TotalDramaPolishFanFick Wiki
Advertisement
StokedEp5

Drzwi do pokoju znajdującego się na tyłach budynku otworzyły się. Na miniaturowym tarasie stanęła zwyczajowo uśmiechnięta prowadząca. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w obiektyw wycelowanej w nią kamery.

Maddie: Ostatnio w Stoked! *wykrzyknęła* Zawodnicy zjedli obiad i zakosztowali tego czym mogą być posiłki w reality show – jazdą bez trzymanki! *pokazała cowabungę*

*Fekalia ochlapuje Suzy sosem. Blondynka odchodzi wściekła do łazienki. Olivier uśmiecha się przebiegle z nad miski lodów.*

Maddie: Nie dało się zaprzeczyć, że relacje nieustannie się rozwijały… Niekoniecznie w pozytywny i przyjazny sposób…

*Urywek z Marie kuszącą Cygankę. Allie narzeka na Fekalię.*

Maddie: Po poranku pełnym wrażeń przyszedł czas na nie mniej emocjonujące wyzwanie – grę we flagi! Jak było? Dziko, bardziej dziko i najbardziej dziko! *uniosła ręce*

*Timo skacze przez krzaki. Naya siedzi na drzewie z dzidą. Marie wyskakuje zza krzaka.*

Maddie: Co mówić więcej? *oparła się o barierkę* Było równo, punkt zdobyły Syrenki, punkt zdobyli Surferzy…

*Timo skacze z niebieską flagę. Martina macha żółtą flagą.*

Prowadząca zaśmiała się, zdjęła okulary przeciwsłoneczne z czoła i zaczęła obracać je w rękach.

Maddie: Ostatecznie po zliczeniu ukradzionych „żyć” wygrali Surferzy, przez co po raz drugi z rzędu zesłali biedne Syrenki na ceremonię eliminacji.

*Martina unosi Wipeout’a.*

Maddie: Ceremonia miała okazać się pierwszą zaskakującą, ale pewna cygańska pani strateg została sama na lodzie i pożegnała się z programem. Uff *otarła pot z czoła* Już więcej nie zobaczymy tęczowego poncho.

*Chris wyprowadza Anne i wpycha na łódkę.*

Maddie: Tak… *odchyliła głowę i zaśmiała się* Grupka trzyma się blisko i eliminuje te mniej zintegrowane jednostki, ale czy tak będzie zawsze? *spojrzała do kamery* Czy ktoś odważy się na większy ruch strategiczny? Czy może będą kierować się przyjaźnią? Tego dowiecie się tylko i wyłącznie w… *zbliżenie na jej twarz* Stoked!

Modelka zarzuciła włosami, odwróciła się i wróciła do swoich włości.

STOKED_Opening

STOKED Opening

Pokój na górze, lewa strona:[]

S

Skład dziewczyn z Syrenek został uszczuplony o dwie zawodniczki. Te które jednak pozostawały w grze nie wydawały się przybite, ani przejęte.

Dobrym przykładem była szalona fanka rocka, która jak gdyby nigdy nic spała sobie w poprzek, rozwalona na dwóch, dolnych łóżkach.

Naya: To jest życie! *mówiła leżąc na brzuchu i machając nogami* Wohoo!

Suzy: Zmieniłaś pościel *zwiesiła się z łózka* mam nadzieję? *spojrzała badawczo na koleżankę*

Naya: No pewnie *zrobiła fikołka do tyłu i usiadła pod ścianą, na swoim pierwotnym łóżku* Tamta tak strasznie śmierdziała *zatkała nos*

Uśmiechnięta blondynka zeskoczyła ze swojej pryczy, oparła się o metalową ramę.

Suzy: Grunt, że ten problem mamy już tak jakby z głowy… W sumie kolejny! *podskoczyła*

Wtedy z góry odezwała się do nich ich ruda koleżanka. Nie patrzyła jednak na nie, zajmowała się układaniem rzeczy w swojej kosmetyczce.

Emily: Zabawna sprawa z tą Cygankę *mówiła jakby od niechcenia* Mruczała coś o sojuszach i knuciu…

Znajdujące się na dole dziewczyny spojrzały na siebie i parsknęły śmiechem.

Suzy: Zupełnie jak Loppy! *spojrzała w górę* Próbowała cię przekupić miętówkami?

Emily: Nie *pokręciła głową* Ani jedna, ani druga… *dalej zajmowała się swoją kosmetyczką*

Z towarzystwa zdecydowanie najcichsza była brunetka siedząca na łóżku naprzeciwko drzwi. Prycza nad nią była pusta i służyła za miejsce na odkładanie walizki.

Brak reakcji i jakichkolwiek innych oznak życia u atletki, zwrócił uwagę pozostałych dziewczyn. Przyskoczyły do niej fanka metalu i ruda biegaczka.

Emily: Nie przejmuj się tym, że byłaś zagrożona *mówiła ciepłym głosem* To był tylko jeden głos od Anne, nic wielkiego.

Naya: Dokładnie! *była zdecydowanie głośniejsza* Cyganeczka chciała cię wywalić, ale to my ją wywaliliśmy, aj-ja! *pisnęła jak ninja i kopnęła butelkę stojącą na szafce nocnej*

Dziewczyna w ciemnoróżowej bluzce spojrzała na koleżanki. Do tej bardziej szalonej odnosiła się z rezerwą, lepiej czuła się przy rudej.

Allie: Dzięki dziewczyny… Ale ja nie czuje się tak źle, hah *spróbowała się uśmiechnąć* Jestem zmęczona po zadaniu. Robią je tak dzień po dniu…

Emily: Dbają o to byśmy pozostawali w formie *stwierdziła* Dzisiaj pewnie śniadanie i zaraz po nim zmagania. Cicha atletka pokiwała głową i podwinęła nogi pod siebie. Oparła się o swoją ścianę.

Suzy: Tak czy inaczej *włączyła się nagle do rozmowy* Tym razem musimy definitywnie skopać tyłek Surferom!

Naya: O, którym? *oblizała się*

Suzy: Naya! *zaśmiała się wbrew woli* Wiesz o co chodzi!

Rockowa dziewczyna zachichotała i pokiwała głową. Wróciła zaraz na swoje łóżko, gdzie znowu położyła się w poprzek.

Inne dziewczyny też wróciły „do siebie”. Zajmowały się przecież różnymi swoimi sprawami, chociażby myśleniem.

<Suzy: Gra idzie jak z płatka *podparła wyprostowane ręce na kolanach* Przydałoby się tylko wygrać zadanie, bo czuje jak wszystkim się odechciewa… Ale hello *zarzuciła włosami* Jesteśmy tu też by się bawić, a nie żyć tylko tym show, jeju…>

Na dworze, przed ośrodkiem:[]

S

Tego dnia pogoda była wyjątkowo dobra. Słonce świeciło na bezchmurnym niebie. Prosiło się aż, aby się trochę poopalać.

Z tej okazji skorzystał pewien pływak. Chłopak opuścił pokój na dole bez swojej charakterystycznej podkoszulki. Jeszcze idąc nasmarował sobie brzuch kremem z filtrem. Założył też swoje sunglassy.

Jj: Piękny dzień *mruknął do siebie*

Blondyn dostrzegł siedzącego w cieniu kolegę. Postanowił się do niego przysiąść. Położenie słońca pozwoliło mu zająć oświetlone miejsce, naprzeciw skrytego gracza.

Jj: Hej, grasz? *spojrzał na chłopaka, którzy trzymał swój telefon*

Michael: Hm? *wydał się nieco zaskoczony* Nie, tym razem przeglądałem promocje na sprzęcie…

Jj: Gaming profesjonalny? *uniósł pytająco brew*

Michael: Yup…

Telefon Emosia powędrował na blat. Widocznie szatyn wolał trochę porozmawiać.

Temat do rozmowy nie chciał się jednak pojawić tak sam z siebie, więc chłopacy siedzieli tak i się nie odzywali. Nie przeszkadzało im to. Jeden mógł się opalać, drugi oddychać świeżym powietrzem i chronić się przed nadmiernym gorącem.

Michael: Eh… *westchnął tak sobie*

S

Z racji dobrej pogody, na zewnątrz wyszli też męscy reprezentanci Syrenek. Trzech blondynów usiadło w cieniu, pod zewnętrznym daszkiem, obok pokoju chłopaków z Surferów.

John: Naprawdę, trudno jest mi się dopatrzyć złych stron tej lokalizacji *mówił trochę za głośno* Jak byłem na zawodach kolarskich to etapy nadmorskie były najgorsze. Śmierdziało od morza rybą i wiała ta paskudna bryza.

Jacob: No… To ciekawe… *nie dokończył, gdyż w pół słowa wciął mu się…*

John: Ale i tak sobie z tym poradziłem i wyprzedziłem wszystkich *mówił dumnie* Nie miałem sobie równych.

Dwaj pozostali, słuchający spojrzeli na sobie z lekko skrzywionymi minami. Nie chcieli jednak być niegrzeczni.

Timo: Aaa… To jaki to był wyścig? *zapytał taktownie*

Mieszkaniec dużego miasta zdawał się nie zrozumieć pytania, spoglądał na boksera pytająco.

Jacob: No jakie to były zawody? *przybył koledze na pomoc* Mistrzostwa świata? Kraju? Stanu?

John: Ah *zrozumiał* Młodzieżowe mistrzostwa hrabstwa *powiedział z niesłabnącą dumą*

Siedzący po drugiej stronie stołu koledzy znowu rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie. Dalej trzymali jednak fason. Ta rozmowa nawet w pewnym stopniu im się podobała.

Timo: Heh, też bym sobie spróbował *zażartował* Się jeździło sporo za dzieciaka.

Niespodziewanie, modny blondyn zaśmiał się. Kiedy w jego kierunku posłane zostały dwa pytające spojrzenia wyjaśnił powód swojego rozbawienia.

John: Ależ to nie jest tak łatwa sprawa *poprawił swoją marynarkę* To należy trenować specyficznie i najpewniej byś się ośmieszył *uśmiechnął się na wpół kpiąco*

Na ten komentarz muskularny blondyn zareagował mrużąc oczy. Ugryzł się w język, przełknął ślinę i powstrzymał się od odpowiedzi.

Jacob: Trochę chamsko *szepnął koledze na ucho*

Kick-bokser kiwnął subtelnie głową. Patrzył na siedzącego naprzeciw blondyna, który rozglądał się naokoło z nieschodzącym z ust uśmiechem.

<Timo: Dobra, ziom, co to miało być? *spojrzał wprost do kamery* John jest spoko, ale takie gadanie? Nie ogarniam.>

S

Poza pokojem przebywała także trzymająca się razem dwójka członków Surferów. Weterance obozu towarzyszyło jeden z młodych surferów.

Minęli oni stolik na trawie, przy którym siedziało dwóch innych członków ich drużyny. Zauważył ich Jj, pomachał im. Oni odmachali.

Dwójka przystanęła przy wejściu do pokoju chłopaków z Syrenek. Silna blondynka bezceremonialnie usiadła na ziemi oparta o ściankę. Jej kolega przykucnął naprzeciwko.

Oleg: I co? I co? *pytał energicznie* Zagramy w Totem?

Marie: Stoliki zajęte *spojrzała w prawo* Z resztą… Nie chce mi się *podwinęła nogi*

Oleg: Oh, cholibka *powtórzył tekst swojego kolegi*

Dziewczyna uniosła wymownie brew, potem uśmiechnęła się przyjaźnie. Wyprostowała nogi, przeciągnęła się.

Marie: I? Jak się spało? *wpatrywała się w chłopaka*

Oleg: Super! *ożywił się* Tak wygodnie! Mówię ci! Szał!

Marie: Ta… A jak w pokoju z resztą? *nadal pytała*

Oleg: Hm… Super! *odpowiedział po krótkim namyśle*

Weteranka obozu zaśmiała się z uśmiechem. Jej kolega zawtórował jej tym samym.

<Marie: Fajny jest Olinek *oparła się o ścianę* Czasem może trochę męczący, ale milutki i słodki *uśmiechnęła się* Prawdziwy przynajmniej, nie udaje niczego. Dobry do spędzania czasu, pewnie też przy głosowaniach *wpatrzyła się w ściankę*>

Pokój Maddie:[]

Drzwi do pokoju prowadzącej otworzyły się. Do środka wszedł blondyn w niebieskiej koszulce i krótkich, dżinsowych spodenkach. Wchodząc nie zdjął swoich przeciwsłonecznych okularów.

Chris: Cześć szefowo! *zawołał na wejściu*

Modelka odwróciła się od swojego biurka, na którym miała okrągłe lusterko. Odłożyła zalotkę i obróciła się na czarnym taborecie.

Maddie: Cześć, cześć *odpowiedziała* Co cię sprowadza?

Nim chłopak otworzył usta do odpowiedzi, kobieta z powrotem przekręciła się do lusterka. Zaczęła malować usta.

Chris: A tak sobie *usiadł okrakiem na krześle, oparł ręce na oparciu* Zawodnicy gadają między sobą, nie muszę ich integrować dodatkowo *zaśmiał się*

Maddie: Dobrze… *kiwała głową jednocześnie przejeżdżając szminką po ustach. Cmoknęła* Lubisz ich?

Chris: Hm? *przechylił się do przodu* W jakim sensie?

Maddie: To twoi rówieśnicy *sięgnęła po wacik, przejrzała się w lusterku* Mógłbyś tam zawodniczyć razem z nimi…

Blondyn zastanowił się, zdjął okulary przeciwsłoneczne, zawiesił je na koszulce.

Chris: To by było świetne, ale… Bycie w pewnym sensie członkiem ekipy jest nawet lepsze *zaśmiał się* Nie grozi mi, że odpadnę przed rozłączaniem albo jako pierwszy… Zero napinki, a mogę też te doświadczenia mieć.

Pani host kończyła się malować. Dalej siedziała tyłem.

Maddie: Dokładnie *przyznała chłopakowi rację* Nie wstydź się z nimi lepiej poznać *mruknęła niby od niechcenia. Rozprowadziła po twarzy podkład* Tak lepiej.

Asystent gospodyni show podniósł głowę i ją przekrzywił. Zaraz uśmiechnął się, pokiwał głową.

Chris: Wiem, wiem *wstał, zaszurał japonkami o podłogę* Nie musisz mnie pouczać *złapał się pod boki*

Maddie: Też wiem *zaśmiała się i wstała, poprawiła włosy* Ale o czymś trzeba rozmawiać *sięgnęła po wodę i odkręciła ją. Napiła się*

Wesoły blondyn stał jeszcze chwilę, po czym ruchem ręki pożegnał się i wyszedł.

Prowadząca odstawiła butelkę i odwróciła się do ściany. Zaraz usłyszała jednak pukanie do drzwi. Już myślała, że Chris wrócił, poszła więc otworzyć.

Drzwi skrzypnęły, ale za nimi stał ktoś kto nie był blondynem.

Adam: Weź to *wręczył kobiecie plik katalogów* Tanie i modne meble ogrodowe. Lampy i alarmy. Moskitiery. Przydadzą się na bazie. Przejrzyj to *powiedział z naciskiem*

Pani gospodarz ugięła się wręcz pod ilością gazetek. Wolną ręką odsalutowała.

Adam: No! *zadowolony wyszedł i zamknął drzwi*

Gdy tylko marudny mężczyzna odszedł, modelka prychnęła i wrzuciła magazyny do ustawionego obok drzwi śmietnika. Otrzepała ręce i wróciła do swojego kącika.

Strefa ratanowa:[]

S

Za drugą przyczepą znajdowała się strefa, która zwyczajowo była silnie okupowana przez uczestników szukających wypoczynku. Wygodne meble ogrodowe działały niczym magnes.

W strefie wypoczynkowej w tamtej chwili wypoczywała trzymająca się razem trójka Surferów. Dziewczyny siedziały na kanapie, chłopak na fotelu.

Olivier: Noo… *spojrzał ukradkiem na odłożonego na bok trickboard’a*

Suzanne: Noo *spojrzała wyczekująco na chłopaka* Powiesz coś czy mruczysz dla zasady? *oparła się wygodniej*

Olivier: Nie wiem w sumie, czy to dobry czas… *podrapał się za głowę. Ewidentnie próbował się wycofać ze swojej myśli*

Martina: No dawaj, jak już zacząłeś.

Tancerka wychyliła się do przodu, odgarnęła włosy z czoła. Jej koleżanka też była zaciekawiona.

Olivier: Eh, no dobra *zaczął jakby sam nie chciał podejmować tematu* Wiem, że na razie wygrywamy, ale… Trzeba zaczynać myśleć o strategii na zaś. Nie można stać w miejscu, inni tworzą sojusze po cichu…

Konspiracyjnie nachylone dziewczyny pokiwały głowami.

<Martina: Czy Olivier ma rację? Ja sama nie chciałam się taplać w sojuszach od początku, bo no halo, mamy pierwszy tydzień dopiero, ale z kolei jak się go słucha i patrzy na to co się dzieje… *rozejrzała się po przebieralni*>

Suzanne: No dobra, ale nam Totalnie potrzebny jest jakiś plan *poprawiła czapkę*

Olivier: Potrzebna nam przewaga w drużynie, tyle z planu *wzruszył ramionami* My możemy na siebie liczyć w trójkę, co nie?

Suzanne: No jasne *odpowiedziała natychmiast* Nie wrzucamy się pod pociąg, ani pod autobus, logiczne.

Skater uśmiechnął się. Podsunął się bliżej ze swoim fotelem, podwinął nogi.

Olivier: Na dobrą sprawę brakuje nam tylko dwóch osób, zacznijmy od tego, że się rozejrzymy… Ale to powoli.

Martina: No tak, tak *pokiwała głową* Grać rozsądnie, co nie? *spojrzała na swoich sojuszników*

Olivier: Więcej nam nie trzeba.

Cała trójka siedziała dalej i się uśmiechała.

<Olivier zatarł ręce.

Olivier: Tutaj wszyscy wydają się jakoś tak nieskupieni na strategii. Połowa ma jakieś swoje nieoficjalne sojusze, ale to nie wystarczy *zaśmiał się* Chcę trochę tu namieszać *ponownie zatarł ręce*>

Pokój na dole, prawa strona:[]

S

Pozostawiony sam sobie Fekalia spacerował po niewielkim pokoju. Zajadał w tym czasie czekoladowego batonika.

George: Mniam, mniam *oblizał się idąc w stronę łazienki*

Trudno było w zasadzie określić co chłopak robił, jaki był cel jego chodzenia. Być może znudziło mu się już leżenie na łóżku, a może po prostu rozgrzewał się już przed zadaniem.

<George jadł batona.

George: Jem, śpię, kąpię się *wyliczał* Prawie jak w domu. I powoli zbliżam się do upragnionego miliona. Nie mogło być lepiej!>

Grubas dalej łaził w jedną i w drugą stronę. Batonik powoli się kończył. Wylizał on w końcu papierek, zamlaskał i schował obśliniony odpadek do szafy.

George: Ahh… Grunt to higiena *uśmiechnął się i wskoczył na swoje łóżko*

Na dworze, przed ośrodkiem:[]

S

Pogoda naprawdę dopisywała. W poszukiwaniu dobrych ujęć, budynek opuściła nawet cicha fotografka. Dziewczyna usiadła na podwyższeniu przy wejściu do ośrodka i zaczęła celować aparatem w coś naprzeciwko niej.

Dość szybko dosiadł się do niej jej kolega z drużyny. W Stoked nikt nie mógł liczyć na samotność, zwłaszcza na tak małej w gruncie rzeczy przestrzeni.

Jean: Hejka-naklejka Cynia *przywitał się siadając*

Cynthia: Heej *spojrzała na chłopaka* Polubiłeś już CynAtelier? *zapytała natychmiast*

Surfer trochę zdziwił się pytaniem, odruchowo sięgnął dłonią do kieszeni z telefonem.

Jean: Ehm… No… *olśniło go* Tak! Wczoraj! *nie kłamał*

Brunetka wolno pokiwała głową, spojrzała na swój aparat, potem wycelowała w rosnące przy płocie tuje. Jej towarzysz przyglądał się z uwagą temu co robiła.

Jean: Cała sesja bazy będzie *zaśmiał się* Dogadałaś się z producentami?

Cynthia: Nie *odparła cierpko*

Jean: A…

Blondynek mógł być świadkiem tego jak fotografka zmienia obiektyw w swoim aparacie. Uwagę zwracała precyzja i ostrożność z jaką zajmowała się swoim drogocennym sprzętem.

Pstryknęła jakieś zdjęcie, szybko przyjrzała się mrużąc oczy. Nie odzywała się.

Jean: Ciekawie… *mruknął do siebie, lekko się pobujał*

Cynthia: Yhm…

Mimo braku rozbudowanej rozmowy, chłopak dalej siedział z fotografką.

S

Po pełnej emocji rozmowie z John’em, muskularny kick-bokser musiał dojść do siebie. Zostawił za sobą kolegów, którzy poszli integrować się przy stole na trawniku i skierował się do swojego pokoju.

Tylko stanął przy wejściu i zobaczył przez okno Fekalię. Perspektywa spędzenia czasu z grubasem nie uśmiechała się chłopakowi.

Timo: Eh… *westchnął*

Szczęśliwie ze świetlicy wyszedł asystent prowadzącej. Chłopacy natychmiast siebie spostrzegli.

Chris: Hej! *wykrzyknął*

Timo: Siema ziom! *zbili skleję*

Chris: Co tam, jak tam? *zagadnął opierając ciężar ciała na jednej nodze* Jak tam w drużynie?

Timo: *wypuścił powietrze ustami* Pozytywnie, ziom *odparł po chwili*

Blondyn w niebieskim komplecie przekrzywił głowę, poprawił sunglassy, spojrzał na rozmówcę.

Chris: Mów *polecił i potupał lekko nogą*

Timo: Nie no, ogólnie spoko ziom, ale im się niektórych lepiej zna tym *spojrzał na lewo, do pokoju. Tam Fekalia znowu zaczął chodzić i mruczeć coś pod nosem* Eh…

Chris: Hah, rozumiem *pokiwał głową* Drużyny nie mogłyby istnieć bez tych, których się nie lubi…

Timo: Ale ja wszystkich lubię *powiedział zdecydowanie* Nie ma co się kogoś czepiać… *spojrzał w dół* Ale sam wiesz, ziom…

Chris: Tja… No serio rozumiem *powtórzył* Trudno wytrzymać jak tyle ludzi wokoło, a nie ma z kim siedzieć *przeciągnął się*

Timo: Tja…

Oboje pokiwali głowami. W końcu spojrzeli na siebie, przybili żółwika.

Timo: Dzięki za rozmowę w sumie *wzruszył ramionami*

Chris: Spoko, taka moja praca *zaśmiał się* A tak serio to w razie co zapraszam do mojej przyczepy *skinął głową za siebie*

Timo: Okay.

Zebranie:[]

SS

Od porannych wydarzeń minął jakiś czas. Uczestnicy zdążyli zjeść śniadanie. Akurat po powrocie z jadłodajni „U Donny” prowadząca zatrzymała ich na małe zebranie.

Maddie: Sami widzicie jaką piękną mamy pogodę *mówiła do ustawionych przed nią uczestników* Dzisiejsze zadanie odbędzie się w wodzie i znowu złapiecie deski.

Ten komunikat od razu spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Modelka uśmiechnęła się spod okularów przeciwsłonecznych.

Maddie: Przebierzcie się jak najszybciej w stroje kąpielowe i wymaszerujemy do bazy *zakomunikowała* Pamiętajcie o kremach z filtrem! *przypomniała*

Było naprawdę ciepło, a miało być jeszcze cieplej w miarę zbliżającego się południa. Wszyscy się pocili i wszyscy pamiętali o kremach. Mimo to pokiwali głowami z szerokim uśmiechem.

<Jean: O tak! Wracamy do wody! *ekscytował się*>

<Jacob: No nareszcie znowu coś surferskiego! *wykrzyknął* Surferskie reality show, więc surfujmy. Na razie tego czasu było nawet tak mało, że nie poszedłem łapać fal dla siebie! To niedopuszczalne!>

Plaża, spot:[]

SS

Krótko po zebraniu odbył się wymarsz na plażę należącą do szkółki „Zafalowani”. Przebrani w stroje kąpielowe uczestnicy ustawili się na brzegu i oczekiwali dalszych instrukcji.

Prowadząca odczekała chwilę i dopiero wtedy zabrała głos.

Maddie: Dzisiaj czeka was zadanie z dziedziny surferskich gier i zabaw *zaczęła* Za moment każdy was weźmie deskę i przemieści się z nią gdzieś w… tamtą stronę *wskazała ręką kierunek* Tam czekają już wasi trenerzy i tam również będzie odbywało się wasze zadanie.

Naya: *przykłada dłoń do czoła i wypatruje miejsca* Ej, ale to wcale nie jest jakoś daleko!

Maddie: A kto powiedział, że ma być daleko? *wzruszyła ramionami* Bierzcie deski o… z tego stojaka *wskazała stojak* i wyruszajcie!

Uczestnicy postąpili zgodnie z wytycznymi kobiety. Każdy zdjął sobie deskę z ustawionego na boku, drewnianego stojaka. Ci co mieli już swój sprzęt schodzili na wodę i kierowali się we skazanym kierunku. Jedni szli, inni wiosłowali rękoma.

Podczas gdy zawodnicy nadal ściągali dla siebie deski, pani gospodarz odciągnęła na bok swojego asystenta.

Maddie: Dzisiaj ty tam z nimi pójdziesz *oznajmiła niespodziewanie*

Chris: Co?! *zdziwił się* Ale jak?

Maddie: Tak *odbiła* Nie chce mi się szczególnie brodzić w tej wodzie, a poza tym mam parę spraw organizacyjnych do załatwienia…

Chris: Ale Maddie, ja? *nadal nie był przekonany*

Maddie: Wiesz jakie mają stoczyć pojedynki, wszystko im wyjaśnisz *spojrzała na ostatnich uczestników wchodzących do wody* Poradzisz sobie *położyła asystentowi rękę na ramieniu*

Blondyn nadal niedowierzał. Potencjalnie wiedział, że kiedyś będzie musiał poprowadzić zadanie, ale nie był na to w tamtej chwili kompletnie przygotowany. Został kompletnie zaskoczony.

Modelka uśmiechnęła się raz jeszcze i odeszła, skierowała się drogą do ośrodka. Nowy, jednorazowy prowadzący westchnął i wkroczył do wody uprzednio podwinąwszy nieco nogawki swoich spodenek. Przeszedł kawałek, wziął supa z wiosłem i popłynął.

Zastęp desek płynął po płaskiej wodzie. W końcu wszyscy musieli przestawić się na wiosłowanie rękoma; woda nie przykrywała ich zupełnie, ale chodzenie po dnie mając jedynie głowę i część tułowia na powierzchni nie było zbyt efektywne.

Dwójka dziewczyn z drużyny Syrenek poruszała się raczej wolno. Nie zamierzały jednak się spieszyć.

Emily: Dobrze, że nie robimy tego na wyścigi *skomentowała* nie mielibyśmy szans z Jj’em i Marie.

Suzy: O… Tak *wiosłowała*

Nagle między deski koleżanek wpłynęła inna. Leżał na niej ktoś kto próbował dopłynąć jak najszybciej nie zważając na to, że będzie przy tym chlapać.

George: Pędzę! *krzyczał* Jestem Baron von Ścigalsky!

Suzy: Aaa! *zasłoniła się rękoma*

Fekalia przepłynął stosunkowo szybko, zdążył jednak przy okazji tego ochlapać piszczącą blondynkę. Ruda jakimś cudem wyszła z tego prawie sucha.

Suzy: Eh… *wypuściła powietrze* I tak musiałam się zmoczyć *mruknęła do siebie i powiosłowała dalej*

Nieco bardziej z przodu, równym tempem poruszała się dwójka wyjątkowo dobrze znających się na surfingu chłopaków. Nie skupiali się na dopłynięciu, a raczej na deskach.

Jean: Strasznie słabe deski nam dali do tego zadania *popukał w pokład* Stare, duża wyporność dosyć, ale słaba zwrotność *przyjrzał się uważniej* I widać ślady użytkowania, nah.

Jacob: Słuszna uwaga, ale nie mogli nam dać świetnego sprzętu na takie zadanie *rozejrzał się* Jesteśmy blisko siebie, poobijałyby się!

Blondynek musiał przyznać koledze z przeciwnej drużyny rację.

Jean: No tak… To by było ryzykowne…

Istotnie było, bo akurat wtedy w deskę Jacob’a wpłynęła inna deska.

Naya: Arr! Abordaż! *krzyknęła*

Jacob: Weź się opanuj! *chlapnął dziewczynę, po czym się zaśmiał*

Jeden chlust wystarczył, by całkowicie zmoczyć fankę mocnych brzmień. Widząc efekt swojego kontrataku, w obawie przed odwetem, blondyn z drużyny żółtych przyspieszył i oddalił się od koleżanki.

Zadanie:[]

SS

Nie minęło wiele czasu, a wszyscy dotarli do miejsca rozgrywania się zadania. Znajdowało się ono kilkaset metrów od brzegu, na sporej mieliźnie. Woda nie sięgała większości powyżej pasa.

Przy czerwonej boi, na pontonie dryfowali trenerzy. Obok nich, na szerokiej desce siedział Chris. Uwagę uczestników szybko zwrócił brak pani host.

Marie: Ej, gdzie jest Maddie? *rozejrzała się*

Na to hasło, zastępczy prowadzący wszedł do wody. Wyprostował się chcąc wyglądać jak najbardziej profesjonalnie.

Chris: Dzisiaj wyjątkowo ja poprowadzę zadanie *oznajmił*

Informacja ta nie wywołała u uczestników szczególnej reakcji, no może tylko u niektórych.

Marie: Aha *nie wydawała się zachwycona*

Minęła krótka chwila, a wtedy stojący na środku blondyn ponownie przemówił.

Chris: Zmierzycie się dzisiaj w kilku, deskowych pojedynkach *mówił* Zwycięzca każdego zdobędzie dla swojej drużyny punkt. Drużyna z większą ilością wygra i no… Nie pójdzie na ceremonię *pokiwał głową* Nim zaczniemy… Wipeout? *spojrzał na ostatnich zwycięzców*

Martina: Zostawiłam go na plaży, w tej szopie bosmana… *wyjaśniła*

Chris: Okej… *podrapał się za głową* Reszta jak zwykle. Trenerzy was obserwują i… niech wygra najlepszy.

Zawodnicy za wiwatowali krótko wyrażając chęć do walki i chcąc dodać pewności siebie zestresowanemu prowadzącemu.

Chris: Okej… To… Pierwszy pojedynek! Dwie chętne osoby, zapraszam!

Drużyny skupiły się w swoim gronie. Odbyły się szybkie narady, których efektem było wystawienie do pierwszego starcia dwóch pań

Chris: Allister i Martina, dobrze! Zapraszam bliżej *wycofał się trochę*

Dziewczyny podeszły ze swoimi deskami, ustawiły się naprzeciw siebie i spojrzały na blondyna w oczekiwaniu na dalsze instrukcje.

Chris: W tym pierwszym starciu w zasadzie będzie potrzebna wam tylko jedna deska…

Na tę wiadomość niska tancerka po prostu odepchnęła swoją i spojrzała z powrotem na prowadzącego. Ten lekko się uśmiechnął.

Chris: Dobrze… To zasady proste: Musicie po prostu wejść na pokład i się zrzucić. Ta z was, która zrzuci przeciwniczkę zdobywa punkt *wyjaśnił*

Martina: I tyle? *nieco się zdziwiła*

Chłopak w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Nie było z czym dyskutować. Przeciwniczki weszły na deskę, złapały równowagę i czekały.

Chris: Na mój sygnał…

Reef: Wooo! Dawaj Allister! *wołał przykładając ręce do ust* Równowaga, pamiętaj, równowaga!

Atletka zazgrzytała zębami, wypuściła powietrze i skupiła się na starciu. Odruchowo poprawiła swoje okulary.

Chris: Uwaga… Start! *krzyknął i cofnął się*

Obydwie panie natychmiast podeszły do siebie i zaczęły się popychać. Złapały się w bitewnym uścisku i zaczęły siłować. Nie były bardzo wysokie, to trochę ułatwiało im balansowanie.

Jacob: Tak! Dawaj Allister! *kibicował koleżance*

Pochłonięty kibicowaniem chłopak nie zauważył jednak zbliżającego się od tyłu zagrożenia…

Naya: Aaaa! *krzyknęła atakując* Glony! *zrzuciła koledze garść wodorostów na włosy*

Jacob: Eej! *odskoczył* A masz krakenie! *ochlapał dziewczynę po raz drugi tego dnia*

Naya: Krakenie?! *oburzyła się i wyjęła z wody meduzę*

Timo: Dość. *powiedział stając między walczącymi* Wiem, że to zabawa, ale ogarnijcie się.

Dwójka spuściła broń i ze smutkiem oddaliła się od siebie. Kick-bokser zwrócił spojrzenie w kierunku walczącym o punkt…

Martina: Aaa! Silna jesteś! *spychała atletkę*

Allie: Ttty też! *odparła*

Stojący w wodzie, tymczasowy prowadzący spojrzał na swój wodoodporny zegarek.

Chris: Jeju, ile można…

Jak na zawołanie rozległ się plusk. Spod wody wynurzyła się mokra… Martina.

Martina: Ugh *wypluła wodę* I tak długo *podpłynęła kawałek*

Allie: Tak! *klasnęła i zeskoczyła do wody*

Chris: Pierwszy punkt na konto Syrenek! *ożywił się zauważalnie*

Reef: Brawo Allister! *klaskał*

Drużyna żółtych ucieszyła się. Z entuzjazmem powitali atletkę, która wróciła z deską do swojej grupki.

Chris: Zapraszam drugą dwójkę! *zawołał*

Szybko na środek, oczywiście ze swoimi deskami, wystąpili George i Jean. Obydwoje uśmiechali się na myśl o starciu.

Pojedynki miały odbywać się jeden po drugim, szybko, póki na niebie było pełne słońce. Stojący na środku blondyn przypomniał sobie kolejność mini-zdań w głowie. Zaraz skinął na ponton trenerów.

Chris: Teraz już każdy stanie na swojej desce. Musicie tylko stać i naśladować Reef’a *wskazał na surfera*

Brunet tymczasem zajął już miejsce na desce, na której przypłynął Chris. W tamtej chwili uśmiechał się szeroko i wypinał klatę do przodu.

Chris: Reef jest też certyfikowanym nauczycielem zumby, więc nie liczcie na to, że będzie łatwo! *zaśmiał się* Prawda? *spojrzał na trenera*

Reef: Nie ma szans! *zakręcił biodrami*

Taniec trenera wywołał falę chichotów u damskiej części ekipy. Biorący udział w pojedynku nie byli tak weseli. Spojrzeli na siebie i niepewnie stanęli na deskach.

George: Nie lubię tańczyć *westchnął*

Jean: Będzie dobrze ziom *stanął na szerokich nogach* Dawaj Reefster!

Zachęcony do działania trener przystąpił do akcji. Zaczął od prostych figur. Najpierw przysiad, potem podskok, kręcenie biodrami z rękoma za głową, obrót – dwójka nawet nadążała.

Reef: Podkręcamy tempo! Wohooo! *zawył*

Zaczęło się robić trudniej. Reef zaczął podskakiwać, przechodzić do przodu i do tyłu deski. George i Jean musieli bardziej się skupić. Reprezentant Syrenek poruszał się jednak po desce z dużo większą gracją i lepiej zachowywał równowagę.

Reef: Schodzimy niziuuuutko! *zaczął schodzić do dołu* Jedna noga do góry!

Z sekundy na sekundę robiło się coraz trudniej i trudniej, aż w końcu Fekalia nie dał rady i spadł do wody robiąc duży rozbryzg.

George: *gwałtownie zaczerpnął powietrza*

Chris: Hm… W sumie można było pomyśleć o kamizelkach… *podrapał się po brodzie, zaraz jednak machnął lekceważąco ręką* Naaah. 1:1!

Tym razem to Surferzy się radowali. Póki co szczęście było umiarkowane. Zadanie dopiero się rozkręcało.

Przykładem mniejszego zaangażowania był Emoś. Ubrany w czarny komplet chłopak zanurzył się po szyję w wodzie. Chyba po prostu chciał się schłodzić. O ile jego drużyna właściwie tego nie zauważyła, tak pomysł ten podchwycił członek przeciwnego zespołu.

George: O! *zanurzył się i westchnął w rozkoszy* Woooda…

W tej samej chwili Syrenki zastanawiali się nad strategią. Ustalili, że kolejna do walki stanie Naya, w końcu nie brakowało jej zapału do zaczepiania Jacob’a, więc mogła spożytkować tę energię na walkę z kimś z Surferów.

Fanka rocka podeszła ze swoją deską na środek. Popatrzyła na Reef’a wracającego na ponton, on spojrzał na nią.

Reef: Głęboki oddech teraz! *polecił dziewczynie*

Nim ciemnowłosa zrozumiała o co chodzi, stanęła obok niej cicha fotografka.

Naya: O! Cynthia! *przywitała się wesoło*

Cynthia: Czeeeść *uśmiechnęła się lekko*

Uwaga dwóch dziewczyn szybko została skupiona na prowadzącym, który znacząco odchrząknął.

Chris: Dobrze… Teraz coś prostszego… Nurkujecie pod deskę, przytulacie się do dna i wstrzymujecie oddech. Ostatnia na powierzchni zdobywa punkt dla swojej drużyny *wytłumaczył poważnym tonem*

Naya: Tak! *podskoczyła*

<Naya: Na jednym koncercie, pod sceną jeden grubas puścił bąka! *zaśmiała się szaleńczo* Wstrzymywałam oddech przez cały półtoraminutowy riff gitarowy!>

Szalona i cicha zajęły miejsca obok siebie, spojrzały na Chris’a, a gdy ten dal głową znak, by zaczynały, zanurkowały.

Obydwie oplotły deskę nogami i rękoma, aby lepiej się przytrzymać. Pod wodą nic nie widziały, w końcu nie miały okularków. Mogły po prostu skupić się na wstrzymywaniu oddechu.

Marie: Jakież to zadanie… Pasjonujące *stwierdziła z suchym sarkazmem*

Do blondynki podszedł sporo niższy blondynek.

Jean: Co nie? Nuuuda *mruknął* Chociaż jak cię skotłuje fala…

Marie: Tja… Przydatna umiejętność. Wstrzymać oddech *mówiła bezemocjonalnie*

Rozległ się charakterystyczny dźwięk, ktoś głośno zaczerpnął powietrza. Była to członkini Surferów.

Chris: 2:1! *krzyknął!

Marie: Żenujące *orzekła* Bez-na-dziej-nie. Jak zwykle *przewróciła oczami*

Jean: Ona jest trochę jak… zombie *zauważył* Nie kontaktuje.

Weteranka obozu pokiwała, spojrzała na płynącą z powrotem fotografkę. Nie powstrzymywała się tak jak podczas gry we flagi.

Marie: Brawo *zaklaskała sarkastycznie* Znowu wybitny rezultat.

Cicha dziewczyna nie skomentowała. Blondyna przewróciła ponownie oczami.

<Marie: Nie żebym się uwzięła… Albo jednak tak *wzruszyła ramionami* Nie lubię jej i mam do tego prawo *utrzymywała kamienny wyraz twarzy*>

Sytuacji z boku przyglądały się dwie członkinie Syrenek.

Allie: Jak można ją lubić? *kręciła głową*

Suzy: Marie? Silna, pewna siebie, nikt jej nie podskoczy *odparła*

Allie: Taka… Specyficzna *stwierdziła ostrożnie* Widocznie albo kochasz albo nienawidzisz *wzruszyła ramionami*

Suzy: Yup!

Tymczasem, dopiero po dłuższym czasie, spod deski wypłynęła druga z dziewczyn.

Naya: Już? *zapytała rozglądając się*

Chris: Tak *zaśmiał się, podał dziewczynie rękę, aby pomóc jej wstać* Już od dwóch minut *znowu się zaśmiał*

Naya: Ooo, to super! *pobiegła do swojej drużyny*

Prowadzący przeczesał lśniące w słońcu włosy i uśmiechnął się szeroko po raz enty tego dnia.

Chris: Przypomnę, że Syrenki mają jednopunktową przewagę! Surferzy, co teraz? *spojrzał na zespół niebieskich*

Na środek przyszedł uśmiechnięty skater. Swoją niebieską czapkę miał założoną daszkiem do tyłu. Drugi na polu walki stawił się muskularny kick-bokser.

Olivier: O, będzie ostro… *stwierdził*

Tymczasowy prowadzący bez słowa podszedł do pontonu i wrócił z potrzebnym sprzętem: deseczką i pomarańczową piłką.

Chris: Wejdziecie na deski i na wszelki sposób spróbujecie sprawić, aby wasz przeciwnik stracił kontrolę nad piłką *tłumaczył* Ten kogo piłka pierwsza spadnie do wody przegrywa i traci okazje na zdobycie punktu.

Chłopacy pokiwali. Ten ciemnowłosy szybko podbiegł jeszcze do trenerów…

Olivier: Ej, Condi, jakieś wskazówki? *zapytał*

Conrad: Stój na środku i nie ruszaj się za dużo *szepnął swojemu podopiecznemu na ucho* Skup się na równowadze, a nie ataku.

Skater pokiwał głową i wrócił na miejsce. Dwaj blondyni; jego przeciwnik i prowadzący wydawali się nieco zdziwieni.

Chris: Szybka konsultacja? *uniósł pytająco brew*

Olivier: Nie inaczej *uśmiechnął się szeroko* Róbmy to!

Chwilę potem na dwóch deskach stało dwóch chłopaków. Oboje byli wyposażeni w podstawki i piłeczki. Na klaśnięcie prowadzącego walka oficjalnie się rozpoczęła.

Ci niebiorący udziału w walce dzielili się na dwie grupy; jedni przyglądali się z zainteresowaniem zmaganiom, inni interesowali się sobą.

Fekalia porzucił swoją deskę i oddał się nurkowaniu. Raz po raz jego stopy wystawały nad powierzchnię wody, a sam grubas znikał w toni. W pewnej chwili wyłonił się na powietrze z zardzewiałą puszką w ręce.

George: Oh tak! Jestem prawdziwym podwodnym poszukiwaczem skarbów! *wykrzyknął z niemałą satysfakcją*

Dziwne zachowanie i jeszcze dziwniejsze okrzyki nie mogły umknąć uwadze dziewczyn. Naya i Suzy odwróciły się i parsknęły zażenowane. Taka reakcja nie spodobała się grubasowi… W zemście rzucił on puszką w blondynkę.

George: A masz!

Suzy: A! *krzyknęła i odwróciła się* Co ty robisz?!

Naya: Rozum ci wypłukała woda?! *również się oburzyła*

Nie doczekały się jednak odpowiedzi. Grubas zanurkował i odpłynął niezgrabnie. Obydwie panie wzdrygnęły się.

Walka Oliviera i Timo zaś nadal się toczyła. Głównym atakującym był kick-bokser. W jednej dłoni trzymał podstawkę z piłką, drugą rękę wyciągał do ataku. Miał sporo większy zasięg ramion od skatera. Ten jednak zgrabnie balansował.

Blisko centra zmagań stała tancerka i pływak. Przyglądali się i rozmawiali.

Martina: Ty to masz dobrze *mruknęła spoglądając na pływaka* Mi woda sięga trochę wyżej *zaśmiała się*

Jj: Hm? *spojrzał na koleżankę* Hah, no faktycznie, trochę wyżej *poprawił sunglassy*

Oboje spojrzeli z powrotem na walczących. Dało się odnieść wrażenie, że ten wyższy i bardziej umięśniony tracił cierpliwość i zaczynał atakować coraz bardziej ofensywnie.

Timo: No ziom! Weź już spadnij! *namawiał przeciwnika*

Olivier: E, e *odsunął się, poprawił chwyt podstawki*

Timo: No dawaj! *zamachnął się*

Kick-bokser zaatakował jeszcze raz i jeszcze raz, aż stracił równowagę. Udało mu się ustać, ale jego podstawka niebezpiecznie się przechyliła. Spróbował uratować sytuację wybijając piłkę do góry, odbił ją próbując skontrolować i wylądować i udałoby mu się gdyby Olivier nie użył stopy do chluśnięcia wodą.

Olivier: A masz! *krzyknął*

Odbryzg wody trafił piłkę w locie, co poskutkowało jej upadkiem do wody. Zrezygnowany i również zmoczony bokser zeskoczył z deski.

Olivier: Oh yeah! *podskoczył odrzucając podstawkę*

Chris: I mamy remis! Emocjonująca walka skończyła się punktem dla Surferów! *krzyczał*

Chris: To dopiero początek *mruknął i spojrzał do kamery* Czy Syrenki się uratują? Czy może po raz trzeci pójdą na ceremonię? Dowiecie się już po przerwie!

Kolejny pojedynek miał być podwójny. Przed tłum wystąpili John, Suzy, Suzanne i Michael. Za poleceniem prowadzącego ustawili się w dwóch parach. Pan z panem i pani z panią.

Chris: Trochę powtórka, a trochę nie *przekrzywił głowę* Tym razem znowu możecie pożegnać po jednej desce…

Dwie deski odpłynęły na boki.

Chris: Dobrze. Wchodzicie na pokład i znowu musicie zrzucić przeciwnika… Tym razem jednak nie wolno wam się dotknąć! *uniósł ręce do góry*

Cała czwórka spojrzała zdziwiona to na siebie to na blondyna. Domyślili się, że będą zdani na swoją kreatywność.

Suzy: Róbmy to *weszła na deskę*

Chłopacy ustawili się pierwsi, podali sobie ręce.

John: Powodzenia *powiedział głosem pełnym godności*

Michael: Eee… Nie dziękuję *wycofał się trochę*

Najdłużej wchodziła członkini Surferów, a gdy już weszła obejrzała się na trenerski ponton. Wymieniła uśmiech z Conradem. Odwracając się z powrotem napotkała karcący wzrok skwaszonej Marie. Okularnica przełknęła ślinę.

<Suzanne: Dobra, trochę się jej boję *pomasowała się po łokciu*>

Obydwie pary zajęły w końcu miejsce na deskach. Na sygnał Chris’a mogli zacząć. Zaczęli.

Dwa pojedynki w jednym? To przykuło uwagę większości. Tym bardziej, że od samego początku przebieg tych starć był nad wyraz ciekawy. Blondynka z Syrenek podskakiwała trzęsąc deską i przeciążała na przemian jedną i drugą burtę.

Na desce chłopaków działo się mniej. Na przemian jeden podchodził do rufy lub do dziobu. Nie wykonywali takich ruchów jak Suzy.

Mogłoby się zdawać, że nic nie odwróci uwagi obserwatorów, a jednak coś takiego się znalazło. Nurkujący Fekalia sprawił, że Oleg i Olivier oderwali wzrok od walki.

Oleg: Ooo, wieloryb *otworzył usta ze zdziwienia*

Olivier: Bestia! *udał przerażenie*

Zaraz obydwoje buchnęli śmiechem. Buchnęła też woda wypluwana przez wynurzającego się grubasa.

Olivier: Ja nie mogę *złapał się pod boki*

Oleg: Noo… Ej patrz! *wskazał na walczące dwie dwójki*

Ktoś krzyknął.

Suzanne: Aaa! *z trudem złapała równowagę* Ej! Tak się Totalnie nie robi!

Suzy: Sorry *wzruszyła ramionami i znowu podskoczyła i wylądowała na dziobie* Ha!

Po powtórzeniu tego manewru ktoś z pluskiem wpadł do wody. Był to jednak John, na drugiej desce.

Michael: Jej! *uniósł triumfalnie ramiona do góry*

Suzanne: O, Emoś *obejrzała się*

Chwila nieuwagi wystarczyła jednak blond surferce na wykonanie ruchu. Dociążyła jedną burtę tak mocno i nagle, że obeznana w modzie przeciwniczka runęła do wody.

Chris: Tego się… Spodziewałem! Po tym starciu mamy dalszy ciąg remisu! *zaanonsował*

Zwycięzcy podwójnego pojedynku wskoczyli miękko do wody. Zdołali nawet się dodatkowo nie zamoczyć. Tego nie można było powiedzieć po dwójce, która poniosła porażkę, z nich woda dosłownie ściekała.

<John: Oglądałem wcześniej Totalną Porażkę, wiem, że to tylko zmiana szyldu na dobrą sprawę… *spojrzał do kamery* A idąc do sedna to wygrywanie w zadaniach nie zawsze jest najlepszą strategią *wzruszył ramionami* Stajesz się celem, zwłaszcza po rozłączeniu. Czasem lepiej spuścić z tonu… Tym bardziej, że mam ciekawy plan na grę.>

W szeregi swojej drużyny pierwszy wrócił uśmiechnięty Emoś, mokra mieszkanka dużego miasta miała lekkie opóźnienie. Zdjęła w międzyczasie swoją czapkę, licząc, że na słońcu szybciej wyschną jej włosy. Ktoś postanowił pokrzyżować jednak jej plany.

Oleg: Yupi! *chlapnął koleżankę*

Suzanne: Ej no! *odskoczyła* Co ty robiiisz? To Totalnie nie jest śmieszne! Dopiero co zaczęłam schnąć.

Oleg: Chlapię cię *odparł najzwyczajniej i znowu chlusnął*

Dziewczyna odskoczyła. Przez chwilkę miała niepocieszony wyraz twarzy, zaraz jednak przerodził się on w szczery uśmiech.

Suzanne: Masz szczęście, że jesteś taki słodki *chichrała się*

Oleg: Jeeej *zamrugał ucieszony*

Po drugiej stronie między drużynowej barykady zaś zaczęły się rozmowy strategiczne dotyczące kolejnej walki.

Suzy: To co? Kto teraz? *pytała spoglądając na kolegów z zespołu* Tak czy siak ktoś będzie musiał iść dwa razy, więc może teraz?

Syrenki spojrzeli po sobie. Ktoś się zgłosił na ochotnika.

Allie: Ja w sumie… Mogę *zaśmiała się niepewnie*

Suzy: O! Allister! *poklepała dziewczynę po plecach* To jest świetny pomysł! *stuknęła zaciśniętą piąstką o trzymaną obok siebie deskę*

Timo: No, no, dawaj Allie *mruknął uśmiechając się ciepło, gdy przepływał obok na swojej desce*

Allie: Dobra… To idę… To robić…

Atletka pchając swoją deskę wyszła do przodu, na środek, gotowa do walki. Jej przeciwnikiem okazał się Oleg.

Chris: Tak więc *coraz bardziej wczuwał się w bycie prowadzącym* Kolejny pojedynek będzie też pojedynkiem płci. Zmierzą się ze sobą Allie vel. Allister i Oleg aka. niebieskooki słodziak.

Oleg: Ooo, ale czad! *klasnął* Co mamy zrobić?

Uśmiechnięty blondyn cofnął się, położył rękę na dryfującej boi i przeszedł do rzeczy. Nie wiadomo kiedy w jego ręce pojawiła się gumowa piłeczka.

Chris: To starcie przetestuje waszą równowagę. Staniecie na desce przyjmując jaskółkę, ot taka podstawowa pozycja *zademonstrował* W tym czasie trenerzy *skinął na ponton* Będą rzucali w was wszelkiego rodzaju dziwactwem. Kto utrzyma się dłużej ten wygrywa.

Biorąca udział w pojedynku dwójka spojrzała niepewnie na siebie, potem na trenerów, którzy już zaopatrzyli się w rzeczy do rzucania.

Marie: Oby to potem pozbierali *burknęła stojąc z boku*

Pomimo drobnego stresu, Allie i Oleg zajęli miejsce na deskach i ustawili się w jaskółce. Pokłady nie były stabilne, trzęsły się wraz z każdym ruchem wody, co rzecz jasna już znacznie utrudniało utrzymanie pozycji. A jeszcze nikt nie zaczął rzucać…

Conrad: To chyba… Trzeba zacząć *spojrzał na drugiego trenera na pontonie*

Reef: Chyba tak… Zróbmy to! *wykrzyknął z entuzjazmem*

Pierwsza poleciała gumowa piłeczka rzucona przez trenera Syrenek, a potem już się zaczęło. Leciała jedna za drugą. Oprócz piłeczek znalazły się też dmuchane kółka i psie zabawki w różnorakich kształtach. Przy uderzeniu w uczestników niektóre pociski piszczały.

Chris: Nie możecie opuścić nogi, ani wyjść z pozycji ani na moment *przypomniał łapiąc się za łokcie* To jest serio zabawne… *mruknął do siebie*

Oleg: Aa! *krzyknął, gdy dostał czymś w bok* Co to było? Au!

Allie: Chyba… Au! Jakaś… Au! Dmuchana... Kaczka! *spojrzała w dół, na wodę* Tak!

Pomimo ostrzału obydwoje nieźle się trzymali. Nie obyło się bez mniejszych utrat równowagi, ale utrzymywali pozycje.

Reef: Dobra, czas na lepszy rzut *zamachnął się*

Dobrze ciśnięte dmuchane kółko zakręciło się w powietrzu i trafiło Oleg’a w głowę. Atak zaskoczył chłopaka do tego stopnia, że ten stracił ostatecznie równowagę i spadł do wody.

Allie: Tak! *podskoczyła na desce i wylądowała w wodzie*

Chris: 4:3 dla naszych żółciutkich Syrenek! *klasnął*

Reef: Brawo Allister! Brawo! *wstał i klaskał*

Brunetka poprawiła swoje okulary na nosie, odwróciła się i podziękowała trenerowi lekkim ukłonem. Potem już mogła w spokoju wracać do swojej drużyny.

<Allie: Fajne uczucie tak… wygrać *zaśmiała się lekko* A Reef… Wkurza mnie. Robi z siebie pajaca, zero profesjonalizmu *założyła nogę na nogę*>

Drużyna żółtych nie mogła jednak w pełni skupić się na zwycięskiej euforii. Ktoś skutecznie odciągał ich uwagę od zadania swoim nietypowym zachowaniem. Jak nietrudno się domyślić był to nie kto inny jak Fekalia.

George: Bul, bul… Hue, hue *zanurkował*

Pojedyncze osoby tylko odwracały się i ciężko wzdychały. Taki stan rzeczy nie podobał się nurkowi. W zamierzeniu chciał on rozśmieszyć innych, a nie wychodziło. Chciał się też przy tym schłodzić i pobawić.

George: Hm… *podpłynął od tyłu do jednej dziewczyny*

Niczego nieświadoma blondynka stała tyłem. Grubas wykorzystał to i ochlapał ją potężnym chluśnięciem.

Suzy: Aaaa! *pisnęła wypuszczając deskę spod ręki* Co to ma być?! *odwróciła się* Fekalia! *wrzasnęła*

George: Hahaha! *zaśmiał się i znowu ochlapał dziewczynę*

Suzy: Argh! Przestań *uderzyła pięścią o deskę. Drugą ręką przecierała oczy*

Otyły dziwak nic nie robił sobie z krzyków surferki. On bawił się w najlepsze. Kontynuował swój proceder; dalej chlapał śmiejąc się przy tym.

Po chwili blondynka była cała mokra. Raptownie poczuła chłód. Słońce świeciło jasno, jednak woda była znacznie chłodniejsza. A będąc kompletnie przemoczonym i nadal stojąc w wodzie mogło oznaczać prawdziwe zimno.

Timo: Co ty robisz, ziom?! *stanął w obronie koleżanki* Nie słyszysz co ona mówi?!

Kick-bokser interweniował w porę. Udało mu się powstrzymać Fekalię przed kolejnym chlapnięciem. Blondyn mierzył grubasa ostrym spojrzeniem.

Sytuacja nie umknęła uwadze tymczasowego prowadzącego. Przez chwilę zastanawiał się czy powinien interweniować, czy może raczej skupić się na zadaniu. Szybko podjął decyzję.

Chris: Ej, ty, Fekalia! *krzyknął* Jak się zaraz nie uspokoisz twoja drużyna dostanie minusowy punkt karny za niesubordynację!

Groźba poskutkowała. Grubas, który pomimo interwencji Timo nadal wydawał się zainteresowany zaczepianiem Suzy, stracił zapał i odpłynął za swoją oddalającą się deską.

Totalnie przemoczona dziewczyna spojrzała w kierunku prowadzącego. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, on odpowiedział tym samym. Nie mogli się tak razem uśmiechać zbyt długo, gdyż obowiązki wzywały…

Chris: Kolejna dwójka! *zawołał*

W gronie Syrenek wszyscy nadal skupiali się na ich poszkodowanej koleżance. Wszystko było pod kontrolą, ale woleli się upewnić.

Timo: Wszystko okej ziombelle? Wiadomo, tylko woda, ale nie zimno ci? *trzymał dziewczynie ręce na ramionach i wpatrywał się w nią*

Suzy: Nie, nie, spoko *wycisnęła wodę z włosów*

Dołączyła do nich jeszcze jedna osoba.

Naya: Połóż się może na desce i spróbuj wyschnąć *zasugerowała* Woda jest zimna, nie chcemy żadnych przeziębień *stuknęła koleżankę w bok*

Suzy: Okej, okej…

Dopiero wtedy do grupki dołączyła Allie, która najpierw musiała powoli wrócić, a potem stała z boku…

W tej samej chwili jednak też zaczynał się przedostatni pojedynek tego zadania. Dwaj panowie czekali już na ujawnienie zasad.

Chris: Dwie deski, dwie osoby, musicie się zepchnąć *wzruszył ramionami* Skacząc z deski na deskę może być ciekawiej.

Jacob: Ciekawiej? No nie wiem, nie wiem *pokręcił głową* Już ktoś tego nie robił?

Jj: Nie w tej konfiguracji *zauważył trafnie*

Chris: Otóż to *pokiwał głową*

Jacob: Nah… A co ty myślisz Reef? *spojrzał na swojego trenera*

Reef: Dobra zabawa, juhuuu! *pokazał cowabungę*

Skoro mentor Syrenek uważał, że pojedynek może być zabawny, to mogła być to prawda. Trochę zmotywowani przeciwnicy ustawili się na deskach, frontalnie do burt. Mierzyli siebie wzrokiem.

Chris: To… Już.

Brak energii ze strony blond prowadzącego, nadrobili blond zawodnicy, którzy wręcz rzucili się na siebie jak dwa spragnione krwi zwierzęta. Jj prawie natychmiast przeskoczył na deskę Jacob’a, który z kolei po jednym pchnięciu uratował się skacząc na deskę przeciwnika.

Z boku wszystkiemu tradycyjnie przyglądali się inni zawodnicy. Tradycyjnie też niektórzy nie skupiali się na samej walce.

Suzanne: Ah… Conrad… *spoglądała na ponton* I ten Reef, egh *udała obrzydzenie*

Martina: Hm? Reef jest ciachoo *zaśmiała się* Tak wywijał tę zumbę, szał ciał.

Suzanne: Co? *spojrzała na przyjaciółkę* A w życiu! Nie równa się z Conradem!

Niska tancerka raz jeszcze spojrzała w stronę trenerskiego pontonu. Co oczywiste nie podzielała zdania okularnicy. Nie zamierzała się kłócić, więc jedynie westchnęła.

Suzanne: No wzdychaj, wzdychaj. Conrada i tak nic nie przebije *miała serduszka w oczach*

Martina: Dobrze Suz, dobrze…

Wracając do pojedynku… On z grubsza wyglądał tak samo. Raz po raz jeden z walczących uderzał przeciwnika, a potem odskakiwał. Deski przy tym coraz mocniej się chybotały i zdawało się, że czyjaś porażka była tylko kwestią sekund.

Jj: Spadnij!

Jacob: Sam spadnij!

Obydwaj chłopacy byli sprawni i dobrze radzili sobie na deskach. Ważnym czynnikiem była jednak powierzchnia. Pod wpływem wody obydwa pokłady stały się nieprzyjemnie śliskie. Tam mógł lepiej poradzić sobie tylko ten, który ze śliską nawierzchnią miał styczność częściej…

Jacob: Aaaa!

Surfer krzyknął po czym spadł do wody. Pływak przyzwyczajony do śliskich kafelków wokół niecki basenowej zatriumfował.

Chris: I mamy remis! Znowu! Heh!

Jj: Gratulacje *podszedł do przeciwnika* Dobra walka.

Jacob: Dzięki… Chociaż to ty wygrałeś, hah *uścisnął rękę pływaka*

Po tej wymianie grzeczności obydwaj chłopacy wrócili do swoich drużyn.

Syrenki powitali swojego reprezentanta bardzo ciepło. Dygocąca z zimna Suzy wyrwała się przytulić kolegę, Timo przybił z blondynem skleję, pozostali przybijali żółwiki.

Jacob: Jeju, Suzy, Fekalia strasznie cię urządził *zauważył*

Blondynka już nic nie mówiła. Wróciła do leżenia na desce. Chłopak, który na skutek upadku do wody sam był mokry i czuł chłód powiódł nienawistnym spojrzeniem w stronę taplającego się na mieliźnie grubasa.

Jacob: Eeh… *westchnął głęboko*

George swoim zwyczajem nie przejmował się innymi i dalej nurkował. Znalazł sobie nawet kępkę glonów do zabawy.

Znowu rozległ się głos prowadzącego, co zwiastowało czas ostatniego, decydującego pojedynku. Obydwie drużyny zaczęły się zastanawiać nad tym kto właściwie im został…

Chris: Wszyscy do mnie! Wszyscy biorą deski! Poza osobami, które mają stanąć naprzeciw siebie w tym pojedynku! *wołał przykładając ręce do ust*

Komunikat zainteresował zawodników. Posłusznie podeszli z deskami do przodu. W starciu miały brat udział Marie i Emily. Dziewczyny spojrzały na siebie i odeszły trochę na bok czekając na osobne instrukcje.

<Emily: Z Marie? Prawdopodobnie najmocniejszą zawodniczką z dziewczyn w całym programie? Huh… Będzie ciężko, muszę pokazać na co mnie stać *położyła sobie ręce na kolanach* Wielka presja, całe zadanie ode mnie zależy, super *uśmiechnęła się zestresowana*>

<Marie: Z Emily? Ruda, pff *machnęła ręką* Spoko sobie radziła w zadaniach, ale już raz ze mną przegrała. Możemy to powtórzyć *zaśmiała się*>

Na polecenie prowadzącego uczestnicy ustawili swoje deski w tratwę; jedną obok drugiej. Każdy trzymał jedną ręką swoją deskę, a drugą podtrzymywał deskę osoby obok.

Suzy: Nawet nie próbuj! *syknęła do stojącego obok grubasa*

Fekalia odwrócił się i zagwizdał niewinnie.

Na początku „tratwy” stały ruda i blondynka. Obok nich brodził tymczasowy prowadzący.

Chris: Nic trudnego. Wchodzicie na tratwę i ścigacie się do końca. Pierwsza zdobywa punkt dla drużyny.

Marie: Dziecinada *związała włosy i ziewnęła* Róbmy to *zaklaskała i przyjęła pozycję do startu*

Emily: Taak *była zdecydowanie mniej pewna*

Ci ustawieni przy tratwie spoglądali na swoje reprezentantki. Szeptali między sobą próbując przewidzieć wyniki.

Jj: Marie wygra, co nie? *nachylił się nad kolegą obok*

Olivier: Chyba ta… *odparł*

Szeptali też w zespole żółtych.

Jacob: Emily ma szanse? *szepnął pytająco*

Timo: Nie wiem ziom *pokręcił głową*

Wszystko miał rozsądzić bieg. Dziewczyny i reszta czekali tylko na sygnał prowadzonego.

Nie było chyba sensu dłużej trzymać wszystkich w niepewności. Jednorazowy prowadzący zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Przeszedł parę kroków, ustawił się tak, aby walczące dziewczyny dobrze go widziały.

Chris: To w takim razie… Chyba… Możecie… Startować, start! *krzyknął i podskoczył z ekscytacją*

Sygnał startowy był trochę niespodziewany, ale obydwie panie wskoczyły na ruchomą, deskową tratwę. Najpierw musiały złapać równowagę, o mało co nie wywróciły się już na samym początku.

Marie: Argh *syknęła i wyprostowała się*

Najpierw prowadziła ruda, odbiła się od jednej deski, skoczyła na drugą, przystanęła chwilę, skoczyła, odbiła się dwa razy, złapała równowagę. Weteranka obozu była jednak tuż za nią. Przebiegła ona kilka szerokości desek nie zatrzymując się, wyprzedziła przeciwniczkę, pobiegła kawałek.

Jacob: Kołyszcie deskami! *rozkazał i uderzył trzymanym dziobem o taflę wody*

Strategia zadziałała po części. Stabilność tratwy została zaburzona, jednak Marie zamiast się tym przejmować pobiegła dalej, a niestabilne deski przeskoczyła jednym susem.

Śliskie pokłady były złą nawierzchnią. Emily raz po raz ślizgała się i traciła równowagę. Nigdy nie pokonywała tak krótkiej trasy tak długo.

Prym jednak zdecydowanie wiodła silna blondynka. Dotarła do ostatniej deski, zeskoczyła i tym samym wygrała. Nie pozostawiła żadnych wątpliwości.

Chris: To koniec! Surferzy wygrywają! *wykrzykiwał* Przez ani moment nie mieli przewagi, a ostatecznie wygrali!

Blondyn raptownie przestał się ekscytować. Spojrzał na drużynę Syrenek, którzy po swojej trzeciej z rzędu porażce byli naprawdę przygnębieni. Chłopakowi też zrobiło się dziwnie smutno.

Plaża, spot:[]

SS

Zaraz po powrocie z wody i odłożeniu desek, na szybko odbyła się ceremonia wręczania zwycięskiego trofeum. Tymczasowy prowadzący zabrał fioletową orkę z Hacjendy Bosmana i przekazał ją w ręce Marie, nie po raz pierwszy z resztą.

Chris: Moje gratulacje Surferzy *mówił zwyczajnym, lecz profesjonalnym tonem* Po raz trzeci wygraliście. Możecie wracać.

Zadowoleni ze świetnego rezultatu niebiescy odwrócili się i poszli w kierunku bazy zostawiając przegranych na plaży.

Chris: Co do was…

Nagle obok pojawiła się właściwa prowadząca. Kobieta wyszła zza stojaka na deski.

Maddie: Dla was niestety nie mamy dobrych wieści *ustawiła się obok asystenta* Trzecia porażka i trzecia ceremonia, na której ktoś z was zostanie czwartą osobą wyeliminowaną ze Stoked *oznajmiła* Wracajcie do ośrodka.

Syrenkom nie pozostało nic jak opuścić plażę. Zostawili za sobą ekipę programu.

Pani host odczekała chwilę, po czym odwróciła się do swojego programowego podwładnego.

Maddie: No, no *poklepała chłopaka po ramieniu* Świetnie sobie poradziłeś *powiedziała z aprobatą*

Chris: Co? Widziałaś to? *zdziwił się*

Maddie: Pewnie *zarzuciła okulary na czoło* Kamery transmitują cały czas nieokrojony materiał. Było świetnie *stuknęła blondyna w ramię* dałeś radę!

Jednorazowy prowadzący uśmiechnął się skromnie, trochę zawstydzony komplementami.

Chris: Dzięki, hah… To była dobra zabawa…

Maddie: A ja załatwiłam wszystko co musiałam *zaśmiała się* Nawet zamówiłam jakieś durne meble ogrodowe dla Adama, haha!

Chris: Nie wnikam *zachichotał* Too… Wracamy?

Modelka kiwnęła głową i skierowała się do bazy. Blondyn poszedł zaraz za nią.

Baza, ośrodek:[]

SS

Cała ekipa z powrotem znalazła się z powrotem na bazie. Nim mogli myśleć o czymkolwiek wszyscy musieli wstąpić pod prysznice. Wiązało się to z oczywistymi naradami i ustalaniem kolejności korzystania z łazienek.

Emily: Ej, czy mogłabym dzisiaj pierwsza szybko wskoczyć? *zapytała blond koleżankę* Szybko się tylko opłuczę i wyskoczę, bo nawet nie zmokłam.

Suzy: No nie ma sprawy.

Emily: Dzięki! *ucieszona pobiegła do budynku*

Blondynka powiodła wzrokiem za oddalającą się rudą koleżanką, napotkała niepewne spojrzenie fanki mocnych brzmień. Obydwie wzruszyły ramionami. Mogły się też opłukać pod wężem obok piankowni.

<Emily siedziała na boku.

Emily: Co prawda nie wygraliśmy, ale cały czas czuję, że mam bardzo stabilną i wysoką pozycję w drużynie. Sojusz dziewczyn, jestem dobrym graczem *wyliczała na palcach* Wszystko sobie dobrze układam!>

Między przebieralnią, a klatką na sprzęty surfingowe, do płotu przytwierdzony był gumowy wąż, dzięki któremu możliwe było wstępne obmycie się ze słonej wody. Korzystały z niego dwie członkinie Syrenek.

Naya: To co? *wylała wodę z gumowego buta* Na kogo dzisiaj głosujemy? *spoglądała wyczekująco na koleżankę*

Suzy: Pff, chyba wszystko jasne *przewróciła oczami i opłukała głowę wodą z węża*

Naya: No taak, ale to takie… Proste *uśmiechnęła się zadziornie*

Suzy: Słuchaj no *wycelowała w ciemnowłosą z węża, uśmiechała się przy tym* Stabilnie, z wyczuciem czasu, a psocić będziemy potem, okeeej?

Naya: Okej, okej *obronnie uniosła ręce do góry, nie przestawała się śmiać*

Do dziewczyn nagle dołączył kick-bokser. Chłopak zdjął koszulkę, odebrał szlaucha od Suzy i opłukał się. Wypluwszy wodę dopiero spojrzał na koleżanki.

Timo: Dzięki. Strategia na dziś jasna? *posłał paniom porozumiewawcze spojrzenie*

One odpowiedziały skinieniami głowy. On odszedł zadowolony. One powiodły za nim wzrokiem. Nie mogły się oprzeć.

<Naya: Eh *założyła ręce niczym rozkapryszone dziecko* A ja bym tak chętnie zrobiła jakąś rewolucję! Gramy już jakiś czas, tak mnie kusi, by wykonać jakiś strategiczny ruch, aaargh *przeciągnęła się*>

Godziny powoli mijały, słońce powoli zaczynało zachodzić. Do tego czasu wszyscy zdążyli się umyć. Pozostało im myśleć o strategii, przynajmniej tym, którzy byli do tego zmuszeni.

Ruda członkini Syrenek przysiadła się do siedzącego pod zewnętrznym daszkiem blondyna.

Emily: Cześć *przywitała się i odgarnęła włosy* Co tam?

John: Relaksuję się przed ceremonią *odparł zwyczajnie*

Emily: Oh… *udała, że gdzieś patrzy* I co myślisz?

John: Nie wiem *wzruszył ramionami* Czy nie za szybko na strategie? *spojrzał nagle na dziewczynę*

Rozmówczyni chłopaka przełknęła ślinę. Nijako uderzył w jej własny, czuły punkt. Poruszył temat, nad którym ona sama się zastanawiała.

Emily: Dobre pytanie…

Modny blondyn pokiwał delikatnie głową.

John: Cyganki trzeba było się pozbyć *powiedział z naciskiem* Ale Fekalia? Może być dużo bardziej użyteczny. *zrobił krótką pauzę* A oprócz nas na pewno ktoś jeszcze nie może się doczekać, aby zacząć grać.

Dziewczyna doskonale rozumiała o co chodzi chłopakowi. Tylko kiwała głową. Podziękowała, obiecała to przemyśleć i wstała.

<Emily: Mam po swojej stronie „numerki” *zrobiła cudzysłowie palcami* Jasna droga, ale też kusi mnie, by faktycznie wykonywać duże ruchy. Chcę zostać zapamiętana jako dobry gracz *mówiła spokojnie* Ciekawe, ciekawe.>

<John: Ziarno zostało zasiane *uśmiechnął się przebiegle*>

Muskularny kick-bokser, spacerował po bazie. Zdecydował się zapukać do drzwi stojącej na końcu przyczepy. Otworzył mu inny blondyn.

Chris: Timo? *zdziwił się trochę*

Timo: Hej ziom, można? *skinął na wnętrze*

Chris: Pewnie.

Chłopacy znaleźli się w środku. Przyczepa asystenta prowadzącej była nie tylko czystsza od tej zajmowanej przez trenerów, ale też nowocześniejsza. Wszystko było na swoim miejscu.

Chris: Siadaj *zachęcił zawodnika wskazując na miejsce przy sterczącym ze ściany stoliku* Co cię sprowadza? *zapytał składając ręce*

Timo: Zastanawiam się nad dzisiejszą ceremonią, ziom *zaczął* Fekalia dzisiaj strasznie urządził Suzy.

Chris: Tak *powiedział natychmiast*

Przez chwilę zawodnik z Syrenek siedział cicho i zastanawiał się nad tym co ma dalej powiedzieć.

Timo: Ale w drużynie trzeba eliminować najsłabsze ogniwa…

Asystent prowadzącej dla odmiany zamilkł na moment, pokiwał głową, zastanawiał się co doradzić uczestnikowi, a też po prostu koledze.

Chris: Cóż, jeżeli pytasz mnie o radę… To wydaje mi się, że w drużynie przede wszystkim ważne są morale, osoby. By byli ci, którym ufasz, z którymi się inni czują dobrze.

Kick-bokser podniósł wzrok na kolegę. Chyba rozumiał jego stanowisko.

Timo: Dzięki ziom *podał blondynowi rękę*

Chris: Nie ma sprawy *uścisnął koledze dłoń* Jak coś to zawsze służę wsparciem.

Dwaj blondyni pożegnali się. Jeden wyszedł z przyczepy, drugi został w środku.

<Timo: Rozmowa z Chrisem serio sporo mi pomogła, trochę się upewniłem w tym nad czym myślałem *patrzył w obiektyw kamery*>

Pokój na dole, prawa strona:[]

S

W pokoju chłopaków z Syrenek przesiadywał samotnie Fekalia. Dołączył do niego jednak pewien blondyn.

John: Witaj George *usiadł na swoim łóżku*

George: Cześć John *odparł z ustami pełnymi ciastek*

Mieszkaniec dużego miasta musiał zwalczyć w sobie pewne obrzydzenie, jednak nie uciekł.

John: Strasznie cię dzisiaj źle potraktowali na zadaniu *zaczął* A wszystko przez to, że Suzy tak panikowała jak ją chlapałeś wodą *mówił ostrożnie*

George: To prawda *zmarszczył czoło i sięgnął po kolejne ciastko* Okropna!

John: Tak… Zastanawiam się na kogo głosować, w naszej drużynie nie może być za dużo okropnych ludzi…

George: To prawda! *wpakował sobie kolejne ciastko*

John: Czy ty… *udał nagle zdziwienie* Myślisz o tym samym co ja? *uniósł brwi do góry*

George: Eee… *zjadł kolejne ciastko* Myślę, że tak *złapał się pod tłuste boki*

Modny blondyn pokiwał głową, czuł, że wszystko idzie zgodnie z jego planem.

John: Czyli co do dzisiejszego głosowania mamy wspólne stanowisko…

Grubas przekręcił głowę. Nie do końca rozumiał wszystko co mówił mu jego wyszukany kolega, ale domyślał się, że mówią o jednym.

George: Tak *sięgnął do pudełka po ciastko, ale niestety było puste* Kurczę!

John: Cóż… Tak czy inaczej dobrze się z tobą rozmawiało…

To powiedziawszy, blondyn w marynarce opuścił pokój zostawiając tam samego grubasa.

<John: Pozostaje sprawić, by ktoś jeszcze zechciał mocno grać, a inny ktoś wyłamał się z większości i zagłosował inaczej *zatarł ręce* To nie powinno być trudne.>

Pokój na górze, lewa strona:[]

S

Dziewczyny z Syrenek siedziały w pokoju… a przynajmniej dwie z nich. Ruda dosiadła się na łóżko atletki.

Emily: No… I co myślisz o dzisiejszym głosowaniu?

Brunetka odgarnęła kosmyk z twarzy, spojrzała na koleżankę, wzruszyła ramionami.

Allie: Chyba to wszystko jasne, co nie?

Emily: No taak… Ale co gdyby tak trochę zamieszać *zasugerowała ostrożnie*

Allie: Co? *zdziwiła się* Nie… To chyba nie jest dobry pomysł… Chociaż *podniosła nagle wzrok*

Emily: Tylko pomyśl, jak to by się wszystko rozkręciło, jaka to by była dobra zabawa *mówiła dalej*

Atletka chwilę się zastanawiała…

Allie: Myślę, że trzeba być… ostrożnym *powiedziała niezwykle rzeczowo*

Ten niezwykle poważny ton wywołał zdziwienie u rudej. Zamrugała ona oczami, spuściła głowę zamyślona.

Allie: Kombinować można, ale w dobrym czasie… Tak mi się wydaje *przygryzła wargę*

Rudowłosa pokiwała twierdząco.

Ceremonia:[]

S

Przyszedł wieczór, a wszyscy członkowie Syrenek przyszli na ceremonię. Zasiedli na ławkach, pod wiatką, z boku budynku. Czekała już tam na nich prowadząca wraz ze swoim asystentem, oraz siedzący z boku Reef.

Standardowe oświetlenie oświetlało panią host. Zabrała ona głos.

Maddie: Naprawdę, przykro mi widzieć was tu po raz trzeci z rzędu *zaczęła* Zaczęliście bardzo obiecująco, a teraz się coś popsuło… Timo, czego to kwestia? *spojrzała na chłopaka*

Timo: Hm… Nie wiem trochę *przyznał* Jesteśmy mocni, w większości dobrze się dogadujemy. Może to kwestia nastawienia, energii, ktoś może ją psuje.

Stojący za gospodynią programu Chris pokiwał subtelnie głową.

Maddie: Po żadnej ceremonii, mimo wszystko, nie wydawaliście się przejęci stratą; zarówno w przypadku Polly jak i Anne. Czy to oznacza, że nadal macie w swoich szeregach jakieś szkodniki? *nadal patrzyła na muskularnego blondyna*

Timo: Wydaje mi się, że… Trochę tak *przygryzł wargę*

Jedni spojrzeli na kick-boksera, inni na Fekalię… Na moment zapadła cisza.

Maddie: Oh… Czy w takim razie sprawa głosowania jest jasna i wiadomo kto odpadnie, czy może działają jakieś sojusze? Są tu takie tajne układy? *spojrzała na atletkę w fioletowej bluzce*

Allie: Oh… Hm… To chyba jasne, że wszyscy próbują myśleć strategicznie *zaśmiała się* Ale podstawa to zaufanie i trzymanie się tych, z którymi się umówiło…

Siedzące obok atletki Naya i Suzy pokiwały głowami. Emily przekrzywiła głowę i podrapała się po szyi. John siedział nieruchomo.

Maddie: A co w sytuacji, gdyby ktoś się wyłamał z sojuszu? Gdyby ktoś zaczął grać sam? Jacob, co o tym myślisz? *spojrzała na surfera*

Jacob: To by była zdrada *odparł natychmiast* Myślę, że wtedy by długo nie pociągnęła ta osoba w programie… Ale to u nas się raczej nie zdarzy *dodał zaraz*

John nadal siedział nieruchomo. Emily przełknęła ślinę. Na twarzy Nayi pojawił się tajemniczy uśmieszek. Allie spojrzała z ukosa na rudą koleżankę.

Maddie: Czyli albo jednogłośnie albo wojna, tak? *zaśmiała się*

Tego już nikt nie skomentował.

Maddie: Naprawdę, jestem ciekawa waszej każdej decyzji… Nie tylko waszej, ale tak się składa, że waszej głównie ostatnio *uśmiechnęła się przepraszająco*

Suzy: Eh, chwilowy spadek formy *machnęła ręką*

Na dziewczynę spojrzeli George i John, nic jednak nie powiedzieli.

Maddie: Hm… Ale ten spadek formy trzeba nadrobić strategią, prawda? *spojrzała na dziewczyny*

Naya: Hje, hje… To się okaże *dalej uśmiechała się tajemniczo*

Zaciekawiona pani gospodarz założyła ręce, a stojący obok Chris uśmiechnął się.

Maddie: Nie pozostało chyba nic innego jak głosować, ale najpierw… *skinęła na trenera*

Wyuczony swojej roli brunet wkroczył na środek. Ukłonił się swoim podopiecznym, podrapał się po brodzie.

Reef: Dajecie czadu, a ciągle przegrywacie z ekipą Conrada… Ale nie jest źle ziomy *wystawił dwa kciuki w górę* Dzisiaj bym wyróżnił naprawdę wszystkich, ale największym kozakiem była Allister! Dwa pojedynki, wow!

Dziewczyna, jakkolwiek nie lubiła trenera, tak jednak musiała uśmiechnąć się i podziękować. Bo naprawdę się ucieszyła.

Allie: Dzięki Reef… *wstała na moment i zaraz usiadła*

Reef: No, to teraz będzie ciekawie *wrócił na swoją ławkę*

Przebieg sytuacji nie zasmucił nikogo. Ucieszył prawie wszystkich, nawet John’a.

Maddie: Tak więc Allie jest nietykalna i nie możecie oddać na nią głosu. Wszyscy, którzy nie mają immunitetu są jednak potencjalnie zagrożeni *złapała się pod boki* Idźcie głosować.

Zgodnie z poleceniem modelki, zawodnicy z drużyny żółtej poszli do przebieralni zwierzeń oddać swoje głosy.

<Naya: Hahaha!>

<Emily: Eh… Strategia *uśmiechnęła się do kamery*>

<John zgiął kartkę z głosem i uśmiechnął się lekko.>

<Allie podrapała się po głowie.>

<George pokazał kartkę z imieniem „Suzy”.

George: Pa, pa>

<Timo: Fekalia *pokazał kartkę z głosem do kamery*>

Po oddani głosów, wszyscy wrócili na ławki. Usiedli w oczekiwaniu. Asystent Chris pobiegł po skrzynkę na głosy, wrócił po chwili. Prowadząca sprawdziła wyniki. Utrzymała poker face’a, spojrzała na tacę z kawałkami melona.

Maddie: Cóż… *jej głos brzmiał poważnie, a minę miała nietęgą* Byliście bardzo pewni swego; jedności, zgodności, a tymczasem… Głosy padły na aż sześć osób.

Rozległ się zbiory dźwięk wyrażający zdziwienie. Uczestnicy zaskoczeni spojrzeli po sobie. Komunikat zdziwił wszystkich, bez wyjątku.

Pani host ułożyła sobie sześć kartek w wachlarzyk, niczym karty.

Maddie: Dzisiaj, wyjątkowo, postanowiłam odczytać na kogo padły głosy… *mówiła tonem pełnym napięcia*

Wszyscy wpatrywali się zszokowani w talię głosów trzymaną przez modelkę.

Maddie: Pierwszy głos *wyjęła kartkę z talii* Suzy *spojrzała na blondynkę* Byłaś jedną z osób, na które poszły dzisiaj głosy…

Blond surferka głośno przełknęła ślinę, spojrzała po twarzach znajomych.

Na gospodynię programu spoglądał też wyczekująco John.

Maddie: Drugi głos otrzymał… George *pokazała kartkę*

Grubas oblizał usta, powachlował się dłonią.

Maddie: Kolejna osoba… *sięgnęła po głos, bardzo powoli go wyciągała, jeszcze wolniej obracała…* Fekalia.

George: Co?

Uczestnicy nagle spojrzeli po sobie zdziwieni. Zaczynali rozumieć…

Maddie: Kolejna… Osoba… Piaskowa Dziewica *pokazała kartkę*

Naya: Hue, hue *zaśmiała się gardłowo*

Maddie: Piaskowy Chłopiec *pokazała kartkę*

Fekalia rozejrzał się skołowany. Suzy uśmiechnęła się lekko.

Maddie: Baron von Ścigalsky! *wykrzyknęła*

Emily zaśmiała się i spojrzała na grubasa.

Maddie: I ostatnia, szósta osoba *odczytała* Podwodny poszukiwacz skarbów. *upuściła kartki* Dobra, już dość tego przedstawienia, George wylatujesz.

George: O niee *wstał niepocieszony*

Większość zaśmiała się. John otarł pot z czoła, spojrzał jak grubas wychodzi do prowadzącej.

George: I to koniec? *ściągnął usta do dołu robiąc smutną minę*

Maddie: Tak *wskazała na wyjście*

George: Eh… *westchnął i odszedł*

Kamera pokazała plażę. W piasku stały zapalone pochodnie, które dawały jedyne światło, jeżeli nie liczyć księżyca na niebie. Na wodzie czekała motorówka z włączonym silnikiem. George wszedł na nią i odpłynął w dal…

Uczestnicy uśmiechali się, wyglądali na rozluźnionych. Prowadząca stanęła na środku trzymając ręce na biodrach, zaśmiała się.

Maddie: Ta gra potrafi być naprawdę złudna, czyż nie? *znowu się roześmiała* To już dla was koniec na dziś, wyśpijcie się. Powodzenia.

Syrenki pożegnali się z panią gospodarz programu i opuścili strefę ceremonii. Po raz trzeci z rzędu, nie wydawali się szczególnie przybici.

Noc, plaża:[]

Przy świetle księżyca i pochodni, prowadząca i jej asystent siedzieli na plaży i trzymali szklanki z drinkami. Mieli swoje papierowe słomki i miniaturowe parasolki – wszystko pasowało.

Maddie: Toast za twój mały debiut w roli prowadzącego! *uniosła napój*

Chris: Haha, toast *uniósł szklankę, stuknęli się*

Modelka pociągnęła łyk przez słomkę, westchnęła.

Maddie: Ciekawa była ta ceremonia *mruknęła* Licząc głosy na faktyczne osoby było 2:2.

Chris: Nie dowiedzieli się *zauważył*

Maddie: Taa, okazałam profesjonalną litość *poprawiła ramiączka sportowego stanika* Ale czy dowiedzą się? Czy się zemszczą? Czy może ktoś zdradzi drużynę ostatecznie? *parodiowała swoją mowę końcową*

Blondyn zaśmiał się szczerze rozbawiony.

Chris: Czy może unikną ceremonii? *podłapał dowcip* To się okaże w… Tudu-tudu-tudu…

Maddie/Chris: Stoked!

Raz jeszcze brzęknęły szklanki do drinków.

Advertisement