla mnie to zadanie jest powalone.
Junko "Viola" Marayanawa: To czemu w tym bierzesz udział?
Heather: Milion dolarów czeka tuż za rogiem. Dlatego musimy połączyć się kajdankami i tam iść.
Junko "Viola" Marayanawa: Dobra. Fumi, poczekasz tu.
Heather: A ty Caleb idź już szukać swojego włóczęgi.
Caleb: No wreszcie!
Caleb pobiegł szukać bezdomnego dla siebie, a Heather zakuła się z Violą w kajdany, po czym poszły.
---
W Central Parku Chris czekał na pierwszych uczestników. I oto się zjawili kolejno: Tom z Łysym Conney'em B., Sanders z Ianem Malinovskim i gotkami oraz Heather z Junko "Violą" Marayanawą.
Chris: Gratulacje. Mamy pierwsze immunitety:
- Tom
- Sanders
- Heather
Tom: Czyli jakby rozdawali jeden immunitet wygrałbym zadanie. Extra!
Heather: Ale ty wygrałeś wyzwanie geniuszu. Tak jak zrobiłam to ja.
Ian Malinovski: Zrobiłem co powinienem to zostanę uwolniony?
Sanders: Spoko. Dzięki Ian, dzięki dziewczyny.
Gotka #3: Zawsze możesz na nas liczyć.
Bezdomni zostali uwolnieni i sobie poszli.
---
Priya odnalazła właściwego Bezzębnego Jonnego w Bloomfield Ave. Był bardzo łatwy do znalezienia, bo nigdzie się nie ukrywał oraz był charakterystyczny. Widoczny piercing, brak z 7 zębów, włosy związane w kucyk.
Priya: Znalazłem ciebie wreszcie. Jestem Priya i...
Bezzębny Jonny T. jej przerwał.
Bezzębny Jonny T.: Tak, doszło do mnie, że mnie szukałaś. Teraz znam twoje imię. I czekam na jakieś wyjaśnienia o co tyle zachodzu?
Priya: Udział w programie TV, gdzie się wykonuje dziwne zadania.
Bezzębny Jonny T.: Lubię ekrany. Kiedy byłem aktorem... Ale popadłem w długi i skończyłem na ulicy bez niczego.
Priya: A jakaś rodzina?
Bezzębny Jonny T.: Wstydzi się mnie, i ich zdaniem mam radzić sobie sam... I nie być dupkiem. Są tacy wymagający.
Priya: Też mam wymagających rodziców...
Bezzębny Jonny T.: Ciekawe po co ci te kajdany.
Priya: Mamy się zakuć i pójść do Central Parku. Circus, wiem.
Bezzębny Jonny T.: Miejmy to z głowy, bo muszę jakąś sprawę załatwić między kimś tam.
Priya zakuła siebie i go. Następnie poszli bez pośpiechu.
---
Na Jefferson St, w Brooklynie siedział zmęczony Caleb. Chciał szukać dalej, ale jakby nie wiedział sensu. Tymczasem Mary spacerowała sobie po owej ulicy w Brooklynie. Zauwazyła Caleba siedzącego na ławce i poszła do niego.
Mary: Wyglądasz jak przysłowiowe tysiąc nieszczęść.
Caleb: Mogłabyś mnie zostawić, hę? Pragnę wziąć tylko oddech i iść dalej. I nie dam się wyeliminować tobie...
Mary: Ja się wam wystawiam przecież na tacy. Wciaż nie odnalazłam bezdomnego. A szansa, że większość już została odnaleziona graniczy z pewnością.
Caleb: Nie strasz mnie może. Na pewno kogoś uda mi się znaleźć. A twoim celem jest tylko zabrać mi pewność. Tak się nie robi.
Mary: W tym programie nie takie rzeczy przechodziły...
Mary niepozornie zakuła swoją i Caleba rękę w kajdankami.
Mary: Musimy wracać do Central Parku. Robi się ciemno, a nie chcę ryzykować, jak o nas zapomną.
Caleb: Jesteś dwulicowa. Odkuj mnie! Klucz?
Mary: Zostawiłam go gdzieś. Będziemy tak skuci, dopóki nie odnajdziemy Central Parku... A to oznacza, że nikt z naszej dwójki nie wygra.
Caleb: Ale ja chciałem wygrać...
Mary: Współczuję ci. Gdybyś nie pomagał Heather, zdobyłbyś immunitet i nie spotkalibyśmy się tutaj.
Caleb: Jak ty sobie to wszystko pięknie ułożyłaś... *zezłościł się*
Mary: Życie pisze takie scenariusze.
---
W Bergen Turnpike blady mężczyzna w średnim wieku próbował skoczyć pod samochód, aby go rozjechał. Samochód się jednak zatrzymał i mężczyzna przeżył.
Crazy Philipp M.: Eh, czy to tak trudno się nie zatrzymywać? Który to już dzień próbuję.
Kierowca: Idź się zbadaj Crazy Philipp albo sam się zastrzel, jak Ci zależy.
Crazy Philipp M.: Chcę mieć współwinnego mojej śmierci.
Kierowca: O zgrozo!
Kierowca minął załamanego mężczyznę, który usiadł zrezygnowany, opierając się o kosz.
Crazy Philipp M.: Niech ktoś mnie zabije...
Bowie i Noah dotarli do tego miejsca w tym samym momencie i widząc gościa oparnego o kosz, identycznego jak na fotografii, obeszli go z dwóch różnych stron. Crazy Philipp M. wrzasnął z przerażenia. Okazało się, że Bowie zakuł się z prawą dłonią, a Noah z lewą dłonią Philippa... czyli cała trójka była zakuta do siebie. Dopiero teraz Bowie i Noah zauważyli, że są w tym samym miejscu.
Noah: Bowie, to jest mój nędznik.
Bowie: Jak ty w ogóle się tu znalazłeś. Zresztą mało mnie to znaczy.
Noah: Śmieszne i żałosne jednocześnie, jak jesteśmy tak skuci.
Crazy Philipp M.: Nie mogę złapać oddechu w kajdankach, duszno mi...
Bowie: Kiedy pójdziesz ze mną do Central Parku, odkuje cię.
Noah: Ale ja też go skułem. Będzie remis w takim układzie.
Bowie: Jeden zawodnik może mieć jednego bezdomnego. Będzie może dogrywka, na którą nie jesteś gotowy.
Noah: Byłem już nie raz zagrożony w tym sezonie, że jestem mentalnie gotowy na dogrywki.
Crazy Philipp M.: Aaa! Nie wytrzymam, powierza!
Bowie: Ale by cię zakuliśmy w dłonie.
Noah: Musimy dojść do Central Parku i wtedy będziesz wolny i żywy.
Crazy Philipp M.: Żywy? No to nigdzie nie idę.
Noah: Eh, nie jesteś najzdrowszym psychicznie człowiekiem jakiego widziałem.
Bowie: Ty chcesz po prostu umrzeć? Wow, to ewenement. Akurat w Central Parku jest na to większa szansa, bo ta dzielnica jest trochę zbyt spokojna. A tam co jakiś czas jakiś typ spod ciemnej gwiazdy się czai.
Crazy Philipp M.: Ooo, to w takim razie do Central Parku!
Crazy Philipp M. pobiegł, jednocześnie ciągnąc ze sobą Bowiego i Noah.
---
Ponownie Central Park. Nietykalni Tom, Sanders i Heather wraz z Chrisem czekali na innych. I wtem zjawiła się Priya z Bezzębnym Jonnym T.
Chris: Gratulacje Priya. Jako czwarta zdobywasz immunitet.
Priya: Yeah! Udało się, dzięki za rozmowę stary *odkuła się od Jonny'ego*
Bezzębny Jonny T.: Wzajemnie. Powodzenia w grze.
Bezzębny Jonny T. poszedł a wtedy przyszli skuci Caleb i Mary.
Chris: Hahaha! Ale połączenie tu zaszło. Ale nie zaliczam wam.
Heather: Możesz mi wyjaśnić Caleb, jak do tego doszło?
Caleb: Mary... To ona mnie skuła i mnie... *rwał włosy z głowy*
Mary: Ojej, Caleb. Chyba nabawiłeś się paranoi od tych dzisiejszych doświadczeń. Mylisz fakty, to ty mnie skułeś. Ale nie mam ci tego za źle.
Caleb: Zniknij... Heather, broń mnie!
Heather: Mary naprawdę jest podstępna i dwulicowa. Od początku taka była i...
Tom, Priya i Sanders wybuchli śmiechem.
Tom: Bardziej śmieszniejszej rzeczy dzisiaj nie usłyszę! Mary jest podstępna i dwulicowa. Hahaha.
Priya: A ty to niby jaka jesteś skoro ona jest taka? Ty i Caleb jesteście siebie warci.
Heather: Wasza sprawa.
Chris odkuł Caleba i Mary.
Mary: Caleb nie miej żalu do siebie, każdemu się zdarzy popełnić błąd. Nawet taki jak skucie kogoś.
Caleb: Eh...
Nagle wraz z Bowiem i Noah do Chrisa przybiegł Crazy Philipp M.
Crazy Philipp M.: Wreszcie! Śmierć nadchodzi!
Zawodnicy i Chris byli zdegustowani zachowaniem Philippa, jak i zaskoczeni, że jest z dwoma zawodnikami zakutymi, a nie jednym.
Chris: A to ci los. Tego nie przewidziałem.
Heather: A powinieneś raczej. Zrobić jakąś dogrywkę?
Chris: Hmm... Mam! Crazy Philipp M. nim cię odkuję. Wybierz osobę która ma zdobyć immunitet w tym zadaniu z tej dwójki.
Crazy Philipp M.: Ale ja ich nie znam.
Chris: Nie musisz. To jak Bowie czy Noah?
Crazy Philipp M.: To Bowie. Choć nie wiem który to jest, ale jakiś Bowie kiedyś chciał mnie zabić. Ach!
Chris: Bowie wygrywa immunitet! Oto wszyscy zwycięzcy dzisiaj:
- Tom
- Sanders
- Heather
- Priya
- Bowie
Bowie: Niezły skład. Mój pierwszy immunitet w TD.
Chris: Caleb, Mary i Noah... jedno z was odpadnie. Ale kto? Dowiemy się na ceremonii.
Caleb i Mary zmierzyli się przenikliwie wzrokiem.
Ceremonia[]
Paliło się sztuczne ognisko. Zawodnicy zebrali się wokół niego. Większość czekała na werdykt ze spokojem, bo zdobyła nietykalność. Chris był gotowy zacząć ceremonię.
Chris: Dzisiaj wybór zawężony do trzech uczestników. Głosujecie na kogoś z trójki Noah, Mary i Caleb.
Heather: Zagłosuję na Mary, ale każdy kto ma olej w głowie wie co za chwilę nastąpi.
Mary: Nie jest tak oczywiste, jak wam się wydaje. Przeczuwacie przed ekranami eliminację Caleba. A jakby Bowie i Tom od tak złamali sojusz, dorzucając swój dwa grosze? Dostałabym 5 głosów, co byłoby sytuacją bez wyjścia. Zaryzykowałam i nie pozwoliłam Calebowi zdobyć immunitetu. Zobaczymy czy to się opłaci.
Chris: Bezpieczni dzisiaj są...
...
...
...
..Tom!
..Sanders!
..Heather!
..Priya!
..Bowie!
..i pierwszy zawodnik, który nie zdobył nietykalności... Noah!
Chris rzucił bezpiecznym rybki. I zostali tylko Caleb i Mary.
Chris: Uczestnicy. Oto ostatnia rybka tego wieczoru. Mary, wzbudzasz kontrowersje, co jest zupełnym obrotem o 180 stopni względem RR. Ale tym samym samym dostarczasz emocji.
Mary: Nie mam pojęcia o czym mówisz. Wciąż uważam się raczej za mało angażującą persone. Chociaż może jest trochę lepiej, ponieważ RR było fiaskiem.
Chris: Caleb, jesteś silnym graczem, który wrócił do gry i stał się sojusznikiem Heather. Dodatkowo nie wzbudzasz zaufania wśród innych.
Caleb: Mów już co wasz powiedzieć!
Chris: Stosunkiem głosów 5-3 odpada...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..Caleb.
Mary: Nie spodziewałam się tego zupełnie.
Caleb: Ty weź lepiej już nic nie gadaj...
Priya: Caleb, ale sam się prosiłeś.
Caleb: Nie wierzę, że to powiem. Ale z was wszystkich najbardziej normalna jest... Heather, ewentualnie Sanders. Kiście się w tym beze mnie już na dobre.
Caleb opuścił innych i zajął Łódź Straceńców. Chwilę później został wyrzucony za burtę, zawiedziony.
Chris: Caleb nas opuścił. Zostało ich siedmiu. Czy Heather poradzi sobie mając jedynie za sojusznika Noah? Jak długo przetrwa Mary i jaki ma to związek z jej sojuszem z Bowiem i Tomem? A i nie zapominajmy o figurce, kiedy zostanie użyta? Tego dowiecie się oglądając... Total Drama: Sea Route!
GŁOSOWANIE
Caleb - Mary
Tom - Caleb
Mary - Caleb
Sanders - Caleb
Heather - Mary
Noah - Mary
Priya - Caleb
Bowie - Caleb
KONIEC