TotalDramaPolishFanFick Wiki
Advertisement
StokedEp4

Wzdłuż ruchliwej ulicy przecinającej niewielkie, położone na wybrzeżu miasteczko, ciągnął się zwyczajny chodnik. W nierównym szyku, równym tempem maszerowała po nim kilkunastu osobowa grupa – cast pewnego rozgrywającego się w mieścinie reality show.

Przed kamerę niespodziewanie wskoczyła prowadząca wcześniej wspominanego widowiska.

Maddie: Witajcie! Ostatniooo w Stoked: Przed wyzwaniem uczestnicy mogli w spokoju celebrować swój czas wolny. Robili to na różne sposoby, przy czym coraz lepiej się poznawali!

*Urywek z Marie, która rzuca kartą w Nayę. Jean przerzucany przez Timo na drugą stronę stołu. Allie przewracająca oczami na kolejne prośby Polly.*

Maddie: Niektórzy starali się także podejmować pierwsze, większe kroki strategiczne!

*John rozmawia przy stoliku z Anne. Jj, który siedzi na łóżku obok Emosia.*

Maddie: Gdy przyszło do wyzwania, wszyscy skupili się już jednak tylko i wyłącznie na rywalizacji! Ich zadaniem była wspinaczka na wysoką, dmuchaną zjeżdżalnię i napełnienie wiaderka wodą. Proste? Nic bardziej mylnego!

*Widać Suzanne zjeżdżającą głową w dół, Martinę, która próbuje doskoczyć do plastikowej tuby i wspinającą się Emily.*

Maddie: Bardzo wyrównane starcie było nierozstrzygnięte właściwie do samego końca. Ostatecznie jednak to drużyna Surferów sięgnęła po trofeum!

*Marie odbiera Wipeout’a i triumfalnie go unosi*

Maddie: Na drugiej ceremonii eliminacji nie pozostały żadne wątpliwości. Polly odpadła i udowodniła, że jeżeli chce się zajść daleko w brutalnej rozgrywce, lepiej samemu sięgać po ładowarkę i nie próbować przekupstwa miętówkami!

*Urywek z Polly wsiadającą na motorówkę*

Maddie: W grze nadal osiemnastka i zapewniam was mają oni jeszcze dużo do zaprezentowania! Czy będą się kłócić? Czy powstaną nowe przyjaźnie? Czy wygrają Surferzy, czy może Syreny? Dowiecie się już za moment w… *zrobiła pauzę* Stoked…

Kobieta uśmiechnęła się do kamery i odeszła za tłumem oddalających się uczestników.

STOKED_Opening

STOKED Opening

Jadłodajnia „U Donny”:[]

Z racji okołopołudniowej pory, zawodnicy poszli zjeść obiad w jadłodajni, której właścicielka podpisała właściwy kontrakt z producentami.

Co prawda śniadania i kolacje uczestnicy zjadali w niewielkim budynku, jednak na czas obiadu do ich dyspozycji zostały oddane stoły ustawione na trawie, pod dużymi parasolami.

S

Syrenki, pomimo przegranej ostatniego zadania, nie wydawali się szczególnie przygnębieni. Wszyscy jedli, pili, uśmiechali się i rozmawiali. Z grupki wyróżniała się pewna niezwykle skupiona na czymś Cyganka…

<Anne: Nie wierzę! *wykrzyknęła radośnie* To już finałowa osiemnastka! Jestem z siebie niesamowicie dumna, ten wynik to jak spełnienie marzeń! Oczywiście chcę dojść jeszcze dalej, ale już teraz mam na koncie powalający sukces! *zaklaskała* A razem z John’em mamy dotrzeć, aż do finału… *położyła sobie ręce na policzkach i zrobiła zdziwioną minę* To jest niesamowite!>

Głównym inicjatorem toczących się przy stole rozmów był zaś pewien nadzwyczaj aktywny tego dnia chłopak.

John: Piękna pogoda nam dopisuje *mówił głośno trzymając w ręce szklankę z wodą* Nie trzeba jechać na żadne Karaiby, aby zakosztować cudownego słońca.

Siedząca blisko chłopaka fanka metalu podniosła głowę znad talerza frytek.

Naya: E tam, Hawaje, tam to by było epicko! Zrobiłabym olbrzymią procę na kokosy… albo lepiej! Bitwę na olbrzymie kokosowe proce!

Siedzący naprzeciw rockowej dziewczyny kick-bokser odkaszlnął, kulturalnie przetarł usta chusteczką.

Timo: Kontynentalne rewiry w niczym nie ustępują wyspom *wyraził swoje zdanie* Zgadzam się z John’em.

Zadowolony z aprobaty kolegi, modny blondyn uśmiechnął się perliście. Spojrzał on zaraz w kierunku drugiego końca stołu, gdzie wypatrzył interesujący go…

John: Oh, podałabyś mi proszę dzbanek z wodą? *skierował pytanie do koleżanki*

Emily: Pewnie, żaden problem *odparła i wyciągnęła rękę z dzbankiem w kierunku chłopaka*

Hasło „podałabyś” podziałało w dość zabawny sposób na siedzącą tuż obok rudej dziewczyny atletkę. Ta z nietypowym grymasem zgniotła w ręce chusteczkę, co nie uszło uwadze biegaczki.

Emily: Co? Na wspomnienie marudzenia Polly nadal cię trzęsie? *zażartowała*

Allie: Oj… Trochę *zaśmiała się nerwowo*

John: Taka gra *odezwał się głośno, widocznie usłyszał dialog* Musimy sobie radzić z emocjami i złościami. Ważne, że jesteśmy jedną, zgraną drużyną!

Mieszkaniec dużego miasta zapewniał zespołowi żółtych dużo pozytywnej energii, czyli dokładnie tego czego potrzebowali. W związku z tym wszyscy jedzący kiwali głową na znak, że zgadzają się z chłopakiem.

Z całej grupki najmniej skupiona nadal wydawała się Cyganka. Dziewczyna w ciągu dalszym wpatrywała się zamyślona w swój talerz z jedzeniem.

Drugą osobą, która poświęcała szczególną uwagę swojemu talerzowi był chłopak, o którego miłości do jedzenia dobitnie świadczyła posiadana figura.

George: Am, am, am *oblizywał się* Ten kurczak jest po prostu niewiarygodny, cudo! *delektował się* I te frytki, mniam!

Na głośno jedzącego kolegę z drużyny z niezadowoleniem spoglądała pewna blondynka. Suzy, bo o niej mowa, nie odzywała się jednak, tylko w spokoju wkładała sobie do ust widelec za widelcem.

Fekalia, który siedział nieszczęśliwie naprzeciw dziewczyny, obrał inną strategię jedzenia. Polany sosem kawałek mięsa złapał w zęby i zaczął szarpać go ruszając gwałtownie głową. W konsekwencji tego rozchlapany sos poleciał prosto na…

Suzy: Aaaa! Fuj! *pisnęła podnosząc się z ławki* Jesteś okropny!

George: *wypluł mięso* Oj, przepraszam, ale to tylko sos… I w dodatku pyszny sos! *uśmiechnął się głupawo i zaczął oblizywać stół*

Blondynka poczerwieniała. Zachowała jednak klasę i zamiast wyzywać grubasa, poszła gniewnym krokiem do łazienki, gdzie chciała doprowadzić się do początku. Pozostali powiedli za nią wzrokiem, również oderwali się od jedzenia.

Allie: Pójdę z nią *powiedziała nagle, wstała i poszła za koleżanką*

Inni patrzeli po sobie i nie wiedzieli co robić. W większości złe spojrzenia, ukierunkowane były na sprawcę zamieszania.

Naya: Oh mój… Brawo Fekalia *powiedziała ze złością i ironicznie zaklaskała*

George: No co? *spojrzał zdziwiony na ciemnowłosą* Nie rób już z widły igły!

Naya: Myślałam, że Piaskowa Dziewica będzie umiała jeść *zmarszczyła czoło*

Jacob: Ha, ha! Właśnie *dołączył się*

Niespodziewanie w obronie George’a stanął pewien muskularny blondyn.

Timo: Ej, spokojnie ludzie *odezwał się znad talerza z obiadem* Nic wielkiego się nie stało. Uspokójcie się *poradził*

Nie wiadomo czy to kojący głos chłopaka, czy może mądry ton i słowa, ale Naya i Jacob momentalnie odpuścili i wrócili do jedzenia. Podobnie jak cała reszta.

<Timo: No co? Zdarza się, a w naszej drużynie niepotrzebne są jakieś przepychanki. Można się pośmiać, ale na dłuższą metę trzeba umieć wyhamować *mówił wpatrzony w obiektyw* Ktoś musi być dojrzalszy *w jego głosie zabrzmiała jakby satysfakcja*>

S

Nieopodal znajdował się stolik Surferów. Zwycięzcy poprzedniego zadania kończyli już jeść. Niektórzy trzymali menu i zastanawiali się nad innymi, figurującymi w nich daniami, inni zajmowali się bardziej prozaicznymi czynnościami.

Posiadaczka czerwonej czapki przeglądała coś na swoim telefonie z logiem banana na tyle obudowy.

Suzanne: Yhm… Yhm. Yhm? *mruczała*

Martina: Co tam masz? *zajrzała koleżance przez ramię* O, ciuchy.

Suzanne: Na Facechatcie ma się pojawić nowa kolekcja autorstwa Lindsay. Pomyśleć, że ona też zaczynała w reality show jak to!

Jean: Można się spoko wybić na takim udziale *mruknął znad pustego talerza* Ja marzę o znalezieniu sponsora. Przydałaby się kaska na lepszy sprzęt *potarł palcami o siebie w geście nawiązującym do pieniędzy*

Słysząc o tym aspekcie reality show, niespodziewanie uaktywniła się pewna, zwyczajnie mało aktywna osoba. Cicha fotografka wyjęła z kieszeni spodenek swój telefon i odpaliła na nim pewną stronę.

Cynthia: Jak już jesteśmy przy temacie to zapraszam do CynAtelier! Moja strona z fotografią *uśmiechnęła się słodko* Dajcie łapkę w górę i pokażcie znajomym.

Ta nagła autopromocja spotkała się z mieszanymi odczuciami. Zdecydowana większość drużyny spoglądała na koleżankę z wyrazem zdziwienia lub tak jak Marie, zdegustowania.

Przez chwilę panowała cisza, którą przerwało jednak charakterystyczne kliknięcie…

Olivier: Już! *pokazał telefon* CynAtelier polubione *uśmiechnął się szeroko*

Cynthia: Dziękuje *ucieszona pokiwała głową i spojrzała w swój telefon* Yaay, jedno polubienie więcej!

Siedzący na skraju stołu Emoś też sięgnął do kieszeni po telefon, jednak gdzieś w połowie ruchu się rozmyślił.

Sprawa strony z fotografiami nie zaprzątała dłużej uwagi pozostałych. Siedzieli raczej w ciszy, nieliczni kończyli swoje jedzenie.

Gdy już wydawało się, że temat obiadu zostanie zamknięty, przed jednym z uczestników została postawiona miska z apetycznie prezentującym się deserem lodowym. Pucołowata kobieta w kuchennym fartuszku odeszła, zaś ciemnowłosy uśmiechnął się szeroko.

Olivier: O tak! *złapał za łyżkę*

Wszyscy patrzeli na skatera zdziwieni. Próbowali zrozumieć co właściwie się stało.

Martina: Ej moment, skąd ty masz te lody? *zapytała starając się nie brzmieć pretensjonalnie* Nie, że jestem zazdrosna czy coś, ale nie zbierała zamówień na desery.

Suzanne: Podbijam, ja Totalnie też bym zjadła lody *powachlowała się dłonią* I to jeszcze w taki upał!

Chłopak w niebieskiej czapce odłożył łyżkę, oblizał się i spojrzał na kolegów z drużyny. Przez chwilę wydawał się niepewny, szybko jednak wróciła mu werwa.

Olivier: No… wiecie… Moja ciocia jest właścicielką „U Donny” *zaśmiał się nerwowo*

Pozostali zamrugali, przeanalizowali słowa chłopaka. Potem rozległo się zbiorowe „Aaaa…”. Następnie zapadła nieco niezręczna cisza. Przy odrobinie zmysłu strategicznego dało się ją zmodyfikować i wykorzystać. Skater, będący nadal w centrum zainteresowania z uwagi na stojące przed nim lody, wykazał się potrzebnym sprytem.

Olivier: Jak chcecie mogę spróbować zagadać z Ciocią, może uda się, by cała drużyna dostawała taki bonus… A dzisiaj mogę się podzielić! *wyszczerzył się*

Ta wiadomość z kolei bardzo ucieszyła zespół niebieskich. Lodami nikt nie pogardził. Zostały, więc one rozdane pomiędzy dziewiątkę, co wywołało wiele uśmiechów. Oczywiście blond weteranka obozu zachowała swój kamienny wyraz twarzy.

<Olivier: Haha, banalne! *klepnął się w kolano* Wiem od cioci, że nie ma szans na takie bonusy, to by była „ingerencja osób trzecich” *zrobił cudzysłowie palcami*. Ale mogłem dać im dzisiaj lody, gra społeczna to podstawa *przeciągnął się* Czasami do zyskania zaufania wystarczą zwykłe słodycze.>

S

Dwie dziewczyny z Syrenek zamknęły się w toalecie. Tam ustawiły się przed lustrem i próbowały zaradzić na to co stało się z winy George’a.

Ubrana na fioletowo atletka zabrała rolkę papieru toaletowego i zaczęła ostrożnie ścierać sos z bluzki koleżanki.

Allie: Jak można być tak niechlujnym, to okropne *mówiła zirytowana ciągle szorując*

Ścieranie na sucho nie było na dłuższą metę szczególnie efektowne, toteż zazwyczaj cicha dziewczyna, namoczyła papier wodą z kranu.

Allie: I teraz zostaną plamy, świetnie!

Suzy: Wow, Allister. Nie widziałam ciebie jeszcze tak podpalonej *powiedziała zdziwiona*

Brunetka raptownie podniosła głowę, zawstydziła się lekko.

Allie: Ehm… No wiesz… Hah… *zaśmiała się nerwowo i sięgnęła po papierowy ręcznik* To chyba nic złego?

Suzy: Nie, nie, spoko *zaśmiała się i również sięgnęła po ręcznik, otarła sobie plamkę sosu z rękawka* Takie są skutki styczności z Fekalią *zarzuciła włosami, tak by ułożyły się na jej czystym ramieniu*

Allie: I tak mu nie nawrzucałaś *mruknęła wyrzucając zużyty, zmięty ręcznik do śmietnika*

Blondynka zaśmiała się i pokiwała głową. Uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Przez moment zastanawiała się co powiedzieć, jednak jej koleżanka ją wyręczyła.

Allie: Tak wiem, trzeba umieć czasem milczeć *szorowała wilgotnym ręczniczkiem bok bluzki*

Bardziej doświadczona surferka ponownie zgodnie skinęła.

<Allie: Bardzo powoli zaczynam się czuć pewniej tutaj, minęło już kilka dni *założyła ręce łapiąc się pod boki* Dobrze mieć kontakt z Suzy, chyba w tej toalecie po raz pierwszy tak w pełni normalnie z kimś gadałam *uśmiechnęła się lekko, ale zaraz przygryzła wargę zawstydzona*>

W czasie gdy członkowie obydwu drużyn zasiadali przy stołach na trawniku, za budynkiem jadłodajni, prowadząca i jej asystent dostali bardziej reprezentatywne miejsce. Ich stolik, osłonięty rzecz jasna odpowiednim parasolem, stał naprzeciw wejścia do sali bufetowej.

Zarówno gospodyni programu jak i towarzyszący jej blondyn trzymali wysokie kieliszki wypełnione gazowaną wodą. Ciemnozielona butelka stała obok.

Chris: Biorą się sobie do gardeł? *mruknął unosząc kieliszek*

Maddie: Przypuszczalnie *poprawiła wolną ręką okulary na nosie* Dzień, za dniem. Pokazują swoje prawdziwe oblicze… *napiła się wody* Ahh…

Chłopak w niebieskiej koszulce uśmiechnął się, również pociągnął sporego łyka.

Chris: Dostaną teraz czas, aż do późnego popołudnia, prawda? *spojrzał na przełożoną spod okularów*

Modelka subtelnie pokiwała głową i ponownie dotknęła ustami szkła. Nie musiała za dużo mówić. Oszczędzała swój głos na wygłaszanie przemówień dla uczestników.

Siedzieli tak w cieniu… Niższy rangą oparł się wygodnie o oparcie drewnianego krzesła, odetchnął głęboko.

Chris: Przyjemna taka praca *błysnął ząbkami*

Pani host również się uśmiechnęła. Uniosła kieliszek, stuknęli się nimi w ramach wnoszenia toastu.

Baza, pokój na górze, lewa strona:[]

S

Nastąpił szybki przeskok z jadłodajni do ośrodka. Po obiedzie uczestnicy dostali czas na odpoczynek i zaspokojenie swoich potrzeb. Wszyscy bez wyjątku zdecydowali się spędzić go na terenie campingu.

Wyjątkiem nie były dziewczyny z drużyny Syrenek. Wdrapały się one na piętro i wkroczyły do pokoju.

Naya: Padam z nóg!

To powiedziawszy, fanka mocnych brzmień opadła na swoje łóżko. Leżała chwilę, po czym otworzyła oczy. Zerwała się widząc tuż przed swoją twarzą, twarz… Cyganki.

Naya: Aaaa! *krzyknęła i odskoczyła. Usiadła pod ścianą z podwiniętymi nogami*

Anne: Co jest? *zapytała robiąc smutną minkę* Nie chcesz się przyjaźnić? *wyszczerzyła się dla odmiany*

Rockowa uczestniczka rozejrzała się naokoło w poszukiwaniu jakiejś pomocy, jednak jej koleżanki zdecydowanie odcinały się od tego co działo się na dolnych łóżkach.

Naya: Ehm… *pociągnęła nosem* Ej, co tak dziwnie… Fuj! *zatkała nos*

Nie zważając na zdziwienie koleżanki z pokoju, szalona ciemnowłosa, zaczęła obwąchiwać łóżko śpiącej obok niej Cyganki. Zaraz odsunęła się ze wstrętem.

Anne: Hm? *zamrugała oczami i ponownie uśmiechnęła się głupawo*

<Naya: Dobra zachowam resztki kultury i klasy i nie powiem jej w twarz, że śmierdzi *zakaszlała, powachlowała się obydwoma dłońmi* Fuj!>

Amatorka kolorowego poncho przyglądała się wyczekująco rockowej znajomej, liczyła na odpowiedź, której z kolei ta druga dziewczyna nie chciała udzielać.

Niespodziewanie drzwi do pokoju otworzyły się. W wejściu stał nie kto inny jak Marie. Blondyna trzymała w ręce na wpół rozwiniętą ze sreberka tabliczkę czekolady.

Suzy: O, heja, heja *przywitała z górnego łóżka swoją kumpelę. Zeskoczyła na podłogę* Co cię sprowadza?

Marie: A nic *mruknęła machając czekoladą* Tak sobie przyszłam *wzruszyła ramionami*

Pozostałe dziewczyny nie darzyły weteranki obozu szczególnie ciepłymi uczuciami, toteż wycofały się na swoich łóżkach i nie wchodziły w interakcję.

Jak często jednak bywało i tu zdarzył się wyjątek. Pewna śniada osobniczka wydawała się żywo zainteresowana. Nie chodziło bynajmniej o samą dziewczynę z przeciwnej drużyny.

Anne: Czeko… czeko… Czekolada! *na jej twarz wystąpiły rumieńce*

Marie: Że to? *spojrzała to na trzymany słodycz, to na Cygankę* Hah, faktycznie, pyszności *teatralnie zaciągnęła się zapachem czekolady* Mniam.

Anne: Dasz trochę? *zapytała z nadzieją* Daj! Daj! Daj! *piszczała podskakując na siedząco i klaszcząc*

Marie: No nie wiem, niech pomyślę *udała zamyślenie* Nie.

Ta wiadomość niezwykle zasmuciła Cygankę. Nieomalże się rozpłakała. Na ten widok, silna blondyna prychnęła rozbawiona. W mniejszym stopniu zaśmiały się pozostałe członkini Syrenek. Zachowanie śniadej dziewczyny było istotnie komiczne.

Marie: Ejj, Anne *zawołała nagle słodkim głosem i potrząsnęła czekoladą* Chodź tuu…

Zawołanie podziałało. Dziwaczna brunetka zeskoczyła z łóżka i pobiegła w kierunku wołającej. Ta przewróciła jedynie oczami i wyszła zamykając drzwi tuż przed twarzą Cyganki.

<Marie: No proszę was, z kim ja konkuruję? *postukała czekoladą o boczną ściankę* Nie wiem jak te dziewczyny wytrzymują z nią w jednym pokoju *założyła nogę na nogę i wgryzła się w tabliczkę*>

Trawnik:[]

S

Praktycznie przed samym wyjściem z terenu bazy, przy stoliku siedział małomówny szatyn. Chłopak usiadł na rogu, w cieniu rzucanym przez wysokie tuje. W jego rękach pojawił się telefon, chwilę potem odpalił grę.

Spokój został jednak szybko przerwany przez głośne skrzypnięcie furtki i pojawienie się pewnej osoby.

Adam: Ugh, cóż za cisza *rozejrzał się wokoło* Przynajmniej jest porządek w tej mojej szkółce *w jego głosie zabrzmiała satysfakcja* Bardzo dobrze, bardzo dobrze *pokiwał głową*

Właściciel ośrodka kontynuował rozglądanie się. W pewnej chwili jego wzrok zatrzymał się na jednym znajdującym się w pobliżu uczestniku – Emosiu.

Adam: O, młodzieniec *spróbował się przyjaźnie uśmiechnąć* Akurat na ciebie trafiam podczas mojego obchodu.

Posiwiały mężczyzna zaczął zbliżać się powoli do chłopaka.

Michael: Ehm…

Gracz najwyraźniej nie był zbyt szczęśliwy perspektywą jakiegokolwiek kontaktu z marudnym osobnikiem, dlatego też schował swój telefon do kieszeni i czym prędzej się oddalił.

Pozostawiony samemu Adam burknął pod nosem, po czym opuścił teren ośrodka. Jego obchód został najwidoczniej uznany za zakończony.

Pokój na dole, lewa strona:[]

S

W pokoju chłopaków z drużyny Surferów panował spokój. Jj leżał na swoim łóżku i słuchał muzyki mając słuchawki założone na uszy. Kawałek dalej, przy aneksie kuchennym stał drugi, młodszy chłopak.

Oleg: Jupi, jupi… Mniam, mniam *nalał wody do elektrycznego czajnika i oblizał się*

Trudno było domyślić się co niebieskooki miał zamiar sobie przygotować. Wzbudziło to zainteresowanie jego kolegi.

Jean: Co tam, co tam kombinujesz? *zagadnął przyskakując do blatu*

Oleg: Herbata *odparł promiennie* Podobno picie gorącego w gorące dni dobrze robi na metabolizm! *wytłumaczył z energią*

Jean: Zioom, czy ty chociaż wiesz co to wszystko znaczy? *zarechotał*

Oleg: Ehm… Nie, ale na wakacjach w Dubaju tak mówili!

Blondyn raz jeszcze zaśmiał się. Poklepał przyjaciela po ramieniu i oparł się plecami o ścianę. Rozejrzał się po pokoju. Oliviera i Michael’a nie było w środku.

Jean: Trzeba by tu się zastanowić nad tak zwaną *zaczął zacierać ręce* Grą strategiczną *uśmiechnął się chytrze*

Oleg: Jej! *wykrzyknął z entuzjazmem i wstawił wodę do gotowania się*

<Jean: To jest jak jedna, wielka zabawa *postukał się w kolano* Trochę umiejętności i się wygrywa *zarechotał* No niech się coś dzieje! *udał zniecierpliwienie i zaśmiał się*>

Przyczepa trenerów:[]

Do drugiej w kolejności od brukowanej ścieżki przyczepy wszedł Chris. Znudzony asystent prowadzącej postanowił zapoznać się lepiej z trenerami. Ci przywitali go dość ciepło.

Reef: Chris! Yo ziom! *przyskoczył do blondyna i podał mu rękę*

Chris: Hej *przywitał się bardziej nieśmiało*

Spec od relacji z uczestnikami rozejrzał się po wnętrzu. Na jednym końcu znajdowało się miejsce do spania Conrada, a po drugiej analogiczne łóżko dla Reef’a.

Przyczepa trenerów była dość zabałaganiona. Nie tylko przez torby obydwu mężczyzn, ale też porozwieszane akcesoria surfingowe, czy opakowania po jedzeniu.

Reef: Dawaj, siadaj! *zachęcił kolegę z ekipy klepiąc materac obok siebie*

Chris: Nie, nie trzeba *odmówił taktownie* Postoję *uśmiechnął się nerwowo*

Reef: Jak chcesz *poklepał się po klacie i położył się na plecach*

Blondyn nie przestawał się rozglądać. Zatrzymał wzrok dłużej na połowie przyczepy należącej do Conrada. Tam było chyba odrobinę czyściej.

Conrad: Hah, uroki życia w przyczepie *zaśmiał się i oparł o ściankę* Na niektóre spoty się przyjeżdżało w van’ie w piątkę albo i w dziesiątkę!

Wizja spania na ograniczonej przestrzeni z kilkoma osobami nieco zmierziła Chris’a. Chłopak postał jeszcze chwilę po czym wyszedł pożegnawszy się zdawkowo. Skłamał, że zapomniał zrobić coś dla Maddie.

Chris: Argh, jak dobrze mieć przyczepę dla samego siebie *mruczał idąc do swojego kampera*

Nie zaszedł daleko, kiedy z porozwieszanych głośników dobiegł głos prowadzącej.

Maddie (głośnik): Uczestnicy i uczestniczki! Ubierzcie się modnie, wygodnie i przewiewnie! *zakomunikowała* Wymarsz za godzinę! Dzisiaj zmierzycie się na wydmach!

Komunikat został przekazany. Chris odetchnął i również poszedł się przygotować… albo jeszcze chwilę poleżeć.

Las na wydmach, zebranie:[]

SS

Było późno popołudnie kiedy ekipa programu znalazła się na brukowanym deptaku biegnącym równolegle do porastającego wydmy lasu. Na plecy zawodników padały promienie wolno zachodzącego słońca.

Plecami do ściany drzew stała zaś prowadząca, nieco dalej jej asystent oraz trenerzy zaopatrzeni w przeciwsłoneczne okulary.

Maddie: Witajcie, witajcie! *wykrzyknęła energicznie* Przed wami nowe zadanie, po raz pierwszy nie związane z wodą!

Uczestnicy zaklaskali uśmiechając się. Wszyscy nie mogli się doczekać kolejnych zmagań.

Maddie: Tak więc dzisiaj zagracie w wyjątkową grę – we flagi *wyprostowała się i zarzuciła włosami* Zasady są następujące: Członkowie każdej drużyny biegają po wytyczonym obszarze lasu i próbują odnaleźć flagę przeciwników, a następnie zanieść ją do swojej bazy. Każdy z nacierających zawodników ma przy sobie tak zwane „życie” *wyjęła z tylnej kieszeni spodenek kwadratową, niebieską karteczkę* Jeżeli napotkacie swojego przeciwnika, możecie go dotknąć i wyzwać na pojedynek w „papier, kamień, nożyce”. Przegrany oddaje swoją karteczkę i zmierza do „kapitana”. Kapitan to osoba, która siedzi w jednym miejscu, obserwuje ukrytą flagę i rozdaje życia. Nie może on jednak atakować.

Zawodnicy kiwali głowami. O dziwo zdawało się, że w większości zrozumieli zasady. Nieliczne osoby szeptały między sobą dopytując się o konkretne reguły.

Nie był to jeszcze koniec instrukcji. Pani gospodarz miała jeszcze coś do powiedzenia w kwestii wyników.

Maddie: Rozegracie dwie rundy. Każda kończy się w momencie kiedy flaga przeciwników zostanie przyniesiona do kapitana. W razie remisu zliczona zostanie liczba przejętych „żyć” *zaśmiała się i złapała pod boki* Może to was zmotywuje do ofensywy… Jakieś pytania? *spojrzała po ludziach*

Prawie natychmiast, rękę w górę uniósł umięśniony reprezentant Syrenek. Prowadząca skinęła przyzwalająco.

Timo: Czy jeżeli ktoś biegnie z flagą, można go zatrzymać?

Maddie: Owszem. Dotykasz go, gracie w papier-kamień, a jeżeli ten ktoś przegra, wyrzuca flagę w górę. Tu ważna uwaga, bez życia nie można chodzić w kierunku innym niż do kapitana. Przyłapany bądź przyłapana na takim oszustwie zdyskwalifikuje swoją drużynę z zadania.

Ta informacja wywołała lekkie zaskoczenie, jak również kolejny festiwal kiwania głową.

Naya: A niech to! *zaśmiała się*

Maddie: Kolejna sprawa… Chris? Byłbyś tak miły? *spojrzała na chłopaka*

Blondyn wyjął zza pleców dwa worki, wyjął z nich flagi w kolorach odpowiadającym drużynom i rzucił je zawodnikom.

Maddie: Dobrze… Co dalej… *spojrzała na ziemię, potem znowu podniosła wzrok* Dzisiaj wasi trenerzy mają nieco ograniczone pole manewru, jednak ich rola jest niezmiennie taka sama. *zrobiła pauzę* To teraz oddajcie Wipeout’a, wybierzcie kapitanów, ukryjcie flagi i na mój gwizdek zaczynamy!

Marie, która cały czas trzymała gumową orkę, oddała ją gospodyni show i wróciła do swojego zespołu.

Maddie: O, czekajcie! Jeszcze jedna rzecz do przekazania… *ponownie spojrzała z ukosa na swojego asystenta*

Nie przestając się uśmiechać, Chris podniósł z ziemi kolejne dwa worki. Przekazał je drużyną. Tym razem zawartością były papierowe „życia”. Obydwa składy otrzymały też po gwizdku.

Maddie: Teraz to już prawie na pewno wszystko co musicie wiedzieć… *zaśmiała się szczerze i założyła na szyję różowy gwizdek*

Obydwie formacje zbiły się ciasno i zaczęły się naradzać. Potem poszli w las rozciągający się od deptaku do niedalekich wydm. Weszli dwiema ścieżkami oddalonymi od siebie o kilkaset metrów.

<Naya: Kocham leśne zadania, muahaha! Będzie się działo! Pokażę im, że płynie we mnie krew prawdziwego Apacza! *wyrzuciła ręce w górę*>

Zadanie, Runda 1:[]

S

Surferzy weszli w las. Szybko natrafili na rozpiętą na szerokość lasu, żółtą taśmę – wytyczała ona granicę obszaru wyzwania. Szli wolno wzdłuż niej szukając dobrego miejsca na zatrzymanie się.

Marie: Trzeba przećwiczyć kamień-papier, jacyś chętni? *obejrzała się*

Olivier: Ja mogę, heh *zaoferował się*

Blondynka jednak nadal trzymała się przy swoim postanowieniu i ignorowała skatera. Dalej szukała chętnego do gry.

Marie: Kto do kamień-papier?

Olivier: To w zasadzie papier-kamień *zauważył złośliwie próbując sprawić przytyk dziewczynie*

Ona jednak nadal olewała chłopaka w czapce. Zaczepiła kogoś kogo bardziej lubiła.

Marie: Dawaj Olinek *wystawiła rękę ku koledze*

Oleg: Spoczko! *ucieszył się* Raz, dwa, trzy!

Wystawili ręce. Ona miała nożyce, on papier. Ona uśmiechnęła się, on zasmucił.

Marie: O tak! *ucieszyła się* Chyba jestem gotowa *związała włosy gumką*

Niedługo potem członkowie niebieskich zatrzymali się. Ich „bazą” było rosnące na granicy terenu zadania drzewo. Wokół niego zawinięta była żółta taśma.

Martina: To… Kto chce być kapitanem? *zapytała niepewnie. Sama trzymała woreczek z karteczkami*

Cynthia: Ja chętnie *zgłosiła się prawie natychmiast i odebrała niezbędny sprzęt od tancerki*

Zadowolona z roli jaka jej przypadła, fotografka usiadła na grubym korzeniu. Pozostali spojrzeli po sobie.

Jj: Pozostaje istotna kwestia schowania flagi *zamachał niebieskim materiałem* Gdzieś wysoko, nisko?

Oleg: O! Zakopmy ją pod mchem, na pewno jej wtedy nie znajdą! *wyskoczył z pomysłem*

Marie: Nie. *powiedziała zdecydowanie* Chcemy wygrać, ale trzeba zachować rozsądek i jakieś fair play, mimo wszystko…

Niektórych nieco zdziwiła honorowość dziewczyny, jednak w żaden sposób nie protestowali, przyznali jej rację. Dali jej też kontynuować wypowiedź.

Marie: Ale trochę przykryć ją można *rzekła*

Weteranka obozu zabrała flagę od pływaka, zwinęła ją i położyła przy drzewie znajdującym się dokładnie naprzeciw tymczasowej kapitanki zespołu. Następnie flaga została przykryta liściastą gałęzią.

Marie: Chyba będzie dobrze *złapała się pod boki* Cynthia rozdaj życia *rozkazała*

Fotografka wyjęła z woreczka niebieski gwizdek i zaczęła rozdawać kwadratowe karteczki.

S

Syrenki rozłożyli się na końcu ścieżki, która biegła równolegle do wydmy. Założyli, że ta dróżka ograniczała teren zadania. Dalej była już piaskowa forma terenu, porastające ją zarośla i plaża. Nie było sensu tam iść.

John: No dobrze *oparł się ręką o pień drzewa* Ja będę kapitanem, flagę chowamy… *podniósł wzrok*

Naya i Suzy kończyły umieszczać flagę na ulistnionej gałązce niewysokiego drzewa. Skończywszy, dziewczyny wróciły do swojego zespołu.

Tymczasowy pan kapitan zaś zaczął rozdawać żółte karteczki. Otrzymawszy je, zawodnicy chowali je do kieszeni spodni i spodenek.

Jacob: Too… Jaka strategia? *spojrzał na kolegów* Frontalny atak, cichociemne zakradnięcie? He? He? *rozglądał się*

Timo: Cóż… *przeciągnął ramiona* Te raptem czterysta… może pięćset metrów idzie przebiec na przełaj w… *zamyślił się* Chwilę. Ja na pewno polecę.

Jacob: Ja też, piona! *zbił piątkę z kick-bokserem* Polecimy jak kuny w agrest!

Do chłopaków przyskoczyła rozentuzjazmowana fanka rocka.

Naya: Oh tak! *pokazała różki* Zrobimy im Pearl Harbor! *wykrzyknęła wojowniczo*

Nieco mniej pewne wydawały się pozostałe osoby. Zwłaszcza dziewczyny, którym perspektywa przedzierania się przez zarośla nie wydawała się zbyt kusząca.

Anne: A my musimy ich łapać? I dotykać? Czy lepiej uciekać? *pytała*

John: Cokolwiek *odparł natychmiast* Byle skutecznie.

Inni z razu przyznali rację mieszkańcowi dużego miasta, pokiwali twierdząco.

George: Ciekawe czy znajdziemy jakieś jagódki *zatarł ręce* Albo jeżyny… lub dzikie maliny… *rozmarzył się*

Timo: Lepiej skupić się na wyzwaniu *poradził grubasowi kładąc mu rękę na ramionach. Potem przemówił do wszystkich* Wiecie, teraz determinacja i dobra zabawa!

Ledwo skończył, a z pewnej odległości dobiegł przeciągły gwizd. Oznaczało to, że Maddie otwierała pierwszą rundę.

Niektórym nie trzeba było gwizdać dwa razy. Timo i Jacob nie czekając ani chwili rzucili się w rozciągające się naprzeciw nich krzaki. Zignorowali ścieżkę, wskoczyli na główkę w pomiędzy gałęzie.

Allie: Wow…

Atletka mruknęła, a potem wystartowali inni. John zaś otrzepał z pyłu szary kamień i usiadł wygodnie. On nie musiał robić właściwie nic.

<John: Nie chcę się chwalić, ale jestem geniuszem. Oni będą latać i się brudzić, a ja się nawet nie zmęczę *założył ręce za głową* I w razie przegranej nikt nie będzie miał nic przeciwko mnie, bo cały czas się będę starał *zaśmiał się*>

S

Usłyszawszy gwizdek, członkowie drużyny Surferów również wzięli się za zadanie. Z początku zastanawiali się jeszcze nad konkretną strategią.

Jj na przykład prawie natychmiast wbiegł w gęstwinę. Dwóch bliskich sobie chłopaków szło nieco wolniej.

Jean: To co? *spojrzał na kolegę* Rozdzielamy się i łapiemy wszystkich?

Oleg: Dotykamy, wygrywamy i przynosimy flagę! *powtórzył strategię*

Jean: I to jest plan!

Chłopacy zbili piątkę, po czym pobiegli w dwie różne strony. Widać było, że nie brakuje im entuzjazmu i zapału.

Trochę mniej zdecydowane były zaś dwie dziewczyny, które kierowały się na wytyczoną ścieżkę. Im nie uśmiechało się przedzieranie przez chaszcze.

Suzanne: To zadanie akurat mi się nie podoba *żachnęła się koleżance* Na pewno złapiemy kleszcze albo jeszcze gorzej!

Martina: Tak, ja bym tak nie mogła skakać przez gałęzie. W ogóle nie jestem najlepsza w bieganiu *zaśmiała się sama z siebie*

Akurat w tamtej chwili zawodniczki zostały wyminięte przez biegnącą ile sił w nogach Marie. Obydwie tylko powiodły za nią wzrokiem. Zamilkły na moment.

Martina: Ej nie! Dobra! *ożywiła się* Skoro ona może to my też! *uderzyła się w policzki* Dawaj Suz!

Suzanne: Ale…

Martina: Nie marudź, skoro Marie może to my też możemy! *wykrzyknęła* Rozdzielamy się! Mieszkanka metropolii nie zdążyła nawet nic więcej powiedzieć. Jej sporo niższa koleżanka po prostu pobiegła przez las.

Suzanne: Aha *wyglądała na zdziwioną*

<Suzanne: No taak, oczywiście, że ta gra jest też fizyczna i to było zadanie, alee… *rozejrzała się* Nie będę biegała jak głupia przez jakieś gąszcze, to jest Totalnie nie w moim stylu. Będę po prostu chodziła po cichu, tak by mnie nie złapali i abym się nie zmęczyła.>

S

Reprezentujący drużynę żółtych Timo i Jacob, pokonali pierwsze kilkanaście metrów razem. Potem zatrzymali się jednak skryci za niską topolą.

Timo: Dobra, ziom, chyba musimy się rozdzielić *wyszeptał*

Jacob: Racja, lepiej nam pójdzie łapanie i trzeba też tą flagę znaleźć w końcu *również szeptał*

Timo: Po pierwsze flaga, po drugie zabieranie żyć, pamiętaj *przypomniał* Chyba tyle… Lecimy ziom?

Jacob: Lecimy *kiwnął głową*

Przybili brofist’a i rozdzielili się. Spróbowali bezszelestnie odejść w dwie strony. Dzięki sprawności obu chłopakom całkiem dobrze wychodziło zachowanie ciszy.

Kawałek dalej na podobną strategię zdecydowały się dziewczyny.

Suzy: Okej, czas trochę namieszać *zatarła ręce i pobiegła*

Tym sposobem dwie doświadczone biegaczki zostały same. Spojrzały tylko po sobie.

Emily: Ehm… To my też się rozdzielamy? *patrzyła pytająco na koleżankę*

Allie: Sama nie wiem *wzruszyła ramionami* Chyba to powinno wyjść… Takie ciche podejście *uśmiechnęła się niepewna swoich słów*

Emily: Brzmi sensownie *podrapała się po brodzie* Nie ma sensu tak szaleć i biegać, kiedy można się po prostu podkraść… To do zobaczenia po zadaniu *skinęła na atletkę i odeszła w krzaki*

Brunetka została w miejscu i odczekała moment aż jej ruda koleżanka się oddali. Po tych kilkunastu sekundach sama zaczęła powoli iść przez zarośla. Unikała zbyt gęstych kęp, lawirowała między drzewami.

Atletka usłyszała nagle charakterystyczny dźwięk pękającej gałęzi, odwróciła się i zobaczyła wyskakującą zza drzewa przeciwniczkę.

Marie: Ha! Mam cię! *krzyknęła z satysfakcją* Chodź tu!

Allie: O jej *wycofała się zdziwiona*

Nie było jednak czasu na ucieczkę. Blondyna udowodniła już, że jest bardzo szybka. Równie szybko klepnęła przeciwniczkę w ramię i wystawiła dłoń do gry w papier, kamień, nożyce.

Marie: No dawaj! *ponagliła konkurentkę zirytowanym tonem*

Mrucząc pod nosem formułkę zaczęły wystawiać poszczególne „figury”. Papier zniszczył kamień, papier zniszczył kamień, nożyce zniszczyły papier…

Marie: Tak! Ha! *wykrzyknęła i podskoczyła* Oddawaj życie!

Ten pojedynek skończył się dla członkini Syrenek szybką porażką. Nie odzywając się oddała swoje „życie” i zgodnie z zasadami poszła po nowe.

Weteranka obozu uśmiechnęła się pod nosem i zniknęła w gęstych krzakach. Widać było, że jest w swoim żywiole.

S

Niektórzy niebiescy pobiegli, inni zaś zdecydowali się na mniej wymagającą fizycznie strategię. Emoś wszedł kawałek w las, pokonał pewną odległość, po czym przykucnął za niewielkim pagórkiem.

<Michael: Trochę się scampię *wzruszył ramionami* Przynajmniej nikt mnie nie złapie. Może się wybiją, a ja wtedy zostanę ostatni i spokojnie im zabiorę flagę?>

Czarnowłosy wyglądał tak zza górki licząc, że zauważy zbliżające się niebezpieczeństwo, kiedy…

George: Mam cię, gramy *odezwał się*

Grubas zaszedł gracza od tyłu. Bardzo szybko udało mu się dotrzeć do połowy obszaru, która miała być zdominowana przez niebieskich.

Michael: Oh… *westchnął*

Zaczęli machać dłońmi. Nożyce pokonały kamień, papier wygrał z kamieniem, kamień pokonał papier i znowu nożyce z kamieniem.

George: Ju-hu! *ucieszył się* O tak! Jestem bestią!

Cichy członek Surferów oddał swoje życie i odszedł ze spuszczoną głową. Nie spodziewał się tego, że ktoś może go tak szybko złapać.

Fekalia zaś wyruszył na dalsze polowanie. Jedno zwycięstwo rozbudziło w nim apetyt na więcej pojedynków.

Przez las, wykonując manewry niczym z parkour’u, mknął Jj. Blondyn przeskakiwał przez znajdujące się na jego drodze krzewy i małe drzewka. Nie przejmował się liśćmi, które smagały go po twarzy.

Patrząc na to jak efektywnie poruszał się pływak, można było się domyślić, że dotrze do bazy drużyny przeciwnej szybciej niż osoby poruszające się ścieżką.

Syrenki jednak również miały w swoim składzie kogoś kto poruszał się bez problemu przez leśną gęstwinę. Z tą osobą właśnie spotkał się w pewnej chwili członek Surferów.

Jj: Proszę, proszę *wyhamował i złapał oddech* Kogo my tu mamy? *zaśmiał się*

Naprzeciw niego stał sportowiec specjalizujący się w sportach walki.

Timo: O *złapał się pod boki i także odetchnął* Ty też lecisz na przełaj, ziom?

Jj: Tak *pokiwał głową i splunął* To jest dużo ciekawsze niż spacerek albo wybieranie ścieżki *nadal ciężko dyszał* To co, mamy walczyć?

Przed odpowiedzią muskularny blondyn uspokoił oddech i przeciągnął się.

Timo: Pewnie, że możemy *uśmiechnął się* ale możemy też pobiec dalej *spojrzał na przeciwnika*

Chłopacy zastanawiali się chwilę, po czym uścisnęli sobie ręce. Uznali, że sprawiedliwej będzie jak najsprawniejsi panowie z obydwu zespołów zostaną na nogach. Po tym honorowym spotkaniu pobiegli w dwie strony, jeszcze bardziej zmotywowani.

S

Po spotkaniu z Jj’em, Timo odbił szybko w bok. Chciał zakraść się niezauważony w okolice, w których mogła znajdować się flaga przeciwników. Liczył na to, że przejmie ją szybko i po cichu.

Chłopak nie mógł odpuścić sobie zrobienia kilku skoków. Z gracją podciągnął się na zawieszonej nisko gałęzi, bujnął się i wylądował kawałek dalej amortyzując w krzakach jagodowych.

Kick-boksera przyuważyła koleżanka z jego zespołu i czym prędzej podbiegła.

Emily: Wow… Tak dziko skaczesz przez te krzaki, niesamowite *mówiła ściszonym głosem*

Timo: Dzięki *podziękował grzecznie*

Przez moment stali w niezręcznej ciszy. Dziewczyna lekko przygryzła wargę, chłopak zaś nie chcąc tracić czasu, po prostu pobiegł dalej.

Ruda zrozumiała, że powinna iść za przykładem kolegi. Pomyślała, że może zobaczy co dzieje się w jej bazie. Chciała upewnić się, że flaga jest dobrze ukryta i, że nikt się wokół niej nie kręci.

Stosunkowo blisko bazy Syrenek kręciła się pewna dziewczyna z Surferów. Przykucnęła ona za krzakiem i po chwili zobaczyła zbliżającą się Emily…

Marie: Mam cię *mruknęła*

Gdy ruda członkini drużyny żółtej była blisko, weteranka obozu wyskoczyła na nią i wyzwała na pojedynek.

Przy stanie 2:2 na twarzach obydwu zawodniczek pojawił się grymas determinacji. Ostatecznie jednak napastniczka okazała się być górą.

Emily: No niee *podrapała się za głową* Jesteś w tym mistrzynią *przekazała żółty kwadracik*

Marie: Wiem *mruknęła pewna siebie i odbiegła*

Pozostawiona sama, ruda poszła z powrotem do bazy. Musiała w końcu wziąć dla siebie nowe „życie”. Miała tyle szczęścia, że była dość blisko.

Przy drzewie, w kącie strefy zadania, stał John i jeszcze jedna osóbka. Emily rozpoznała Cygankę już z daleka.

Anne: No daj mi dwa! Nikt się nie dowie! *nalegała*

John: Nie mogę, są zasady jakieś *koncentrował się na dziewczynie*

Śniada uczestniczka stała tyłem, nie zauważyła zatem zbliżającej się koleżanki.

Anne: Ale John! Mamy przecież sojusz! *krzyczała*

Blondyn zacisnął zęby i wbił w Cygankę zdenerwowane spojrzenie. Oczami dał znak, by się odwróciła…

Emily: Proszę, proszę, co ja tu słyszę? *złapała się pod biodra* I kto tu dał się złapać?

Anne: Jj jest taki szybki! *pisnęła* Poleciał przez te krzaki jak w dół skoczni! Potem na szczęście złapała go Naya, ona tez dziko skacze…

Emily: Tja… *przeniosła spojrzenie na chłopaka* John, mogę odzyskać życie?

John: Pewnie *wręczył rudej karteczkę. Cały czas przyglądał jej się kontrolnie*

Emily: Dzięki! *pobiegła ścieżką*

<Emily: Ciekawe rzeczy można usłyszeć, gdy ktoś się nie pilnuje… Tak czy inaczej, zachowam sobie tą wiedzę na właściwy moment *wzruszyła ramionami* Użyję tej strategicznej karty jeżeli kiedyś znowu przegramy.>

Gdy biegaczka oddaliła się, modny chłopak posłał mordercze spojrzenie irytującej koleżance. Ta tylko zaśmiała się zawstydzona, odebrała kartkę i uciekła.

Przez gęstwinę przedzierała się zaś Allie, która marzyła o tym by zrehabilitować się po tym jak została złapana na samym początku.

Idąc tak powoli nie zauważyła zupełnie kiedy podszedł do niej pewien sympatyczny chłopak.

Jacob: Hej Allister *przywitał się* Jak idzie?

Allie: O, hej… Marie mnie raz złapała, teraz sobie na spokojnie idę… Heh… *poprawiła okulary*

Jacob: O, znam to. Uciekałem jej i wybiegłem na drogę. Pokazałem Reef’owi skok w krzaki! *zaśmiał się*

Allie: To… Fajnie *uśmiechnęła się lekko*

Rozmowa przygasła, jednak nie rozstali się, tylko powoli zmierzali do bazy przeciwników. W tamtej chwili obrali strategię chodzoną.

Z naprzeciwka dobiegł ich nagle jakiś odgłos. Niespodziewany okrzyk, potem dźwięk łamiących się gałęzi. Zza drzewa wyskoczył Timo niosący coś niebieskiego.

Jacob: Timo?!

Timo: Flaga! *krzyknął*

Za chłopakiem biegli Jean i Martina.

Jean: Zatrzymać go!

Dwójka z Syrenek wiedziała co robić. Skoczyli na swoich przeciwników i stanęli do walki, tym samym dali Timo możliwość doniesienia flagi.

Pojedynki nawet się nie skończyły, kiedy rozległo się gwizdanie. Był to znak, że Syrenkom udało się zdobyć punkt.

Martina: Eeh… *odsunęła się zrezygnowana*

Na deptaku, na skraju lasu stała prowadząca. Kobieta kiwała głową. W uszach dźwięczał jej dźwięk gwizdka. Po stronie, z której nadchodziło gwizdanie, dało się łatwo poznać wyniki.

Maddie: I mamy 1:0 dla Syrenek! *wykrzyknęła*

Trenerzy, którzy próbowali wypatrzeć coś pośród drzew z krańca chodnika, pokiwali głowami. Blond asystent pani host zaś dalej stał z założonymi rękoma.

Chris: Sami wiedzą, że mają się przetasować *mruknął* Wrócić na swoje pozycje *spojrzał na przełożoną*

Maddie: Nie inaczej *pokiwała głową* Będą biegać! Będą skakać! Będą się łapać! *zrobiła pauzę, spojrzała do kamery* Zaraz po przerwie!

Zadanie, Runda 2:[]

S

Po utracie flagi w pierwszej rundzie, członkowie drużyny Surferów byli zauważalnie niezadowoleni. Zrozumieli, że muszą działać szybciej i intensywniej.

Odzyskany, niebieski materiał został tym razem ukryty w dziupli, w drzewie naprzeciw siedzącej w miejscu Cynthi. Za namową Marie, z dziury wystawał róg flagi – w końcu musiało być uczciwie.

Od momentu kiedy Maddie swoim gwizdkiem ogłosiła początek nowej rundy minęła już chwila, toteż zawodnicy znowu byli w rozsypce. Skradali się przez gąszcze. Taką decyzję podjęła nawet pewna okularnica, która w pierwszej połowie zmagań postawiła na statyczną strategię.

Suzanne: Ugh, głupie drzewo *przeskoczyła nad złamanym konarem* Muszę się tam dostać!

Dziewczyna szła w dziwnym kierunku. Czyżby wcale nie próbowała polować na przeciwników?

Suzanne: Już prawie… Tak! *ucieszyła się*

Modna zawodniczka wyskoczyła z lasu i znalazła się na brukowanej ścieżce. Obejrzała się w prawo i dostrzegła, kilkanaście metrów dalej, ekipę. Szczęście jednak jej dopisało - stosunkowo blisko znajdował się jej trener. Podbiegła do niego.

Suzanne: Conrad!

Surfer odwrócił się. Z początku nieco się zdziwił, potem zmieszał, a wreszcie uśmiechnął.

Conrad: Suzanne? Co ty tu robisz? *starał się zabrzmieć profesjonalne* Mam nadzieję, że chodzi o… konsultacje trenerskie.

Suzanne: Ależ tak, oczywiście *zaśmiała się speszona. Odchrząknęła* Pełny profesjonalizm *wyprostowała się eksponując biust*

Mężczyzna mimowolnie spoglądał na atuty uczestniczki i uśmiechał się, ona nie pozostawała dłużna. Tak sobie rozmawiali, zapomnieli na moment o toczącym się wśród drzew zadaniu.

W krzakach naprzeciwko „bazy” niebieskich rozległ się jakiś szelest. Chwilę potem wyskoczył z nich skater w niebieskiej czapce.

Olivier: Cynia! Daj życie, szybko! *gorączkował się ściszonym głosem* Ten grubas tu idzie.

Cynthia: Eh *jęknęła* Podejdź tu, nie chce mi się wstawać.

Chłopak był na tyle rozemocjonowany, że po prostu podbiegł i odebrał niebieską karteczkę. Zaraz też znikł z powrotem w krzakach, z których zaraz dobiegły okrzyki.

Fotografka pozostawała niewzruszona. Siedziała z głową podartą na ręce i znudzona wpatrywała się w ziemię.

<Cynthia: Przychodzą i… odchodzą. Nieciekawe.>

Przez las truchtał blondynek w niebieskiej podkoszulce. Wyskoczył na niego blondyn w zwyklejszej koszulce.

Jean: Aaa, nie! *krzyknął zasłaniając się* Oszczędź mnie!

Kick-bokser przekrzywił głowę i zaśmiał się. Młody surfer również się roześmiał. Przy okazji zadania całkiem dobrze się bawili.

Jean: To gramy? *wystawił rękę do przodu*

Timo: Yup *klepnął przeciwnika w odsłonięte ramię* Teraz.

Rozegrali grę ograniczoną do czterech, symultanicznych machnięć rękoma. Pokonany zrobił wielkie oczy.

Timo: Wow *zdziwił się i wręczył swoje „życie” blondynkowi* To znikam *pobiegł w stronę, z której przybył*

Jean: Oh tak! *podskoczył ucieszony i schował zdobytą kartkę do przedniej kieszonki spodenek* Polujemy dalej *zatarł ręce*

Po wznowieniu marszo-biegu, ambitny młodzik nie pokonał zbyt dużej odległości. Szybko dopadła go nowa osoba. Tym razem, na jego szczęście, sojuszniczka.

Marie: Jak sytuacja? *zapytała łapiąc się pod boki* Ile masz żyć…. Cudzych? *oblizała usta i wpatrywała się w kolegę beznamiętnie*

Jean: Oni latają w jedną i w drugą… *włożył rękę do kieszonki* Z cztery może są…

Marie: Dwanaście *wypaliła, spojrzała w bok* Ciekawe ile tego w materiale odcinka uchwycili… Nie ważne, cztery to nie jest źle, ale próbuj więcej atakować, zwłaszcza zaczaj się na te laski z Syrenek. Cygankę złapałam z pięć razy…

Niższy od weteranki obozu chłopak kiwał głową. Ona zaś gdy skończyła wywód, poklepała go po ramieniu i pobiegła dalej. On po chwili poszedł w jej ślady.

<Jean siedział z podwiniętymi nogami.

Jean: To zadanie jest seryjnie odjazdowe, serio! *zaśmiał się* A z takim tankiem jak Marie to się mogę czuć bezpieczny nawet jak jakimś cudem nie wygramy.>

S

Na pełnej prędkości, przed rozdającym życia blondynem, zameldował się jego muskularny kolega.

Timo: Życie! *po czole ciekła mu strużka potu*

John: Życie już, już *wręczył koledze żółtą karteczkę*

Timo: Dzięki! *złapał oddech*

Usłyszeli pewien dźwięk, spojrzeli w jednym kierunku. Po ścieżce skradała się, całkowicie odsłonięta i dobrze widoczna, niska tancerka…

Martina: Ups *zdała sobie sprawę, z tego, że ją zauważyli*

Timo: Nie ma szans *uśmiechnął się zawadiacko*

Chwilę potem dziewczyna uciekała z krzykiem, a rozbawiony chłopak sprintował w jej stronę. Wywołało to uśmiech na twarzy tymczasowego kapitana. On tylko siedział i spoglądał na flagę, która nie zmieniła lokalizacji.

John: To jest aż za proste… *śmiał się pod nosem*

W lesie spotkały się dwie zawodniczki, które grały na dwa zupełnie odmienne sposoby. Blondynka w różowej bluzce po cichu skradała się i to właśnie wtedy zobaczyła jej koleżankę.

Suzy: Naya? Co ty robisz? *zdziwiona spojrzała w górę*

Na pochyle rosnącym drzewie, jakieś cztery metry nad ziemią, przyczajona siedziała ciemnowłosa. Trzymała ona w ręce dzidę. Na widok koleżanki z lekkością zeskoczyła w rosnący niżej krzak.

Naya: Mua, haha *przetarła policzek ozdobiony barwami wojennymi*

Suzy: Co ty… Czemu byłaś na drzewie? *dopytywała*

Naya: Szukałam flagi *odpowiedział najzwyczajniej w świecie* Jesteśmy tuż-tuż do bazy Surferów, mogli ukryć gdzieś tutaj *podparła się na naostrzonym kiju*

Suzy: A… Aha… *nadal wydawała się być w lekkim szoku*

Fanka mocnych brzmień zaśmiała się i wyjęła z kieszeni dżinsowej chusteczki szyszkę. Rzuciła nią bezceremonialnie w blondynkę.

Suzy: Au! *pomasowała głowę* Co jest?

Naya: Nazbieraj szyszek *wzruszyła ramionami* Skutecznie odpędzają napastnika *uśmiechnęła się przebiegle*

Uśmiech zaraz też zagościł na twarzy blond surferki.

Uzupełniwszy zapas szyszek rozdzieliły się. Miały znacznie bardziej bojowe nastawienie.

Pierwsza z dziewczyn, ta o blond włosach, poszła na wprost, co za tym idzie prosto w okolice gdzie potencjalnie mogło roić się od niebieskich. Nie było zatem zaskoczeniem kiedy jednego z przeciwników spotkała na swojej drodze.

Oleg: O *zatrzymał się* Walka, czy ucieczka? *zatarł łapki*

Suzy: A nie wiem *wyjęła z kieszeni szyszkę i ją podrzuciła* Byle było… Ciekawie! *uśmiechnęła się szeroko*

Ostatecznie to niebieskooki został zaatakowany i tak wywiązał się pojedynek w papier-kamień.

Oleg: Trzy po trzy… Argh! *denerwował się przegrywając*

Suzy: Trzy po… Tak! *podskoczyła zdobywając punkt*

I tak grali…

Rockowa dziewczyna zaś biegła z dzidą piejąc jak rodowity Indianin lub łowca głów. W skakaniu przez krzaki nie ustępowała Timo lub Jj’owi. Strategia ta zaowocowała upolowaniem…

Naya: Ha! Mam cię! *krzyknęła triumfalnie*

Michael: O jej…

Rozegrali szybką grę, którą przegrał cichy gracz – wynikiem 3:0.

Naya: Hahaha! *zaśmiała się szaleńczo i wbiła dzidę w ziemię* Upolowałam Emosia!

Chłopak zamrugał i odezwał się cicho:

Michael: Ale ja nie jestem emo…

Naya: Oj Emoś, Emoś… *machnęła lekceważąco ręką*

Nagle poczuła dotknięcie na ramieniu, odwróciła się i zobaczyła…

Marie: Raz, dwa, trzy! *krzyknęła atakująco*

Fanka mocnych brzmień rzuciła w konkurentkę szyszką, co tą drugą z kolei bardzo zdenerwowało.

Marie: Co ty głupia jesteś?! Graj!

I właściwie z miejsca rozpoczął się drugi pojedynek. Utraciwszy nieco wcześniej swoje pierwsze życie, weteranka obozu miała prawdziwy apetyt na krew. Odzyskawszy karteczkę w kieszeni szybko wytropiła nową ofiarę. I to się jej opłaciło.

Marie: Ha!

Naya: Kurcze… *pobiegła do swojego „kapitana”*

Blondyna tylko zaśmiała się i również pobiegła w las. Emoś zaś odszedł… po nowe życie.

Jeszcze za nim po nowe życia stawiła się Naya, na miejscu pojawił się grubas zwany Fekalią.

George: Oh John, zapodaj życie! *próbował brzmieć luzacko*

Modny blondyn nie wyrażał chęci wchodzenia w interakcję ze swoim otyłym kolegą. Ograniczył się do wystawienia ręki z żółtym kwadracikiem.

George: Oh, dzięki *odebrał karteczkę i wypuścił powietrze* Fajne to zadanie takie, co nie? Na łonie natury.

John: Istotnie. *skwitował*

Fekalia przeszedł kilka metrów naokoło i również usiadł. Zdawało się, że stracił chęci do biegania.

George: No naprawdę, bardzo ciekawe…

<George: Nie jestem osobą, która by uprawiała jakiś survival czy skakała na co dzień po lesie, więc z jednej strony cieszę się z tej możliwości, a z drugiej… Bardzo się męczę! *uniósł się*>

S

Blondyn czaił się na blondyna. Ten drugi zauważył swojego napastnika, ale nie zdążył mu umknąć.

Jj: Do trzech! Trzy po trzy! *zaczął wyliczać*

Jacob: Kurde! 1:0 *przygryzł wargę* Trzy po trzy!

Pojedynek był dość zacięty, bo zakończył się po pięciu wyliczeniach. Sukces odniósł jednak pływak. Uścisnął on potem rękę konkurentowi i dopiero odebrał „życie”.

Jj: Powodzenia! *krzyknął oddalającemu się chłopakowi* He, he…

Reprezentant niebieskich nie oddalił się zbytnio, nieco się tylko przyczaił i… podążył za przeciwnikiem. Skradał się przez jakiś czas. Był świadkiem momentu, w którym Jacob napotkał swoją koleżankę z drużyny.

Naya: Haha, dałeś się złapać! *zaśmiała się z chłopaka*

Jacob: Ty chyba też *zauważył wystawiając jej język*

Naya: To było z czystej ciekawości!

Jacob: Akurat…

Przekomarzającą się dwójkę cały czas śledził Jj. Chłopak cieszył się pozostając niezauważonym.

<Jj: Jak to wypali… Obwołam się specem od tropienia *uderzył się w uda*>

Po pewnym czasie spędzonym na pogaduchach z Conradem, Suzanne zdecydowała się w końcu wrócić do brania udziału w zadaniu. Chciała dostać się w okolice ich bazy i umotywować to chęcią pilnowania flagi.

Była całkiem blisko, kiedy spotkała również zmierzającego w tamtym kierunku kolegę.

Suzanne: O, ciebie też złapali? *zagadnęła*

Jean: Ta *skinął głową* A ciebie? *spojrzał na koleżankę pytająco*

Suzanne: Właściwie…

<Suzanne: Jak chce się grać to trzeba opierać grę na szczerości, zwłaszcza jak komuś mogę zaufać, co nie? *wzruszyła ramionami* A zaufanie trzeba budować od podstaw.>

Suzanne: Konsul… Konsultowałam się z Conradem i trochę się zagadaliśmy… Tak *pokiwała głową*

Jean: A, spoko *przyjął tę wiadomość zwyczajnie* A teraz nie atakujesz?

Suzanne: Nieee… Wolę popilnować flagi, walka w bliskim kontakcie i te sprawy… No wiesz.

Blondyn zaśmiał się i pokiwał głową.

W trochę innej części terenu leśnego odbywała się gonitwa. Na śliskim gruncie niezbyt dobrze sprawdziły się buty ściganej, przez to ta upadla na pagórku i ześlizgnęła się w jeżyny. Zaraz została dotknięta w ramię.

Marie: Gramy.

Anne: No już, no już… Tylko wstanę *próbowała podnieść się z ziemi* Czułam się na tej ziemi jak glizda! Dżdżownica! Zaklinam na matkę ziemię! *uniosła ręce do nieba*

Marie: Wstawaj! *ponagliła przeciwniczkę zirytowanym głosem*

Anne: Dobra, dobra…

Blondyna w kręconych włosach czekała już z przyszykowaną ręką. Cyganka się nie spieszyła.

Wynik jednak zaskoczył i wywołał wybuch radości u śniadej dziewczyny.

Anne: Yuuupi! Taaak! *zaczęła skakać jak głupia* Jestem najlepsza! Najlepsza! Jeeej! Podskakiwała tak w kółko, aż poślizgnęła się na patyku i padła twarzą w błoto. Nim się podniosła na nowo z ziemi, jej przeciwniczki już nie było.

Anne: Oh *zrobiła smutną minę*

Weteranka obozu dzięki mocnym nogom szybko dotarła do „bazy” jej drużyny. Z miejsca zażądała nowego życia. Reakcja na to nie przypadła jej do gustu…

Cynthia: Podejdź, nie chce mi się wstawać *wydawała się coraz bardziej znużona*

Marie: Słucham? *zdenerwowała się*

Cynthia: No podejdź no *miauknęła*

Gdyby nie to, że trwało zadanie, silna blondyna prawdopodobnie zaprezentowałaby fotografce i kamerom spontaniczną wiązankę, ale niestety zbyt się spieszyła… Już chciała biec, kiedy zobaczyła, jakieś dziesięć metrów od niej, skradającą się Suzy.

Suzy: Oh… Ty mnie widzisz… *spuściła ręce* Chyba czas… Uciekać? *zapytała samą siebie* Aaaaaa!

I tak rozpoczął się enty tego dnia pościg. Dziewczyny minęły w biegu Martinę, która ciężko oddychała po swojej własnej ucieczce…

S

Sytuacja prezentowała się inaczej z punktu widzenia Timo. Chłopak, skryty za wysokim drzewem, dokładnie widział jak Marie rusza za Suzy. Koniec w końcu ten manewr został zaplanowany właśnie przez niego. Odciągnięcie uwagi mocnej przeciwniczki było kluczowe.

W jego polu widzenia na moment pojawiła się Martina, która jednak po ucieczce przed nim, nie miała zbyt wiele sił. Chłopak mógł zatem spokojnie się rozglądać.

Spokój nie potrwał jednak zbyt długo. Nagle las przeszyła fala okrzyków. Krzyki zaalarmowały wszystkich…

…Jj biegł ile sił w nogach przez las. W lewej ręce trzymał powiewającą, żółtą flagę. Tuż za nim na złamanie karku biegła Naya. Dziewczyna skoczyła, ale chłopak okazał się sprawniejszy. Poruszając się zygzakiem, zdołał umknąć.

Naya: Łapać go! *wrzasnęła*

W zaskakujący sposób, nagle wokoło zaroiło się od innych. Nie przeszkodziło to pływakowi w dalszej ucieczce.

Mniej więcej jednocześnie rozległy się nowe krzyki.

Martina: Łapać ją!

Emily, która pojawiła się właściwie znikąd wyrwała niebieską flagę z dziupli i pobiegła ścieżką biegnącą równolegle do wydmy. Timo ruszył za nią chcąc ją asekurować.

Stojąca poza lasem ekipa słyszała tylko okrzyki. Cała czwórka skupiła się bliżej siebie.

Chris: Co się tam dzieje? *wpatrywał się w las*

Maddie: Oh… Niech Temida nie ujawnia *uśmiechnęła się tajemniczo*

SS

Dwie drużyny miały flagi przeciwników. Pozostawało tylko je dostarczyć. Wspomniani przeciwnicy nie zamierzali tego nikomu ułatwić.

Oliver: O! Po raz trzeci! *wyszczerzył się*

Emily: No nie.

Skater zabiegł jej drogę, musieli powalczyć o flagę, którą trzymała pod ręką…

Znacznie bardziej zajadła walka toczyła się jednak w zaroślach, a jej przedmiotem była flaga żółtych. Pośród drzew wręcz się gotowało. Syrenkom brakowało punktu do wygranej, a Surferom punktu do remisu i szansy na to, by zebrane życia zadecydowały…

Jj: Ha! *pokonał Allie* Nie dam się!

Pływak był na skraju największej gęstwiny. Spotkał tam jednak…

Timo: No tutaj ci nie popuszczę! *wystawił rękę*

Kamień, kamień, papier…

Żółta flaga wyleciała w górę, zaś Jj pognał do Cynthi. Minął w biegu Suzanne, która z kolei biegła do walki w zwarciu.

Kick-bokser rzucił się po wyrzuconą flagę, jednak jako pierwszy złapał ją Emoś. Zaskoczony chłopak pobiegł, skoczył i… dał się złapać przeciwnikowi. Zdołał jednak przekazać flagę tancerce.

Martina: Aaa!

Niska dziewczyna zwinęła flagę w rękach i popędziła do fotografki…

Głośny gwizd przeszył las!

Surferzy: Taak!

Ogłoszenie wyników, deptak:[]

SS

Wyzwanie dobiegło końca, więc zawodnicy opuścili las i stawili się na brukowanej drodze. Ustawieni naprzeciwko prowadzącej czekali na ostateczne rozsądzenie wyników.

Surferzy nadal byli w posiadaniu flagi Syrenek, której nie chcieli oddać. Podobnie z resztą rzecz miała się w przypadku drugiej drużyny.

Maddie: Tak więc jest tak jak się spodziewałam, że może być *wystąpiła na środek i pokręciła głową* Wow, jesteście… Niezwykli *z wrażenia dała sobie okulary na czoło*

Zadowoleni z komplementu uczestnicy zaklaskali. Po zmaganiach nie opadł im jeszcze poziom adrenaliny i wesołości, a zatem z ich ust nie schodziły szerokie uśmiechy.

Maddie: Cóż… Procedura dogrywkowa jest jasna i klarowna *wystąpiła o krok do przodu* Przesądzą zebrane życia.

Do przodu wystąpili Conrad i Reef. Obydwoje trzymali miski w kolorach drużyn. Przeszli się wzdłuż swoich podopiecznych i zebrali od nich karteczki. Do żółtej miski powędrowały niebieskie kwadraciki, zaś do niebieskiej żółte. Zebrawszy „życia” trenerzy odeszli na bok, aby je przeliczyć.

Wszystkiemu przyglądała się z należytą powagą pani host i jej wierny asystent. Uczestnicy też zamilkli.

Naya: Szybko, zanim słońce zajdzie *przysłaniała oczy dłonią*

Na szczęście zliczanie zdobytych żyć poszło sprawnie i już po kilku minutach wyniki zostały wyszeptane gospodyni programu na ucho. Wtedy ona pokiwała głową.

Wszyscy wyprostowali się w oczekiwaniu. Spojrzeli na Chris’a, który stanął na baczność z Wipeout’em przed sobą.

Maddie: Drodzy uczestnicy *zaczęła bardzo oficjalnie* Szanowna komisja *skinęła na trenerów* dokonała zliczenia punktów *starała się utrzymać pozę i nie parsknąć śmiechem* Po wnikliwej analizie rezultatów, okazało się, że zwycięską formacją zostali…

Obie drużyny wychyliły się do przodu…

Maddie: …Surferzy! *wykrzyknęła*

Zwycięzcy wpadli w zwycięski szał. Zaczęli skakać i ściskać się. Martina wystąpiła szybko po ich zwycięskie trofeum – wspominaną wcześniej, fioletową orkę.

Przegrani musieli zaś przełknąć gorycz porażki. Po nich nie było widać ani odrobiny radości.

Maddie: W ten sposób po trzech wyzwaniach możemy dostrzec dominację niebieskich *spuściła z oficjalnego tonu* Wracamy do obozu, szybko się ściemnia, więc ceremonia też będzie dość szybko.

Ekipa powędrowała do bazy. Na przedzie, oczywiście tuż za prowadzącym, szła Martina z triumfalnie niesiony Wipeout’em.

<Martina trzymała gumową orkę.

Martina: Wow, to jest niezwykłe *niedowierzała* Jeszcze te emocje, bo to ja *wskazała na siebie* wygrałam im to zadanie… No drugą rundę, ale wiadomo! Wzrost w niczym nie przeszkadza!>

Baza, ośrodek:[]

SS

Zaraz po wyzwaniu, uczestnicy rozproszyli się na terenie bazy. Czekając na swoją kolej na wzięcie prysznica, ruda członkini Syrenek usiadła przy stole na trawie. Oparła głowę na rękach i wpatrywała się w ostatnie promienie zachodzącego słońca.

Emily: Oh… *westchnęła*

<Emily: Muszę przyznać, że relacje w grze układają się bardzo dobrze, nawet będzie mi smutno głosować na kogoś na dzisiejszej ceremonii. Tu jest jednak potrzebna strategia i logiczne myślenie *westchnęła* Na razie nie można robić żadnych ruchów. Posiedzę i poczekam aż ktoś przyjdzie do mnie *wzruszyła ramionami*>

Dziewczyna nie musiała długo czekać. Szybko dołączyła do niej kontrowersyjna Cyganka. Śniada osobniczka uśmiechała się nienaturalnie i wprost błagała o interakcję.

Emily: Cześć *powiedziała delikatnie*

Anne: Heej *chwilę się uśmiechała, po czym spoważniała* Oh to zadanie, to było tak bardzo męczące i wymagające. Oczywiście nijak to się ma z wysiłkiem skoczków narciarskich, którzy lecą w dół skoczni… *na moment odleciała, zaraz się ogarnęła* Ale tak… Ciężkie…

Ruda trzymała poker face’a. Pamiętała o rozmowie, na której przyłapała Cygankę i John’a.

Emily: Anne? *złożyła ręce* Chcesz mi coś powiedzieć?

Anne: Jaaa? *udawała głupią* Oh… No… *nachyliła się konspiracyjnie* Myślę, że jak byśmy założyły sojusz to byśmy doszły jeszcze razem z John’em do finałowej trójki, super co nie?! *zrobiła głupią minę szczęścia*

Posiadaczka rudych włosów nie wydawała się przekonana, ani odwrotnie. Zachowywała kamienny wyraz twarzy. Analizowała to co właśnie usłyszała.

Anne: Wieeesz, bo John mówi… To znaczy… No, bo drużyna mnie nie lubi, bo niby jestem irytująca *zrobiła dziecinnie smutną minkę* Ale niektórzy nic nie wnoszą do zespołu i teraz nikt się nie spodziewa, jak się ich pozbędziemy… Wystarczy, że powiesz koleżankom na ceremonii, by głosowały na Fekalię, a wtedy się uda!

Rozmówczyni fanatyczki skoków narciarskich wydawała się coraz bardziej zaciekawiona.

Emily: Kto więc miałby naprawdę polecieć?

Anne: Ehm… He, he… To ma nie być oczywiste… *przełknęła ślinę* Allie.

Cyganka pożegnała się z Emily i rozpromieniona pobiegła za budynek, od lewej strony. Tam, za piankownią – czyli klatką na suszenie pianek i sprzętów, czekał już na nią jej sojusznik.

John: I? *zapytał stojąc z założonymi rękoma*

Anne: Wszystko poszło gładko jak szmatką! Hihi, ale my jesteśmy sprytni, wohoo! *entuzjazmowała się*

John: Istotnie *reagował zdawkowo* To teraz idź i nie zachowuj się… podejrzanie.

Dziewczyna pokiwała głową i czmychnęła. Blondyn został sam, podrapał się po brodzie.

John: Tylko teraz, która opcja jest najlepsza, skoro Emily podsłuchała naszą rozmowę i wie z kim gram… *mówił do siebie*

Świetlica:[]

S

Położona z boku budynku, strefa ceremonii, na czas przed ceremonią pełniła po prostu funkcję świetlicy. W jej kącie zebrała się czwórka Syrenek. Suzy siedziała na stole, Allie obok niej. Przed nimi stali Timo i Jacob.

Jacob: To co, Cyganka? Głupia na maksa, chyba najwięcej razy latała dzisiaj po nowe życia w pewnej chwili *mówił ściszonym głosem*

Suzy: To ma sens. Nie wykazuje się w zadaniach, irytuje… Jest głupia jak but! W nocy opowiadała o tym jak próbowała zjeść piankę przewieszoną przez płot, by sprawdzić czy się będzie pienić.

Na potwierdzenie słów koleżanki, cicha atletka skinęła głową. Zdecydowała też coś dodać.

Allie: I spała z bandaną na twarzy, bo twierdziła, że nie chce, by w nocy duchy łasic weszły jej do buzi *powiedziała z politowaniem*

Timo: Wiecie *zabrał nagle głos, założył ręce* Też jej nie lubię, ale bądźmy dojrzali, nudzi mnie jechanie jej. Zastanówmy się czy serio jest największym balastem dla drużyny.

Pozostała czwórka pokiwała głową. Słowa ich kolegi miały w sobie dużo sensu.

Jacob: Ale… W poprzednich zadaniach sobie dobrze nie radziła, w tym faktycznie nas obciążyła, do tego pogorsza dziewczynom morale, jest agresywna i na dalszym etapie może knuć *wymienił argumenty przeciwko Cygance*

Suzy: O, właśnie! *wskazała na kolegę*

Teraz wszyscy spojrzeli wyczekująco na kick-boksera.

Allie: Timo, co myślisz? *zapytała cicho*

Chłopak drapał się po brodzie w zamyśleniu…

Timo: I to są solidne argumenty.

Huśtawka:[]

S

Na drewnianej huśtawce zasiadła trojka Surferów, którzy mogli czuć się swobodnie po tym jak wygrali wyzwanie. Bujali się wolno i spoglądali na ciemniejące niebo.

Marie: I co myślicie? *zagadnęła do siedzących po jej dwóch stronach chłopaków. Nie spojrzała na żadnego* Wnioski po dzisiejszym zadaniu?

Obydwaj młodzi surferzy zamyślili się. Pierwszy odezwał się ten z dłuższymi włosami.

Jean: Mamy mocną drużynę.

Oleg: I jesteśmy ssskryci *schylił się i zawarczał jak kot*

Weteranka obozu lekko się zaśmiała, bujnęła mocniej huśtawką.

Marie: A widzieliście co robiła Cynthia? Żałosne *prychnęła* Nawet nie mogła wstać z miejsca, ani się ruszyć, by dać nam życie. Bez życia taka.

Chłopacy pokiwali głowami.

Jean: Taka wyłączona…

Marie: Dokładnie *spojrzała na Anne, która szperała pod tujami jakby czegoś szukała* Wszyscy prawie tak samo żałośni…

Obserwowana Cyganka odpuściła sobie poszukiwania ukrytych immunitetów, minęła się z Adamem, który robił wieczorny obchód i znikła w budynku. A trójka Surferów oglądała to ze świadomością, że oni nie muszą się stresować.

Gdzieś w mieście:[]

S

Korzystając z czasu wolnego, Martina i Suzanne korzystały z możliwością wyjścia „na miasto”. Niewielka, plażowa miejscowość nie oferowała sobą wiele więcej niż stoiska z typowo plażowym jedzeniem, ale to chyba dziewczynom wystarczyło.

W pewnej chwili dogonił je Olivier. Wymienili się uśmiechami i dalej poszli razem.

Podział w drużynie Surferów robił się dość jasny.

Ceremonia:[]

S

Godzina ceremonii nadeszła i wszyscy przegrani skierowali się do świetlicy.

Tuż przed wejściem czaiła się Cyganka. W ostatniej chwili spróbowała odciągnąć na bok pewnego grubasa.

Anne: Psst, George *szepnęła*

George: Nie teraz, jestem głodny, chcę zjeść melona *zmarszczył czoło i wszedł pod daszek*

Śniada dziewczyna zawarczała i weszła za chłopakiem.

Przybyli wszyscy. Cała dziewiątka rozlokowała się na ustawionych w trzech rzędach, ciężkich ławkach. Wpatrywali się w gospodynię programu. Modelka stała oświetlona przez lampy zawieszone na belkach podtrzymujących daszek. Za kobietą znajdował się też stół z ustawioną na nim tacą melonów.

Na miejscu był też Reef. Z uwagi na dość niską temperaturę, chłopak nie paradował, jak to miał w zwyczaju, z goła klatą, tylko założył granatową bluzę z kapturem.

Maddie: Witajcie na waszej drugiej ceremonii Syrenki *przywitała się oficjalnie*

Żółci przywitali się głucho. Mniej więcej wtedy w wejściu pojawił się Chris. Nieco spóźniony oparł się o wspierającą konstrukcję belkę i przyglądał się z boku.

Maddie: Pierwszą rundę wygraliście, później nie powtórzyliście sukcesu, co się stało? *zapytała*

Emily: Właściwie *odgarnęła włosy* Miałam już flagę, ale drogę zastąpił mi Olivier…

Niektórzy spojrzeli na rudą nieco zdziwieni, nie słyszeli o tym wcześniej. Jedną z takich osób był Reef.

Maddie: Czyli byliście naprawdę blisko *pokiwała głową* No cóż, las skrywa wiele tajemnic *położyła ręce na biodrach* Timo, można było przypuszczać, że jako jeden z najsprawniejszych zawodników zagwarantujesz drużynie łatwe zwycięstwo, ale udało ci się tylko w pierwszej rundzie…

Timo: Przeciwnicy też są bardzo mocni *powiedział skromnie* Jj, Marie, Martina *wyliczył* Nie można bagatelizować ich możliwości.

Prowadząca pokiwała głową, przeniosła spojrzenie na kogoś innego.

Maddie: John, a ty jak oceniasz to zadanie patrząc z boku? Miałeś dużą rolę, chociaż nie mogłeś bezpośrednio wpłynąć na wyniki.

John: Myślę, że jako drużyna poradziliśmy sobie świetnie i naprawdę zadecydowały marginalne detale *mówił powoli*

Pani gospodarz znowu wydała się usatysfakcjonowana odpowiedzią. Chciała zadać kolejne pytanie.

Maddie: Naya, od ciebie biło cały czas jakieś takie przekonanie, byłaś w emocjach. Już nie mówiąc o tym, że z lasu wyszłaś najbardziej sponiewierana. Jakie masz wnioski po tym zadaniu? I czy pomogło ci ono wybrać na kogo dzisiaj zagłosujesz?

Naya: Oh, hehe *podrapała się za głową* Bawiłam się tym, rzuciłam i wytarzałam. Co do decyzji… Dostałam wyniki wszystkich debat, które ominęłam próbując wyjąć pod prysznicem gałęzie z włosów *zaśmiała się* Zaśmiały się też siedzące obok szalonej fanki rocka Suzy i Allie, oraz będąca za nimi Emily.

Maddie: Czyli były debaty, o, strategia się rozwija? *wydała się szczerze zaciekawiona*

Tutaj nikt nie rwał się do odpowiedzi. Poszczególne osoby spojrzały po sobie. John zachował stoicki spokój, Anne mrugnęła do Emily, Suzy pewnie wypuściła powietrze, Fekalia się oblizał.

Widząc te ciekawe reakcje, stojący na uboczu Chris lekko się zaśmiał.

Maddie: Rozumiem, że nie chcecie zbytnio o tym gadać… Dobrze *uśmiechnęła się* Zaproszę teraz na środek waszego trenera! *usunęła się do tyłu*

Brunet wystąpił na środek, na dobry początek obdarzył wszystkich uśmiechem. Wszyscy wysunęli się do przodu i oczekiwali jego werdyktu.

Reef: Dzisiaj niezbyt widziałem co tam wydziwialiście w tym lesie ziomy, ale widziałem ile karteczek wrzuciliście do miski *spojrzał na grupkę* Niektórzy trochę mniej, ale nie ma się co przejmować, dobrze było Allister! *pomachał do dziewczyny*

Atletka zmrużyła oczy i wymamrotała coś pod nosem, już nie wspominając o tym jak wbiła paznokcie w ławkę.

Reef: Największy wkład miała jednak… Naya, piątka za ofensywę!

Naya: O tak! *wstała i przybiła piątkę z trenerem*

Pani gospodyni wróciła na środek, poklepała Reef’a po ramieniu dając mu znak, że może wrócić na swoją boczną ławkę.

Mniej więcej w tej samej chwili, pewna ruda zawodniczka nachyliła się do siedzących przed nią koleżanek. Wyszeptała coś na ucho Suzy i Allie. John patrzył na to z boku…

Maddie: Udacie się teraz zagłosować. Nie będzie to mogła być jednak Naya, bo jak wiecie przysługuje jej jednorazowy immunitet. Idźcie! *machnęła rękoma*

Pierwszy wstał John. Chłopak wydawał się całkowicie zadowolony. Za nim potuptała Cyganka i cała reszta…

<John: Strategia.>

<Anne: Finałowa trójka, finałowa trójkaa *podśpiewywała pod nosem*>

<Emily zgięła karteczkę z głosem.

Emily: Strategia *powiedziała z przekonaniem*>

Wszyscy oddali głosy i wrócili na swoje miejsca. Prowadząca dostała także od swojego asystenta skrzynkę i poznała wyniki. W tamtej chwili stała już tylko z jedną ręką opartą na biodrze, a z drugą podtrzymująca srebrną tacę.

Maddie: Przejdźmy do dzieła *wypuściła powietrze* Pierwszy melon dla Nayi.

Fanka mocnych brzmień podeszła pewnie i odebrała swój kawałek owocu. Wbiła w niego zęby i mlasnęła.

Naya: Mniam, tak smakuje zwycięstwo.

Gospodyni kontynuowała.

Maddie: Bezpieczna także Emily *powiedziała trzymając suspensję*

Ruda odebrała swój kawałek i wróciła na ławkę, na której usiadła z założonymi nogami.

Maddie: Timo.

Kick-bokser wstał po melona, uśmiechnął się przy tym promiennie.

Maddie: Suzy, bez zaskoczeń.

Blondynka z radością odebrała swój symbol bezpieczeństwa i stuknęła się nim z Nayą.

Maddie: Jacob!

Jacob: Oh tak! *ucieszył się i poszedł po melona* To jest to!

W odpowiedzi na pozytywne nastawienie chłopaka, uśmiechnęła się cała ekipa.

Maddie: *nie przestaje się uśmiechać* John, odbierz swojego.

Modny blondyn podszedł po swój kawałek wyprostowany i pewny siebie.

Maddie: I ostatni niezagrożony… George!

George: Tak!

Fekalia skoczył wręcz po swój owoc. Spojrzała na niego zainteresowana Cyganka i spokojny John. Inni siedzieli bez ruchu.

Maddie: I została dwójka, obydwie panie na „A”. Allie i Anne… *spojrzała na dwie zagrożone*

Na atletkę spojrzały też siedzące obok niej Naya i Suzy. Widać było po nich zmartwienie. Podobnie z resztą jak po Timo i Jacob’ie, czy nawet Chris’ie.

Anne: Ha, ha, ha… *mruknęła pod nosem*

Maddie: Ostatni melon… *złapała symbol bezpieczeństwa w palce* Trzecią osobą, którą odpada ze Stoked jest…

*Allie siedzi nieruchomo*

*Anne uśmiecha się przebiegle*

…Anne!

Anne: Co?! *poderwała się z miejsca* Jak to? Ja? Ale ja miała wygrać ten program *tupnęła wkurzona*

W tym czasie druga zagrożona mogła odetchnąć i spokojnie odebrać swojego melona. Koleżanki ciepło ją przywitały, klepiąc ją po ramieniu,

Allie: Uff *poczuła ulgę*

Cyganka zaś nadal nie mogła uwierzyć w to co się stało. Z szokowanej zmieniła się szybko we wkurzoną.

Anne: To niemożliwe! *wydarła się* Nieprawdopodobne! Zdradzono mnie! Rzucam na was klątwę!

Pozostali byli niewzruszeni. Jacob szepnął coś nawet Timo na ucho:

Jacob: Mówiłem, że szamanka…

Śniada dziewczyna zaś kontynuowała swoją scenkę…

Anne: Spadnie na was klątwa! Okrutny czar! Demony czterech skoczni was pochłoną! *złorzeczyła*

Podpierająca się o centralny słup, Maddie ziewnęła i skinęła na Chris’a. Blondyn westchnął wiedząc jakie czeka go zadanie. Bez słowa podszedł przegraną od tyłu, unieruchomił jej ręce za plecami i wyprowadził ją ze strefy ceremonii.

Jacob: Haha, po niej… au! *na głowę spadł mu kokos, podniósł go* Pan kokos? *odrzucił owoc* Śmieszne *założył ręce*

Kamera pokazuje jak Chris wpycha Anne do motorówki. Dziewczyna padła na pokład obrażona. Nie patrzyła nawet na pochodnie rozstawione na plaży. Założyła ręce i odwróciła wzrok.

Anne: Jeszcze wam pokażę *wyburczała*

Po wszystkim, pani host przystąpiła do mowy zamykającej ceremonię.

Maddie: Zwycięstwo, dwie przegrane, a teraz ceremonia, na której podziały się różne, ciekawe rzeczy *zmierzyła wzrokiem pozostała ósemkę* Jesteście wolni. Wypocznijcie przed kolejnymi zmaganiami.

Syrenki opuścili zgodnie strefę ceremonii. O dziwo, wszyscy wydawali się jacyś rozluźnieni. Chyba nie tęsknili za Cyganką.

<John siedział na boku z ugiętą nogą.

John: Sojusz? Tylko jak daje realne szanse i rokuje, a z naszą Cyganeczką nie rokował *wzruszył ramionami* Nie będzie paradować w poncho o poranku.>

<Emily siedziała wyprostowana.

Emily: Zdradzić dziewczyny? To by było niemądre *zaśmiała się* Na tym etapie jeżeli chce się robić duże ruchy trzeba wszystko dokładnie przemyśleć *postukała się w głowę*>

Noc, baza:[]

Niedługo po tym jak prowadząca opuściła strefę ceremonii, zameldował się u niej jej asystent.

Chris: Wierzgała okropnie *przeciągnął się* Chyba należy mi się premia *wyszczerzył się*

Maddie: *stuknęła chłopaka w ramię* Oficjalnie jesteś tylko stażystą *zaśmiała się* Trochę fizycznej roboty nie zaszkodzi.

Blondyn kiwnął głową, potem skinął na modelkę. Ona spojrzała w kamerę.

Maddie: Za nami trzecia, emocjonująca eliminacja. Gra strategiczna naprawdę się rozkręca, szał! *nie kryła emocji* W następnym odcinku będzie jeszcze więcej gry socjalnej i wzajemnych antypatii! Czy Syrenki wrócą do zwycięskiej formy? Czy odpadnie ktoś nielubiany? Dowiecie się w… Stoked!

Advertisement